czwartek, 26 stycznia 2017

Pocałunek zagłady - pierwsza część




 „Pocałunek zagłady”
Rozdział pierwszy.

Pamiętam, jakby to zdarzyło się wczoraj, późnym wieczorem. Pogoda nie zapowiadała się najlepiej. Deszcz dudnił w szybę, wiatr łamał gałęzie drzew i przemieszczał przedmioty po ziemi. Warunki pogodowe nie pozwalały na wyjście na zewnątrz, nawet aby wyrzucić śmieci. Śmiałkowie ryzykowali, ale mogło skończyć się wizytą w szpitalu z ciężkimi obrażeniami. Dzisiejsza aura przypominała mi o zdarzeniach sprzed pięciu lat, kiedy zostałam pobita przez nierozważne słowa.
Proszę, niech moja obsesja wreszcie się skończy – przeczesałam nerwowa grzywkę. Zasłoniłam dłońmi twarz, aby odpędzić złowrogie myśli od dziewiątego czerwca. Nie potrafiłam zapomnieć o ciężących na mnie słowach i czynach. Przekleństwie, jakie zawisło nade mną od dnia aresztowania.
W pamięci zostały nieczułe oczy, patrzące na mnie z wyczekiwaniem. Dalsze słowa poleciały same, aż w końcu uśmiech, jaki spowodował dreszcze na ciele. Drżałam. Strach opanował ciało, przez spokojne zachowanie napastnika. Mogłam nazwać go szaleńcem. Inaczej nie potrafiłam. Teraz po tylu latach, nadal czuje, jakby patrzał na mnie chłodno, obmyślając plan działania. Bałam się, że nadejdzie dzień, gdy wyjdzie z więzienia za nim ucieknę z Tokio.
Odsunęłam się od okna, po czym oparłam o ścianę, po której zsunęłam się na podłogę. Nie czułam się najlepiej. Brzuch bolał. Miałam złe przeczucia co do dzisiejszego dnia. Moje przeczucia i intuicja nigdy się nie myliła. Stanie się coś złego. Jestem tego pewna.
- Sakura! Chodź na dół i pomóż mi przy obiedzie! – wstałam, po czym uderzyłam się po policzkach, aby otrząsnąć się z negatywnych myśli. Nie chciałam martwić rodziców swoim zachowaniem. Dosyć się zamartwiali przez poprzednie lata o moje zawahania psychiczne. Nie było ze mną dobrze. Dzięki psychologowi i tabletką doprowadzili mnie do pozytywnego stanu umysłowego.
Nie martwić, nie martwić. Nikogo nie martwić – westchnęłam, gdy doszłam do kuchni, gdy matka stała przy kuchence, przyrządzając obiad na powrót taty z pracy.
- Kochanie, dobrze się czujesz? – dotknęła czoła i patrzyła na mnie przerażona. Pobladła. Uchwyciłam dłoń, aby zrozumiała, że nic mi nie jest.
- Czuję się znakomicie, lepiej niż dotychczas – wymusiłam uśmiech.
Usłyszałam otwierające się drzwi frontowe.
- Paskudna pogoda – wyszłam na korytarz.
- Witaj, tato. Jak minął dzień? – widziałam podkrążone oczy i wymęczenie wypisane na twarzy.
- Wspaniale, gwiazdeczko. Lepiej niż wczoraj – pogłaskał po włosach, gdy podszedł do matki. Obserwowałam rodziców z należytą uwagą. Kochali siebie, wiec wspierali się nawzajem. Bywały kłótnie, lecz po burzy przychodziło słońce. Układało się, ale praca ojca sprawiała, że padał ze zmęczenia.
Usłyszałam cichy łoskot, kiedy przez szparę na listy wpadła biała koperta. Odebrałam, gdy zauważyłam, że jest zaadresowana do mnie; bez znaczka. Obróciłam i zaciągnęłam powietrze, zakrywając usta ręką. Trzęsąca się dłonią schowałam kopertę do kieszeni spodni, aby nie mieszać w to rodziców.
Dlaczego to się dzieje? To miało się skończyć – zacisnęła dłoń, gdy zobaczyła jak rodzicielka wychyla się z jadalni.
- Kochanie, podłam obiad, chodź do nas.
