czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział szósty


Jak zawsze cały tłum ludzi. Lecz dzisiaj robiłam w piwiarni, na dole. Było tu zimniej niż zazwyczaj. A robiła tu jedna kelnerka. Dzisiaj trafiło na mnie. Miałam dużo roboty. Tutaj zawsze się chowają przed policją nieletni popijając alkohol. Byłam zawsze ciekawa jak on smakuje, ale nigdy nie wzięłam odrobinki do buzi. Nie miałam na niego pieniędzy.  Ważniejsze jest wyżywienie i Szkoła. Nic po za tym. Westchnęłam. Bolały mnie nogi od paru godzin. I nie tylko. Też miałam mały prezent nie od kogo innego jak Sasuke. Kość policzkowa mnie bolała przez cały czas. Wiedziałam, że będę miała siniaka. Musi mieć jakiś powód, aby mi to robić. Tylko mnie to teraz najmniej obchodzi. Jak ja się wyśpię? Wcale. Inni po szkole mogą się pouczyć i iść na miasto a ja nie. Musze harować. Muszę wziąć wolne. Z życia musze mieć też trochę zabawy. Przyszli nowi klienci. Byli to Ino i Karin. Dwie fanki Sasuke.
-Podać coś? - zapytałam. Spojrzały na mnie. Chciały pic proszę bardzo. Była to piwiarnia, wszyscy mogli pić. Ale małolaty nie za bardzo. Tylko, ze szef tego nie przestrzegał. Dawał wszystkim. Patrzały na mnie uśmiechając się złowieszczo.
-Popatrzcie. Ty tu pracujesz? No cóż taka jak ty musi jakoś zarabiać. Nie masz odpoczynku, ani czasu wolnego. Ciągle pracujesz. Oj ale będą zdziwieni w szkole, gdy im to opowiemy.   Lubią takie niespodzianki. Będziesz miała podwójnie przechlapane. - mówiła rudo włosa. Były nastawione zawsze do skompromitowania każdego. Nie tylko mnie. Dla nich nawet Naruto był przeszkodom. Do czego? Do miłości Sasuke. Po co zdobyć jego miłość, jak sam musi wybrać. To nie ma sensu.
-To świetnie. Pytałam się czy coś wam podać? - zapytałam.
-Dwa piwa. - wypowiedziały. W ich oczach widziałam blask. Nie ma mowy. Nic mi nie zrobicie. Usłyszałam tupanie po schodach. Była to z pewnością Konan. Miała taki charakterystyczny chód. Rozpoznała bym go wszędzie. Podeszłam do ich stolika i podałam piwa i kachle. Nie wypiła bym nigdy piwa. Najwyżej jedno. Nie wiem jak smakują, ale do spróbowania czemu nie.
-Karin słyszałaś?
-Co?
-O Sasuke, mówią, ze ma jakieś problemy z rodzicami. Tylko, ze to nas nie obchodzi. On jest taki boski. - mówiła i złożyła ręce jakby do pacierza. A może by tak się zemścić. - Nie podsłuchuj. Sasuke się dla ciebie nie nadaje. - wzruszyłam ramionami. I uśmiechnęłam się. Mogłam też trochę w ich głowach poszwankować. Zazdrość robi swoje. A nawet może doprowadzić do zabicia. No cóż, myślę, ze tego nie zrobią. Wymyślę jakąś postać.
-Jak chcecie, ale widziałam go ostatnio tutaj z dziewczyną. Był nawet zadowolony, że z nim jest. Ale jak nie chcecie słuchać. To nie. Nie zmuszam -  chciałam odejść. Byłam pewna, że nie odpuszczą. Są wielkimi fankami. Nie mogą niczego odpuścić. Każda plotka, akt jest dla nich ważna jeśli chodzi o jego osobę.
-Czekaj. - powiedziała Karin. - Powiedz nam coś co się tu działo. Jak to był z dziewczyna? - zapytała. Wiedziałam. Chciały wiedzieć. No bo kto go ubóstwia chce wiedzieć. Nienawidzę tego gnoja. Dla mnie mógłby nie istnieć.