Bez słowa weszłam i usiadłam na swoim miejscu. Nie znałam treści listu, ale mogłam podejrzewać co się w nim znajduje, choć może to tylko moje przypuszczenia. Muszę udawać, że jestem w dobrej formie. Nie mam ochoty trafić kolejny raz na fotel psychologa, bo rodzice się o mnie martwią. Muszę udać, że nic nie wraca do poprzedniego stanu, bo inaczej znów będzie terapia lecznicza.
Nie powiedziałam wszystkiego policji i rodzicom. Nie potrafiłam. Sama mierzę się z  problemami – wzięłam kęsa schabowego, nie odzywając się do rodziców. Jedynie co w tej chwili mogę zrobić to przemilczeć, aby nie dowiedzieli się o dostaniu listu. Gdyby się martwili z pewnością poprosiliby policję, a tam nie ma nikogo kto pomoże w potrzebie. Tak uważałam. Wszędzie znajdowali się szpiedzy.

Siedziałam w pokoju. Przyglądałam się białej kopercie z swoim imieniem i nazwiskiem. Pismo znałam bardzo dobrze z dawnych lat. W końcu zazdrościłam mu takiego charakteru pisma, ponieważ pisał lepiej niż nie jedna kobieta.
Uspokój się. Nic się nie stanie – zamknęłam oczy, aby powstrzymać łzy cisnące się do oczu. Zerknęłam na okno, gdy wiatr się zmógł. Słyszałam dudniący deszcz.
Uchwyciłam kopertę, po czym rozdarłam otwarcie. Z środka wypadło zaaluminowane zdjęcie. Spojrzałam dokładnie, kiedy zostało zrobione - dwa dni temu, gdy wracałam z centrum handlowego z Sasuke.
„Droga Sakuro”
 Zaczęłam czytać z tyłu zdjęcia.
„Wiem, że pisze do ciebie nagle, ale w końcu tak długo się nie odzywałaś i nie raczyłaś odwiedzić po nagłym rozstaniu. Zawsze zastanawiałem się ile muszę czekać, abyś ruszyła dupę, ale się nie doczekałem. To takie przewidywalne. Stchórzyłaś po całej awanturze, a tyle nas łączyło. Czuję się wykorzystany”.
Zacisnęłam palce na fotografii.
„Dobrze wiesz, że nasze kontakty tak szybko się nie urwą. Pięć lat minęło, ale nie zapominam zdrady kobiet. Zrobiłaś ze mnie durnia! Nie odpuszczę tak łatwo, jak może ci się zdawać. Powinnaś przygotować się na nasze spotkanie – już niedługo.” 
Jak to już niedługo?- zapytałam samą siebie. Nie było mowy o jego wyjściu. Zostało jeszcze dziesięć lat za wybryki, jakie uczynił. To chory człowiek i powinien trafić do szpitala psychiatrycznego. Popełnił wiele przestępstw, przy czym utrudnił życie innych.
„Nawet nie domyślałaś się, że dzięki swoim ludziom obserwuję jak sobie radzisz. Zdecydowanie musisz się przygotować, ale z pewnością wpadniemy na siebie niespodziewanie. Tak, jak wtedy, gdy postanowiłaś do mnie zarywać.
Żądam od ciebie posłuszeństwa, chociaż będziesz przede mną uciekać. Boisz się. Nie martw się, na pewno cię złapię nie zależnie od sytuacji, w jakiej się znajdziemy. Stałaś się moim celem, ale tym osobistym. To zagrozi twojemu zdrowiu. Pewnie myślałaś o mnie przez te lata.
Wyleczył cię psycholog z strachu przede mną? Czy może zaczęłaś udawać, że wszystko wróciło do poprzedniego staniu? Miałaś mnie za drania. Co jeśli jestem teraz dwa razy gorszy? Powinnaś się strzec, ale to daremne. Nie ważne, gdzie jesteś, twoje uczucia do mnie nie miną. Nie ważne jakie one są, przez nie myślisz o mnie przez całe dnie. Nie zapominasz.  To urocze.
Nie nawiązując do tematu, przez te lata rozłąki stałaś się piękną kobietą. Zapamiętaj, twoje życie zależy ode mnie. Masz małe problemy, a mogą się pogorszyć. Twoi rodzice byliby zdruzgotani, gdyby ich córka zwariowała i trafiła do szpitala. Psycholog łagodnie cię traktował, a na moje polecenie zrobią co tylko polecę. Mam nadzieje, że rozumiesz co mam na myśli. Bądź grzeczną dziewczynką.
Do zobaczenia.
Twój Itachi”.
 Zakryłam dłońmi usta, aby nie wydać niepokojącego dźwięku. Powinnam przestać martwić się o moją przyszłość, bo w tej chwili stała się nie jasna. Przeczucie jakie dzisiaj czułam dotyczyło mojego ex chłopaka. Nieciekawa sytuacja, ale muszę wyjść z tego cało, nawet jeśli znów zostanę potraktowana jak ścierwo.
- Sakura – mama uchyliła drzwi, gdy spojrzałam na nią – masz gościa.
- Gościa? – Nie miałam pojęcia kto mógł mnie odwiedzić w taką pogodę. Uniosłam się, po czym minęłam matkę, schodząc po schodach. Wskazała mi salon, a gdy do niego weszłam przy kominku kucał Deidara i grzał przemarznięte ręce.
Obejrzał się za ramię, gdy obserwował mnie z należytą uwagą. Zasunęłam drzwi, aby rodzice nie podsłuchiwali o czym rozmawiamy.
- Co tu robisz?
- Teraz tak się traktuje gości? Może by tak więcej kultury się należało. Jestem starszy od ciebie. – uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Chcesz herbaty? Nie przyszedłeś na pięć minut, zgadza się?
- Poproszę Earl Grey.
Odeszłam, gdy rodzice odchodzili spłoszeni na górę. Podsłuchiwali. Nie zostawią mnie samą z Dohito, ponieważ woleli wiedzieć czy jestem jego dziewczyną Pokazywał się wiele razy w ciągu pięciu lat, ponieważ donosił do swojego najlepszego przyjaciela, gdyby pytał o mój stan zdrowia.
Wróciłam z zaparzoną herbata i po kawałku ciasta.
- Dziękuję – spojrzałam na niego i wyczekiwałam wyjaśnień po co zjawił się w taką wichurę w moim domu. Musiał mieć powód inaczej przyszedłby w bardziej pogodny dzień. Powodem jest Itachi.
Milczenie. Dłuższą chwilę spędziliśmy w milczeniu.
- Wyglądasz lepiej niż ostatnio.
- To się zmieni.
- Już wiesz? – westchnął, gdy wsadził do buzi widelczyk z trzy bitem.
- Dlaczego wychodzi tak szybko? Zostało mu jeszcze dziesięć lat.
- Może zostało, ale wiesz jak rodzina Uchiha potrafi pociągać za sznurki. Zrobią wszystko, aby osiągnąć swój cel. Nie cofają się na przeszkodach. Niszczą wszystko. Tym razem zadziałał Fugaku. Uwolnił syna.
- Nawet jeśli wiedział co mi zrobił.
- Nie mają ci tego za złe, ale to jednak ich syn. Sama rozumiesz. Nie chcą stracić żadnego i będą stali po jego stronie nie ważne co zrobi. Tylko proszę nie komplikuj tego, nawet jeśli będzie trudno.
- Nie zamierzam wtrącać się w sprawy rodziny Uchiha. Kocham Sasuke jak brata, ale nie zamierzam mówić co ma robić. Doskonale wie, że jego braciszek mnie tak urządził. Pewnie dlatego nie chce abym przychodziła przez jakiś czas. Boi się, że Itachi oszaleje, gdy mnie zobaczy.
- Ma rację. Też bym tak zrobił, abyś nie czuła się zagrożona – uśmiechnęłam się, ponieważ Deidara dbał o mnie na każdym kroku. Czasami zastanawiałam się dlaczego wybrałam Itachiego, zamiast niego. Teraz za późno by o tym myśleć. Z jakiegoś powodu wolałam dziedzica Uchiha i nie skończyłam za dobrze.
- Jak zawsze o mnie dbasz, choć powinieneś przestać.
- Dobrze wiesz, że miałem się Tobą opiekować pod jego nieobecność i nie pozwolić na żadne związki. Nie skończyło się za dobrze. Gdyby się dowiedział, że cokolwiek razem robiliśmy skróciłby mnie o głowę.