-Sasuke właśnie z tą dziewczyną siedział na tym miejscu. Śmiał się z nią. Pili piwo. Było widać, ze po miedzy nimi jest coś więcej. I myślę, ze już nie macie szans. Chłopak się zakochał po uszy. Dlatego jest na was taki nieczuły. Nie reaguje na wasze uśmieszki, flirty. Nic! Po prostu ma już wybrankę serca. I wy chyba tego nie zmienicie. - mówiłam. Cieszyłam się w duchu, że niosę taką plotkę. Niech trochę zezłoszczą się. Czasami lubię to robić, gdy dotyczy to osoby mojego wroga…
-Jak ona wygląda? Zabijemy ją. - wypowiedziała. A jednak zabiły by ją. Miłość jest okropna. A zazdrość jeszcze gorsza. Wszystko można by zrobić z tego powodu. Nawet się zabić? Możliwe. Lecz nie zrobiłabym tego. Nie mogła bym, bo dla kogo. Nie ma nikogo drogiego mojemu sercu.
-Nie przyglądałam się jej dokładnie. Mówią, ze jest ładna. Naprawdę. - uśmiechnęłam się lekko
-Sakura! - usłyszałam podniesiony głos. Znowu coś zrobiłam. Wykorzystać mogę Konan. Może mi pomoże. Podeszła do mnie i chwyciła za ramię. Była z czegoś zadowolona. Coś musiało się radosnego stać.
-Spytajcie się mojej koleżanki. - nie wiedziała o co chodzi. Popatrzałam na nią. - Wiesz chodzi o Sasuke, który był tu ze swoją dziewczyną - wiedziała o co mi chodzi.
-A tak… Byli tu parę dni temu razem. Miała brązowe włosy, a  w dodatku schludne ciało. Jakby była modelką. A ciało wyzywające. Nie dziwie się Sasuke. Nawet się całowali. Myślałam, że nigdy nie pójdą. Było tu wtedy piekło. - uśmiechnęła się. - No cóż porwę Sakure.  Mam z nią coś do obgadania. - pociągnęła mnie za rękę. Wzięłam tacę. A jednak mi pomogła. Powinnam jej podziękować, ale kto wie z czym mi jeszcze teraz wypali.  - Zwariowałaś? Jeśli się dowiedzą…
-Minie sporo czasu - przerwałam jej.
-Dobra. Ale ja nie po to. Mam do ciebie wielką prośbę. - patrzałam na nią. Było jakoś dziwnie. Ona ma jakąś prośbę do mnie? Nigdy to się nie zdarzało. Pierwszy raz. - Czy mogę zostać za ciebie na sprzątanie? - ja się chyba przesłyszałam. Te słowa wyszły z jej ust? Ta chyba i dzisiaj uratuje tym życie. Jestem już wykończona tym wszystkim.  Chciałabym jeden raz wyspać się. To jest nie możliwe. Coś tu nie gra. Ona nigdy nie chciała zostawać po godzinach.
-Jak chcesz to możesz. To będę się zwijała. Bo już skończyłam pracę.
-A i jeszcze jedno. Przepraszam cię za wczoraj, miałam zły dzień. - uśmiechnęłam się. Może będzie lepiej, co było nie możliwe w moim przypadku. Nie będę miała przyjaciół. A teraz w szkole znalazła się jedna, która rozmawia i mi doradza. A wychowawca? Co on chce ode mnie?! Daje mi rady, nie wiadomo po co. Sama sobie poradziła bym. Jestem dosyć dorosła. Lecz czasami dziecinne mam zagrywki. Tak jak dzisiaj w szkole, chęć zabicia. To było głupie. Ruszyłam na górę, na restaurację. Usiałam znaleźć się u szefa. Muszę chociaż raz wziąć wolne.  Na ten weekend. Wkroczyłam na sale restauracyjną. Unosił się aromat potraf, alkoholu. Było słychać śmiechy i rozmowy. Poczułam na sobie spojrzenie. Rozejrzałam się. Moim oczom ukazał się siwowłosy mężczyzna. Ten co wczoraj. Wpatrywał się we mnie. Wywróciłam oczami. Weszłam do pomieszczenia, gdzie zamknęłam drzwi za sobą. Prowadziły do szatni, a obok do gabinetu szefa. Zapukałam. Usłyszałam donośne proszę. Miałam nadzieję, że mi da  wolne.
-Sakura? Co cię do mnie sprowadza? - zapytał.
-Chciałabym zapytać. Czy mogła bym wziąć wolne na weekend. - spojrzał na mnie i na grafik, gdzie zawsze miał wypisane czy nie ma żadnej większej imprezy.
-Możesz. Nie ma żadnej większej imprezy. Więc odpocznij przez te dwa dni. Konan była u ciebie zapytać się czy może zrobić za ciebie porządki, bo chciała?!