- To nie jego interes, a nasz. Zrobiliśmy co chcieliśmy. Przecież nie zaprzeczałam, że nie chcę. Oby dwoje tego pragnęliśmy.
- Tak, ale dobrze wiesz, że Itachi wpadłby w szał. Zamiast odejść, zostałem.
Usłyszałam pukanie i spojrzałam w stronę drzwi, gdy ojciec się wychylił.
- Córciu, jedziemy z mamą do ciotki. Wrócimy późno.
- Dobrze. Uważajcie na siebie.
Zamknął drzwi.
- Żałujesz? – spojrzeliśmy sobie w oczy, kiedy zaszczycił mnie zniewalającym uśmiechem.  Znałam go. Pokazywał mi to, kiedy znajdował się w moim towarzystwie i czegoś oczekiwał.
- Żaden normalny mężczyzna nie będzie żałował seksu. Gdybym mógł to bym powtórzył.
- Nikt nie mówi, że nie możesz. Robiliśmy to wiele razy, więc nie widzę problemu – upiłam łyka herbaty – Przyszedłeś powiadomić mnie przed Itachim? – wzruszył ramionami.
- A jeszcze coś – mówił z pełną buzią – Pani Mikoto jest w ciąży.
- Naprawdę?
- Tak.
- Na pewno się cieszy. Chciała mieć trzecie dziecko. Oby była córeczka – zaśmieliśmy się oby dwoje.
- Sakura nie wspominaj Itachiemu, że większość rzeczy ci powiedziałem. On nie jest tego świadomy. Jestem jego przyjacielem, ale często wydaje mi się, że powinien się hamować. Zrobił za dużo względem ciebie, ale nie mam na niego wpływu.
- Nie mam zamiaru z nim się spotkać. Nie chce widzieć go na oczy. Przeraża mnie.
- I tak się spotkacie.
- Wiem, ale oby jak najpóźniej. Nie chce na razie widzieć go na oczy. Po prostu potrzebuję spokoju, a nie ważne co się dzieje to on jest w mojej głowie. Sprawił, że nie zapominam.
Patrzeliśmy na siebie, kiedy podszedł do mnie i usiadł obok. Objął ramieniem, gdy wtuliłam się w niego. Objęłam go rękami, gdy pod paznokciami wyczułam mięśnie. Nie chciałam aby mnie zostawiał. Pragnęłam bliskości Deidary, nie ważne jakie będą tego konsekwencje. Musiałam zapomnieć o tyranie. Na chwilę. Na krótką chwilę poczuć przyjemność, taką jak dawniej.
- Nie płacz – pogłaskał po włosach.
- Zostań ze mną, proszę – zacisnęłam dłoń na torsie Deidary. Nie odzywał się przez chwile, gdy uchwycił za ramiona i odsunął od siebie.
- To dobrze się nie skończy, jak zostanę. Dobrze wiesz, że cię pragnę. Nie ważne w jaki sposób na to spojrzeć nie potrafię tego powstrzymać. Nie będę umiał tego utrzymać w tajemnicy, jeśli będziemy dalej to ciągnąć.
- Proszę. Nie chcę dzisiaj być sama.
- Będzie dobrze.
- Wcale nie! Chce zapomnieć chociaż na krótką chwilę. Myśleć o czymś przyjemniejszym, ale nigdy nie mogę, bo on siedzi w głowie. Pomóż mi – starł łzy z policzków. – proszę.
- On mnie zabije jak się dowie co z tobą wyczyniam. Odmawiam.
- Dlaczego? – uniósł się i odchodził do wyjścia. Zniknął z pokoju, kiedy zerwałam się na nogi i pobiegłam za nim. Wtuliłam się w plecy blondyna. – ostatni raz. Wiem, że jesteś jego przyjacielem, ale nie chce tego tak kończyć.
- Nie możemy inaczej. U nas chodziło o sam seks.
- I co z tego? Chcę ci się oddać, a ty odmawiasz. Ostatnia noc. Tylko dzisiaj. Nie będę więcej cię prosić. Deidara… - powiedziałam słodkim głosem. – błagam cię.
- Nie pasuje mi, że to nasza ostatnia noc.
Uchwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę sypialni. Nie interesowałam się konsekwencjami, tylko bliskością ciała Deidary. Sprawiał, że zapominałam o Itachim i mogłam oddać się rozkoszy. W jego sprawne ręce.
- Jesteś przekonana, że tego chcesz?
- Tak – dotknął policzka, po czym skradł pocałunek. Uwielbiałam z nim się kochać, bo znał moje potrzeby. Teraz wolałam zapomnieć o dawnych czasach, więc chciałam aby mnie brał po swojemu. Ostro. Tak samo za naszym pierwszym razem, abym poczuła jak bardzo tego pragnie.
- Potem nie żałuj.
- Nie mam czego.
Uniósł mnie i posadził na biurku. Całował z siłą i zaangażowaniem. Sama oddawałam się przyjemności, którą pragnęliśmy. Utrzymujemy wszystko w sekrecie i pragniemy siebie nawzajem. Nikt nie mógł dowiedzieć się, że sypiamy ze sobą. To wszystko dla dobra nas samych.
Rozbierałam go, aby ujrzeć muskularne ciało. Całowałam łapczywie każdy skrawek. Uwielbiałam zapach ciała blondyna. Dotknęłam penisa w erekcji, gdy nabrzmiewał. Masowałam.
Oddałam się dalszym rozkoszą, aby nasza noc została zapamiętana. Nie przejmowałam się niczym oprócz naszej fizycznej miłości.

Wyciągnęłam się, jak kotka. Deidara został na noc, ale uciekł wczesnym rankiem, nawet pożegnawszy się ze mną. Potrzebowałam tej rozkoszy, podniecenia i zapachu męskiego ciała. Nie zrobiłabym tego z nikim innym, a z blondynem jestem w stosunkach bardzo dobrych. Wolę przyjaciela niż obcą osobę.
Od dłuższego czasu mogłam normalnie spać – ziewnęłam, gdy uchwyciłam komórkę. Wystukałam treść wiadomości do kochanka z ubiegłej nocy. Nie mam co żałować. Życie jest krótkie i mogę robić co mi się podoba. Seks jest jednym z naturalnych rzeczy. Kobiety też chcą zaznać przyjemności. Nie ma wyjątków.
Spojrzała na wyświetlacz i godzinę, który wskazywał dziesiątą.
- Słucham – odebrałam komórkę.
- Spotkamy się w naszej kawiarni? Pozostali także będą.
- Nie ma sprawy. O której?
- Za godzinę.
- Dobra.
Rozłączył się. Wydawał się jakiś dziwny, jakby nie ten Sasuke co zwykle. Nie mogę się tym przejmować, ponieważ za dużo mogłam sobie wyobrażać. Nic dziwnego się nie stanie, a powinnam wspominać ubiegłą noc spędzoną z Deidarą.
Przygotowałam się na wyjście, po czym ubrałam karmelowy płaszcz, poprawiając kaptur. Zarzuciłam na ramię torebkę.
Na przeciwnej ulicy stał ciemny samochód, w którym nikogo nie zauważyłam. Tak mi się najprzynajmniej zdawało. Nie zwracałam na to uwagi, tylko zerknęłam na godzinę.
Spóźnię się – pobiegłam w stronę kawiarni.
 Obróciłam się przez ramię. Czarny samochód ruszył do przodu, przez co spanikowałam. Miałam rację! Jestem śledzona i z pewnością ludzie są od Itachiego, który zamierza jak najszybciej się ze mną spotkać. Nie chciałam widzieć bruneta. Wolałam unikać szerokim łukiem.
Znalazłam się przy kawiarni. Odetchnęłam z ulgą, wchodząc do środka.
- Sakura! – pomachała do mnie Ino, kiedy podeszłam do nich. Zdjęłam płaszczyk, po czym przewiesiłam przez oparcie siedzenia, a torebkę położyłam z tyłu za plecami na fotelu.
- Sasuke jeszcze nie ma?
- Poszedł złożyć zamówienie – Ino wskazała na wracającego szatyna – Powiedz nam, jak się czujesz, kiedy Itachi wyszedł na wolność?
- Nie mam z tym problemu – skłamałam. Miałam z tym duży problem. Nie chciałam aby wychodził tak wcześnie, dopóki nie skończę studiów. Nie miałam na to wpływu, ponieważ zadziałał Fugaku, który kochał swoich synów ponad wszystko, a teraz dorobi się z pewnością kolejnego cudownego dziecka.