-Tak była. Zgodziłam się. - wypowiedziałam i uśmiechnęłam się. Czy może między nimi coś jest? To dlatego ona. No proszę. Tylko życzyć im powodzenia. Nie mogę nic innego zrobić. Wyszłam z gabinetu szefa. Wolna już nie będę od niczego. Od Sasuke jestem uwięziona, od całej szkoły także. No prawie. Nie wliczam w to nauczycieli i dwóch dziewczyn. Oni zachowują się normalnie w stosunku do mnie. Wyszłam ubrana w szkolny mundurek. Widziałam jak trzech klientów przygląda się mojej osobie, a jeden z nich pokazał palców i chyba coś powiedział o mnie. Często tak jest, a reszta z nich kiwnęli głowami. Uśmiechnęli się.  Wyszłam z pomieszczenia. Było ciemno, a na niebie dominował księżyc wraz z gwiazdami, błyszczały na jasny kolor. Cóż trzeba znowu iść przez park. Muszę znaleźć się szybciej w domu. Szłam ze spuszczoną głowa. Momentalnie spojrzała przed siebie. Nikogo nie zauważyłam w ciemnościach, ale momentalnie zauważyłam znanego mi mężczyznę. Nie chciałam nawet go widzieć. Dosyć, że mam spotkanie z nim w szkole. To i tak mnie wszystko dręczy. Teraz muszę się jeszcze mu zwierzać z wszystkiego, bo chce mi pomóc. Nie potrzebuje nikogo pomocy. Nawet jego. Jestem dosyć odpowiedzialna. On też stanął. Wpatrywał się we mnie. Ruszyłam przez park szybkim krokiem, nie chciałam go widzieć, Anie z nim rozmaić. Chciałam być sama. Zawsze tą drogę pokonywałam samotnie. I ma tak zostać. Zauważyłam jego jak idzie za mną. Przyśpieszyłam. Spojrzałam się za siebie. Nie widziałam go. Zwolniłam co spowodowało, ze zatrzymałam się i oparłam się o korę drzewa. Westchnęłam głośno.
-Czemu uciekałaś? - usłyszałam tuż przy uchu pytanie należące do Niego. Nie byłam z tego zadowolona. Jeszcze musze z nim rozmawiać? Tylko nie to. Razem opieraliśmy się o drzewo. Spojrzałam na niego. Wpatrywał się w niego. Teraz jakbym widziała w nim wiele uczuć. Lubił to? Spojrzał się na powrót na mnie. Odwróciłam wzrok.  Nie chciałam na niego spojrzeć. Lecz był inaczej ubrany. Miał granatowe jeansy poszarpane na udzie i kolanie. A bluzkę białą, ale rozpiętą u góry. Widziałam wzrok, który nie był dla mnie przyjemny.  - Dlaczego się nie uczysz? Nie powinnaś o tak później porze chodzić po mieście. - wypowiedział. Oderwałam się od kory i szłam w stronę domu. Miałam szczęście, ze nie zauważył mojego siniaka na policzku i podbitego lekko oka.
-To nie pana interes. Niech pan wreszcie przestanie z tym zainteresowaniem. Nie chcę niczyjej pomocy! - odeszłam wściekła od niego. Nie chciałam już go więcej razy słuchać. To było nie możliwe. Bo jest jeszcze Szkoła. Aby nic ode mnie nie chciał. Czułam na sobie jeszcze wzrok bruneta. On jest dziwny. Nawet mnie nie zna, a chce pomóc. Uśmiechnęłam się. Jutro jeszcze Szkoła i wolne od pracy, więc pójdę do centrum handlowego. Dawno w nim nie byłam. Trzeba sobie jakieś ciuchy kupić, ale jakie?! Niedługo jest bal, na który oczywiście nie idę. Dlaczego? Po pierwsze nie chcą mnie tam, po drugie jeszcze nikt mnie nie zaprosił, a po trzecie mam pracę. Wszystko się komplikuje. Ale nie miałabym iść tam po co.  Byłabym nie do przyjęcia przez uczniów na tym balu maturalnym. Niedługo koniec roku, który spędzę tez w pracy. Zatrzymałam się przed domem. Usłyszałam krzyki dobiegające za moich pleców. Nie chciałam się przekonać co tam się dzieje. Wolałam wejść do domu. Ruszyłam do budynku, w którym mogłam chociaż odpocząć. Nie myślałam nad tym czy ktoś śpi czy nie. Weszłam po cichu… Zauważyłam tatę pijącego swoje piwo i oglądającego telewizję. Tak jest zawsze, gdy przychodzę. Nie narzekam na to. Trochę mi przeszkadzał ten odór piwa.
-Sakura. - wypowiedział. Spojrzał na mnie. Zdjęłam buty. Miałam dosyć wszystkiego. A w szczególności pracy. Wykańczała mnie najbardziej ze wszystkiego. Nauka nie była straszna, bardziej praca. Podeszłam do ojca, który teraz patrzał na telewizor. Wyciągnął do mnie rękę - Dawaj.
-Nie dostałam jeszcze wypłaty. Dopiero pod koniec miesiąca. - mówiłam. Przeniósł na mnie pijany wzrok. Widziałam w nim wściekłość. Tylko nie to. Znowu mam dostać. Ja mam tego dosyć. Jak to możliwe, że jestem tak wykorzystywana nawet przez ojca. Chciałbym, aby znalazł sobie pracę. Łatwiej by nam było. Tylko jest problem mu się nie chce.
-Nie dostałaś? Kłamiesz!
-Wcale nie. Nie dostałam wypłaty. - mówiłam spokojnie. Chwycił moja prawą rękę, a druga trzymał  kabel. Zawsze nim dostawałam, gdy nie dawałam pieniędzy. Moja ręka się trzęsła. Tamte już zniknęły po paru tygodniach to mają się pojawić następne. Pręgi. One będą długo trzymać się na delikatnej skórze. Próbowałam wyrwać rękę, ale ścisnął rękę. Zapiszczałam czując ból. Kolejny raz i następny. Tak przez niecałe pięć minut. Puścił ręce.
-To cię nauczy szacunku do mnie. Masz mi przynieść jutro pieniądze, zrozumiałaś?! - mówił srogo. Chciał drugą rękę, aby mi zostawić ślad po nieposłuszeństwie. Chciałam odejść, ale złapał mnie za lewą rękę. Pociągnął. Upadłam przy fotelu. Czułam znowu ból. Płakałam. Bolało, ile jeszcze takie cos potrwa?! Ja go kocham. Znienawidzić nie potrafię go. Jest moim ojcem, dzięki niemu jestem na tym świecie. Jak mogłabym w taki sposób go nienawidzić.
Kolejne pięć długich minut minęło na cierpieniu mojej duszy jak i ciała. - Na dzisiaj to tyle. Jutro będzie mocniej jak nie przyniesiesz pieniędzy.- wstałam. Łzy ciekły mi po policzkach strumieniem. A dłonie? Pulsowały jakby żywym ogniem. To wszystko mnie bolało. A serce jeszcze bardziej widząc jak mój ojciec zmienił się przez alkohol. To dla niego stało się nałogiem. A bicie mnie też. To był nawyk u niego. Silny nawyk! Weszłam do swojego pokoju i zauważyłam, że jest otwarte okno a nie zostawiałam. Mama musiała być u mnie. Zawsze kochana i opiekuńcza. A jeszcze nie idzie jej wyleczyć. Ma silnego raca macicy. Lekarze nic nie mogą poradzić. Zostało parę miesięcy. I jedyne co mogę zrobić to zarabiać, aby wszystko poszło dobrze. Zamknęłam drzwi za sobą i usiadłam za biurkiem włączając lampkę. Zaczęłam odrabiać lekcje. A jutro jeszcze sprawdzian z biologii. Musze się na nią nauczyć. Wyciągnęłam książkę wraz z zeszytem i zaczęłam się uczyć na sprawdzian.

~*~
No rozdział. Myślę, ze dobrze wyszedł. Starałam się jak mogłam.
Nie mam humoru dlatego wzięłam trochę z Sakura to poturbowanie.
Jestem wdzięczna, ze taki badziew czytacie.
Pozdrawiam.

3 komentarze:

  1. Hm... Coś mi tutaj do końca nie pasuje z relacją między Sakurą, a jej ojcem. Na początku, w prologu, zapowiadasz, że ojciec jest alkoholikiem, ale "bezpiecznym". W następnych rozdziałach temu dowodzisz mówiąc między innymi, że jej to nie przeszkadza... A w tym nagle: ni z gruszki ni z pietruszki - Sakura dostaje w pie***ol. Nie wiem dlaczego, ale w jakiś sposób ta sytuacja mnie nie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie autorka zmieniła zdanie. XD bardziej mnie wkurza to że Sakura wiecznie użala się nad sobą i do tego usprawiedliwia się. To sprawia że postać irytuje. ale cóż kto co lubi

      Usuń
  2. @Kira w pewnym starym serialu była podobna sytuacja. Dziewczyna wytłumaczyła to tym, że mimo wszystko to jej ojciec i że go kocha przez co nie potrafi mu się przeciwstawić, a co do tego, że jest bezpiecznym alkoholikiem to chyba rzeczywiście błąd autorki ;>

    OdpowiedzUsuń