- Naprawdę? – zdziwiła się Ino – Myślałam, że zaczniesz panikować, jak to ty. W końcu nie wyjechałaś tak jak chciałaś, podczas jego odsiadki, więc chciałam wiedzieć jak się czujesz. Nie boisz się konsekwencji?
- Czasami nie potrafisz trzymać języka za zębami – spojrzeliśmy na siebie. Byliśmy kumpelami, ale nie akceptowałam zdziry do końca. Rozmawiałam z nią tylko ze względu Sasuke. Jest z nią i muszę zaakceptować wolę bruneta. – Nie twoja sprawa co o tym myślę. Nie interesuje się Itachim od ponad pięciu lat, więc jakbyś była łaska zamknij jadaczkę.
- Ucierpisz na tym
- Ty za to byś tego nie przeżyła – zakpiłam.
- Dziewczyny! Uspokójcie się. Nie chcecie chyba, aby Sasuke was usłyszał – powiadomił Naruto i podrapał się po potylicy. Zażenowany nasza kłótnią popatrzył na Sasuke, który szedł z tacą.
- Sakuro, zmówiłem dla ciebie czarną kawę i ciastko. Może być?
- Trafiłeś w sedno – uśmiechnęłam się, aby nie wiedział o naszej chwilowej sprzeczce dotyczącej starszego z Uchiha. Wolałam nie mieszać do tego przyjaciele, bo dosyć wycierpiał przez postępowania brata, a cieszył się, gdy usłyszał o wolności . W końcu od wielu lat brał z Itachiego przykład. To Jego ideał!
- Dobrze dzisiaj spałaś? – spojrzał prosto w oczy.
- Nie było źle, bywały gorsze dni.
- Przyznaj się, że nie mogłaś zasnąć. Koszmary cię nawiedzały – zakpiła Ino. Jak zawsze lubiła mnie drażnić, ponieważ zauważyła, jak Sasuke zachowuje się w stosunku do mnie. Wyznał mi raz miłość, ale został odrzucony. W tamtym czasie podkochiwałam się w jego bracie.
- On jest już w domu? – spojrzałam na Sasuke. Patrzył prosto w moje oczy.
-Tak – czułam jak zawahał się z odpowiedział. Nie chciał mnie martwić, ale i tak dowiedziałam się wszystkiego wcześniej. Nie musiałam zostawać poinformowana przez przyjaciół. – posłuchaj, najlepiej jak przez jakiś czas nie będziesz do nas przychodzić.
- Źle rozumiesz. Nie ważne czy tam będę, czy też nie. Nasze spotkanie jest nieuniknione. Prędzej czy później do tego dojdzie. Nie widzę problemu z nie przychodzeniem. Nie muszę, ale nawet jeśli nie chcesz to tylko chwilowe.
- Nawet jeśli, to lepiej, abyś tak szybko się z nim nie spotkała.
- I tak się spotka, w końcu robisz w domu imprezę – Sasuke zakrył dłonią oczy i pokręcił głową – No tak, nie chciałeś jej zapraszać z powodu brata. Ona nie ma tak silnego charakteru, jak wszyscy opisują.
Popatrzyłam na Sasuke, które westchnął, widząc moje wyrozumiałe spojrzenie.
- Nie przyszłabym, więc możesz odetchnąć z ulgą. Umówiłam się, że wieczorami będę pomagać profesor przy projekcie. Nie mam na imprezy w tym miesiącu czasu.
- Znowu pomagasz pani doktor? Nie wykorzystuję cię za bardzo? – zaśmiał się Sasuke.
- Lubię to robić, więc nie sprawia mi większej trudności.  
- Na twoim miejscu zamieniłbym to na zabawę. Przepracowujesz się – upiłam łyka kawy, gdy Sasuke zajął się ciastkiem. Zauważyłam, że czarny samochód stoi niedaleko kawiarni i jestem obserwowana przez nieznajome osoby.
Przyjaciele prowadzili rozmowę na temat nadchodzącej imprezy, którą wyrządzali na cześć powrotu Itachiego. Nie mieszałam się, gdyż nie powinnam tam się pojawić. Nie chciałam mieć z tym nic wspólnego. Jedna impreza mniej. Nie muszą także wiedzieć, że całą noc przesiedzę w domu.

Minęło trochę czasu, gdy wskazówka zegara była grubo po czternastej. Pożegnaliśmy się i każdy odszedł w swoje strony. Raz na jakiś czas spotykaliśmy się, aby opowiedzieć stare dzieje lub co wydarzyło się podczas minionego tygodnia. Z Sasuke miałam najwięcej spędzonych chwil. Mikoto – matka dwóch braci – wyciągała mnie na zakupy i zapraszała do siebie, aby wypić herbatę. Wielokrotnie opowiadała na temat małego Itachiego, który zawsze psocił, a Sasuke w czasach młodzieńczych został uznany za  spokojnego, jak aniołek.
Ilekroć to wspominam to wracają najgorsze chwile z potyczki z Itachim. Tego jest za wiele, a musiałam się pozbyć natrętnych uczuć. Nie jest łatwo walczyć z starszym Uchiha, kiedy mota mi w głowie. Zabrał wszystko co miałam, a teraz nie da mi spokoju. Wziął wszystko co kochałam, a sama mu dałam, gdyż serce nie sługa.
Odeszłam w stronę pasażu handlowego.
Szkoda, że nasze relacje tak bardzo się pogorszyły – westchnęłam, gdy spojrzałam w niebo, jak przybrało granatowe kolory. Na policzku poczułam topiący śnieg. Uśmiechnęłam się zadowolona. Kochałam zimę, a najbardziej, gdy krajobraz wyglądał tak magicznie! Bajecznie.
Zagapiłam się i na kogoś wpadłam. Odbiłam się od osoby, ale utrzymałam równowagę.
- Przepraszam, nie zauważyłam pa.. – zmroziło mnie. Osoba, która przede mną stała z nieczułymi oczami, obserwowała mnie z rozbawieniem. On! Stał przede mną, jakby gdyby nic się nie stało. Usta wygięły się w uśmiechy, lecz ciemne tęczówki nie zmieniły wyrazu. – Jeszcze raz przepraszam.
Chciałam zawrócić, ale silna ręka zacisnęła się na przegubie. Obróciłam się do Itachiego, kiedy patrzył na przeciwległa ulice i skinął głową. Czarny samochód odjechał. Obrócił się do szatynki. Trzymała plik dokumentów.
- Jedź do firmy, ojciec cię potrzebuje – ukłoniła się i spojrzała na mnie nienawistnie. Znów zwrócił się do mnie. Czułam przytłaczające zimno. Dreszcze przechodziły po plecach, a nogi nie słuchały. Nie umiałam nimi sterować. Nie w tej chwili.
- Puść mnie – szarpałam rękę.
- Pójdziemy na kawę.
- Dziękuję, ale właśnie wracam z kawiarni.
- To może przyjmiesz zaproszenie na obiad?
- Nie jestem gło… - zamilkłam, gdy usłyszałam własny żołądek. Zaśmiał się i zakrył usta. Zdziwiłam się jego postępowaniem. Takiego Itachiego pokochałam. Pokazywał tylko mi uczucia, jakie naprawdę posiada.
- Propozycja wciąż ważna.
- Nawet jeśli odmówię, zaciągniesz siłą.
- Jak dobrze mnie znasz.
Zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość, gdy serce uderzało o klatkę piersiową. Uczucie strachu przytłaczało mnie, przez co nie umiałam mu odmówić. Pociągnął mnie w stronę najbliższej restauracji.





3 komentarze:

  1. Dlaczego Itachi siedział w więzieniu, przecież on jest taki fajny i spoko? Dlaczego Sakura się go boi? Czekam na nexta i żeby wszystko się wyjaśniło^^
    Neko-chan

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę ale super partówka :) wciągającą, tajemnicza, jednak zbyt roztrzepana, bo nie wiem jak zaszufladkować uczucia Sakury, lecz chyba taki był Twój zamysł, który spowodował u mnie niepewności nad tą bohaterką. Troszeczkę irytuje mnie składnia zdań. Pojawiło się parę błędów ale można przymknąć na to oko. Wydaje mi się, że trochę nierealne jest, by zawartość listu była tak długa jak na zwykły format zdjęcia. Mimo wszystko bomba :)
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)

    Nikkaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń