czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział siódmy


DEDYKACJA DLA NESSY



Znowu nie spałam ani minuty. Jak to możliwe? Tylko uczyłam się. Jedyne co zrobiłam to kąpiel na przebudzenie. To mi zawsze pomagało w dalszą część nauki. Bałam się jeszcze o jedno. Dzisiaj nie dostanę wypłaty. Podwójnie dostanę za karę, ze nie przyniosłam ojcu pieniędzy. A moje ręce? Są teraz szkaradne. Mam na zewnętrznej części pręgi. Porządnie nie mogę palców zgiąć. Boli za każdym ich ruchem. I jak ja mam to ukryć przed wychowawcą. Mamy dzisiaj z nim lekcje. Drugą. Będę musiała jakoś schować rękę. Ciekawe czy puści nas, abyśmy mieli wolne?!  Niemożliwe tym razem. Łzy poleciały po policzkach z bólu. To jest ta rzeczywistość. Moja rzeczywistość. Pełna bólu. Powiedział mi, ze wszystko się odmieni? Tak na pewno, ale na gorsze. Szłam spokojnie. Chciałam nawet się spóźnić, aby nikt nie zauważył co się ze mną stało. Chociaż, aby wszyscy weszli do klasy. Usłyszałam pisk opon hamujących. Zauważyłam przed sobą srebrny samochód. Nie znałam go, ale ten układ włosów znałam bardzo dobrze. Ale było to porsche. Doszłam do niego. Drzwi automatycznie się przede mną otworzyły.
-Wsiadaj. Podwiozę cię. - usłyszałam ten głos. I niby ja mam z nim jechać? Co tu się porobiło? To nie jest mój świat. To jest horror z filmu.
-Nie, dziękuję. Przejdę się. - wypowiedziałam. Nie chciałam z nim jechać. Nie miałam jakoś ochoty na to. Jeszcze sobie coś pomyślą. To i tak tylko nauczyciel. A mnie żaden by nie chciał. A ja bym nie chciała Uchiha. To są gnoje. Mnie szczególnie dziwi, że Sasuke ma tyle wiernych fanek. Ja bym już z niego zrezygnowała. - Masz sekundę, aby wsiąść. - Patrzałam na niego..  Westchnęłam widząc jego wzrok. Oni mają to do siebie, że potrafią przekonywać nawet wzrokiem. Nie pomyślałabym, że tak może kiedyś na mnie wpłynąć wzrok jednego z Uchiha. Wsiadłam i zamknęłam drzwi. Miał odsłonięty dach. Ruszył z piskiem opon. Był szalony tak jeździć. Zapięłam pas i chciał schować ręce, aby nie zauważył. Włosy latały mi we wszystkie strony. Chwyciłam je do przodu i trzymałam, aby nie uciekły ponownie. Zatrzymał się. Teraz zauważyłam, że już jesteśmy.
-Pan jest szalony. - uśmiechnął się. Odpięłam pas, wzięłam swoją torbę. Miałam nadzieję, że niczego nie zauważył. Tylko o to mogę się modlić. Chcę, aby nikt w moje życie się nie wtrącał. To będzie najlepszy sposób.
-Sakura czekaj. Co ci się stało w dłonie? - zapytał. Szłam dalej udając, że nie usłyszałam. Wiedziałam, że nie przeoczy niczego. Jego oczy są wszędzie. Musi wszystko zauważyć. Uchiha! Każdego z po kolei można znienawidzić. Ten za przedrażnienie, a ten za swoją ciekawość. Wszyscy się na mnie patrzeli. No tak przyjechałam z nauczycielem. Zaraz rozniesie się plotka, że z nim się spotykam. Tak, jasne. Wyobraźnia. Weszłam do budynku. Każdy na mnie się patrzał podejrzliwie. O co im do cholery chodzi? Nic nie zrobiłam. Podeszłam do swojej szafki i otworzyłam ją. Nic się nie stało. To chyba jakiś cud. Sasuke nic nie kombinował? Nie coś tu nie gra. Spojrzałam w tył. Sasuke tam stał i wpatrywał się we mnie. Ale chyba nie całkiem we mnie. W moją dłoń, która miałam na drzwiczkach od szafki. Musiał być zaciekawiony pręgami. Z pewnością mu to radość sprawi. Trzasnęłam drzwiczkami.  Ruszyłam do klasy. Ktoś się na mnie zawiesił. Znałam już to. Była to moja przyjaciółka. Ale czy mogę ją tak nazywać? Znamy się zaledwie parę dni.
-Sakura! Zastanowiłaś się?! - zapytała uśmiechając się.
-Nad czym? - zapytałam. Stanęła przy mnie. Była tak wesołą, że nie wiedziałam co mam mówić. Wzięłam obie ręce do tyłu wraz z teczką.
-Nad moja propozycją. Pójdziesz w sobotę? - zapytała mnie.
-Jasne. Mogę pójść. Załatwiłam wszystko.  - uśmiechnęłam się. Byłam dosyć skrępowana przy niej i wszystkich kto ze mną rozmawiał. Byłam pewna, że coś ze mną jest nie tak. Nie powinnam się tak peszyć przy kobitach… A mężczyźni to coś innego. Przy każdym się peszę. Nauczyciele to coś innego. Z nimi trzeba grzecznie rozmawiać. Kultura to rzecz święta. Tylko, że z Itachim przeszłam na inna rozmowę. Bez pozwolenia wyszłam, prawie chciałam krzyknąć. A to nie jest w moim wydaniu. Nigdy tego nie robiłam. Wiedziałam, że to okres dojrzewania. Lecz wątpię. Mam przecież dziewiętnaście lat. Jeszcze jestem tym dzieckiem?! To głupota. Temari chwyciła mnie za policzek i chciała zobaczyć co się mi stało. Musiała tez zauważyć. Patrzała się na policzek i podbite lekko oko z przerażeniem. Jedna dłoń zacisnęła w pięść. Przetarła kciukiem. Syknęłam.
-Uchiha!! - krzyknęła. Chciała pójść, ale próbowałam ją zatrzymać, lecz nie dawałam rady.
-Temari to nie on. Upadłam. To tyle. Nic mi nie zrobił - próbowałam go bronić, ale co ja mogłam. Skoro on to mi zrobił. Nie wiedziałam co mogłam jeszcze powiedzieć. Nie mogłam aż tak go bronić. Razem siebie nienawidziliśmy.  Patrzał się na mnie i na Temari zimnym wzrokiem. Był razem z Naruto, i innymi.  Próbowałam ją powstrzymać, lecz nie miałam tyle siły.
-Nie prawda, gdybyś upadła. Nie było by takiego mocnego. Ja zaraz mu oddam za ciebie - nie miałam już siły ją powstrzymywać. Wyrwała mi się. Chciałam jeszcze ją powstrzymać, ale wtedy uderzyła z pięści Sasuke. Upadł na podłodze. Z koniuszka ust leciała mu krew. Spojrzał na mnie wściekły, jakbym to ja mu to zrobiła. Teraz to oberwę jeszcze od niego dwa razy mocniej. Podeszłam do Temari i osłoniłam Sasuke. Powstrzymywałam ją.
-Przestań. Powiedziałam przecież Ci, ze to nie on.
-Nie wierzę. Przywalę mu jeszcze jeden raz. - wypowiedziała. Sasuke stał. Stałam po miedzy nich. Widziałam jak chłopacy się napalali na to. Nie chciałam tej konfrontacji. Wolałabym, aby nic się takiego nie stało.
-Co tu się dzieje! - powiedział ktoś głośno. Spojrzałam na właściciela głosu. To był Itachi. Brat Sasuke. Temari mamy przerąbane. Jak mogłaś tak się ponieść. Przecież wiadomo, ze to pójdzie na mnie.  A ty nie możesz iść do dyrektora jesteś w tej szkole nowa. - Kto zaczął! - nikt się nie poznawał. Leciało tylko On, Ona. Nie chciała się przyznać. - Jeśli żadno z was nie chce się przyznać. To idziecie do dyrektora. - obydwoje ruszyli do gabinetu dyrektorki za Itachim. Nie mogę pozwolić na to co ja mam zrobić? Zwalić to na siebie? Czy coś innego. Nie mam wyjścia. Jak to się mówi żyje się raz.
-Nie, to nie tak. - wypowiedziałam głośniej. Wychowawca zatrzymał się i popatrzał na mnie. Nie spojrzałam na niego. Wiedziałam, że na mnie patrzy. Nie miałam przy sobie torby leżała daleko przede mną. - To przeze mnie. Nie doszło by do tego, gdyby nie była… - nie dokończyłam
-Jeśli tak. Zamiast nich ty idziesz ze mną do gabinetu. - ruszył, a ja za nim. Broniłam Temari.. Nie Sasuke. Nie mogłam tak jej zostawić. Ona była dla mnie teraz kimś ważnym. Broniła mnie, a ja teraz musze ją obronić. Wzięłam torbę po drodze i szłam za nim. Patrzałam na jego plecy. Oczywiście biała koszula. Wczoraj wyglądał lepiej. Nie był tak elegancko ubrany. Chociaż muszę przyznać nawet teraz jest w tym przystojny. A po co ja o tym myślę. To chore!
-Sakura co ty robisz! - krzyk Temari. Wybacz mi. Wolę za ciebie dostać jakąś karę. Weszliśmy do gabinetu dyrektora.
-Co się stało? - zapytała Tsunade. Nie patrzałam na nią. Itachi przeniósł wzrok na mnie. Chciał, abym ja wyjaśniła.
-Więc chodzi o to, ze Sasuke dostał przeze mnie od Temari. Bo ona myślała, ze mnie uderzył. - wypowiedziałam. Nadal miałam spuszczoną głowę.
-A zrobił ci? - tym razem zapytał Itachi.
-Nie. - nerwowo splotłam ze sobą palce. Bawiąc się nimi co chwilę. Wiedziałam, ze mogli zauważyć to. Ale tak zawsze miałam. Byłam nieśmiałą osobą. Nie potrafiłam być otwarta. Wszystko chowałam w sobie.
-Sakura wiesz, ze zawsze możesz wszystko powiedzieć. Tak samo…
-Nic mi nie jest. Wszystko jest w jak najlepszym porządku - uśmiechnęłam się do Tsunade. Ona mnie rozumiała, ale była tak samo uparta jak Itachi. Chcieli mi pomóc za wszelką cenę. I po co? Musze sama sobie radzić w życiu. Każdy musi. Nikt nie musi pomagać takiej jak ja. Jestem taka jaka jestem.
-Wiesz, ze to tobie musze dać znowu karę za…
-Wiem. - wypowiedziałam. Czułam na sobie wzrok Itachiego. Poznała bym go wszędzie. Był taki przeszywający. Od razu wiedziałam, ze to jest właśnie On. W porównaniu z Sasuke miał inny. Można było cos odczytać innego.
-Więc…
-Tsunade jeśli pozwolisz, to ja chciałbym wymierzyć jej karę. - mówił. Nie. Proszę Pani Tsunade nie zgadzaj się na to wszystkiego. Nie chcę, aby nauczyciel dawał mi karę. Chcę, abyś ty. Proszę.
-Dobrze. Jest to twoja wychowanka. Więc nie mam nic przeciwko. - no i świetnie. Co wymyśli? Nie chcę z nim siedzieć. Tylko nie to ja zwariuje z nim.
-Sakura będziesz po lekcjach trzy godziny siedziała ze mną w klasie i pomagała.
-Trzy godziny?! -prawie krzyknęłam. Nie chciałam z nim siedzieć. Dlaczego zawsze wszystko indzie na odwrót nie po mojej myśli. Wszystko. Mam nadzieję, że wszystko się kiedyś odwróci.
-Coś nie pasuje? Od dzisiaj zaczynasz. Chyba może iść, prawda Tsunade?
-Tak. A ty chcesz o czymś porozmawiać?
-Tak. - wypowiedział. A ja ruszyłam do wyjścia. Przecież ja mam prace po szkole co ja powiem szefowi. Musze siedzieć w szkole z nauczycielem trzy godziny, ponieważ dostałam taką karę za to, że broniłam koleżanki. Wolałam już siedzieć w szkole niż harować, ale będę musiała to wytłumaczyć. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o ścianę obok.
-Więc o co chodzi? - zapytała Tsunade.
-Co się dzieje z Sakurą? Już parę razy widzę jak jest poobijana. Ma siniaki, a jeszcze te pręgi na dłoniach. Czy ona nie jest bita przez rodziców? - zapytał. Rodziców nie, ale ojca tak. Tylko, że nie mam tego w najmniejszych intencjach nikomu mówić. Nawet Tsunade tego nie wie. - Przecież pani uwadze też to nie uszło. Te siniaki, które ma. To są od bicia. A jeszcze ma  podpuchnięte prawe oko. Chyba powinniśmy to zgłosić. - drgnęłam. I co stracę dom? Wszystko. Jedynie matka mi zostanie. I tak samo będę traktowana, ale przez uczniów.
-Itachi - westchnięcie - Dawno już to zauważyłam.
-To dlaczego pani nic nie robi? - zapytał ją z podniesionym głosem. Czułam, ze jest zdenerwowany.
-Robiłam. Tylko, że nic nie mogłam osiągnąć. Uczniowie z całej szkoły jej nienawidzę, a nie wiem z jakiego powodu. Może dlatego, ze pochodzi z biedniejszej rodziny. Ale ta dziewczyna ma talent, a oni widzą w niej nic nie wartą dziewczynę - po policzkach spłynęły mi łzy. - Ona od nikogo nie chce pomocy. W szkole sobie radzi dobrze. Gdy chciałam z nią się spotkać po szkole w domu. Nie zastałam jej. Matka mi powiedziała, że wróci bardzo późno  bo pracuje. - ona byłą w moim domu. Po co? Co chciała wiedzieć? I teraz wie to Itachi, ze pracuje, aby utrzymać rodzinę.  Co ja mam zrobić z tym wszystkim? Wyjdę na idiotkę. Teraz kłamstwa na nic się nie zdadzą - I lepiej, abyś nic nie robił. Ona tego nie chce.
-Nie! Nie będę patrzał jak Sakura w dzień w dzień do szkoły przychodzi poobijana. Ona jest moją wychowanką i zamierzam jej pomóc bez względu na to jakie jest jej zdanie. Będzie musiała się z tym pogodzić, że jest ktoś kto chce, aby z nią było dobrze. Nie pozwolę, aby przychodziła w takim stanie do szkoły. - usłyszałam jak zamilkł.
-Itachi. A co chcesz zrobić? - zapytała Tsunade. Najwidoczniej już szedł do wyjścia.
-Porozmawiać z jej rodzicami - drgnęłam. Był przy drzwiach. Szybkim krokiem odeszłam nie chciałam, aby mnie zauważył. Dzwonka na lekcje jeszcze nie było. Widziałam Naruto, który rozmawiał z Hinata i Sasuke stał przy nim. A dziewczyny wzdychały na jego widok. Ino i Karin wpatrywały się we mnie zadziornie. Zauważyłam przy klasie mojej Temari.
-I jak? - zapytała
-Dobrze. Jedynie trzy godziny kozy z wychowawcą. - westchnęłam i uśmiechnęłam się. Czułam na sobie znienawidzony wzrok. Patrzy się na mnie chyba cały ranek jak na razie. Ciekawe co będzie później. Jak zareaguje na jego zachowanie. I dzisiaj kolejny raz od niego dostanę.
-Twoim wychowawca jest Itachi, co nie? - kiwnęłam głową - No to masz luz. Nie jest taki zły. Wręcz zabawny. Nasza klasa go lubi. Mówią, ze jest lepszy od Kurenai. Bo gdy trzeba potrafi pomóc lub zażartować. Nie martw się. Z nim nie będzie źle. Tylko w ocenianiu jest srogi. A tak to spoko gość. Jest inny niż Sasuke. Uchiha jednak się wyróżniają. - zauważyłam jak Itachi przechodzi obok i wchodzi do klasy naprzeciwko.  Gorzej będzie dla mnie, gdy się dowie, że dostałam po rękach od swojego ojca. Zadzwonił dzwonek na lekcje. - To do zobaczenia Sakura na przerwie. - weszłam do klasy. I usiadłam na miejscu. Pierwsza była biologia. I w dodatku sprawdzian. Jestem nauczona, ale jak ja nawet nie spałam jednej minuty nie wiem co zrobię w pracy. Będę zmęczona.
Do pomieszczenia weszła Tsunade. Była nauczycielem od biologii. Lubiłam bardzo biologię. To był mój ulubiony przedmiot. Była bardzo doświadczona w medycynie. Była najlepsza jaką znam. Ona mnie wiele nauczyła. Tylko, że teraz nie będzie tak dobrze jak wcześniej. Czułam na sobie wzrok Sasuke. Obróciłam się lekko. Wpatrywał się we mnie. Tsunade rozdała kartki z pytaniami. Wpatrywałam się w nie.
-Macie całą godzinę. - usiadła za biurkiem i wpatrywała się w każdego po kolei. Obserwowała zawsze czy ktoś nie ściąga. Kiedyś przyłapała Naruto na ściąganiu. Trzeba wziąć się do roboty. Pisałam z bólem to wszystko. Dlaczego? Za każdym ruchem dłoni bolała mnie. Chciałabym, aby to wszystko się skończyło. A kiedy się skończy? Skończy z dniem mojej śmierci. Myślałam, że skończy się z dniem kiedy skocze z dachu. Ale nie. Uratowana zostałam. I za co? Życie daje mi w kość. Tak chce Bóg i muszę iść przez ciężką drogę sama.
Robiłam wszystko w skupieniu. Byłam przy ostatnim zadaniu. Nie było trudne. Dla mnie te zadania w ogóle nie były trudne. Znałam je z gimnazjum. Więc szło mi wszystko z łatwością. Bardziej bałam się, że Naruto znowu dostanie jedynkę. Tak, o niego zawsze się bałam. Chciałam, aby raz dostał pięć. Spojrzałam w bok. Pisał zawzięcie. Może się wreszcie czegoś nauczył. Uśmiechnęłam się. Skończyłam ostatnie zadanie. Wszystko jeszcze raz przeczytałam. Wszystko miałam dobrze. Odłożyłam na bok ławki. Wpatrywałam się w widok za oknem. Dzisiaj po szkole jest mecz piłki nożnej. I tak nigdy na niego nie chodziłam. Nie lubiłam. A dzisiaj jest piękny dzień. Tsunade wzięła moją kartkę, usiadła. Zaczęła czytać. Widziałam na jej ustach mały uśmiech. Zadzwonił dzwonek na przerwę. Westchnęłam. Teraz czeka nas lekcja historii z wychowawcą. Nie cierpię tego wszystkiego. Wstałam i spakowałam swój piórnik. Ruszyłam do wyjścia. Nie szłam z nikim jak zawsze. Obok mnie zaczął iść Sasuke. Co było dla mnie bardzo dziwne. Ja mam po prostu przywidzenia. Przyśpieszył. A ja szłam tym samym krokiem. Nie zaczepił mnie, nic nie powiedział. Dziwne.
Weszłam do klasy.
-Naruto proszę cię przymknij się! - mówił zrezygnowany Sasuke. Masował sobie szczękę. Bolało z pewnością go. Nie dziwię się. Dostał z pięści w twarz. Zamachnęła się tak, że poleciała mu krew.
-Nie. Pytam się dlaczego dostałeś? Przecież broniła Sakury. Musiałeś coś jej zrobić. Co ty jej zrobiłeś? - zapytał. Patrzał się zimno na Naruto, który był ciekawy wszystkiego. Za każdym razem.
-Nic. - kłamał. Wiedziałam, ze się do niczego nie przyzna. Taki egoistyczny dupek. Usiadłam do ławki.
-Jesteś jakiś dziwny dzisiaj. Nie obecny. - wypowiedział. I bawił się swoim długopisem. A ja wyciągnęłam jeden zeszyt z słowami piosenki. Wiedziałam, ze każdy myśli, że się uczę. Na pewno nie zrozumieją, że to zeszyt ze słowami i nutami.
-A czy każdego dnia musze być obecny. Daj mi pomyśleć o wszystkim. Nie mam czasu na głupoty w twoim wydaniu.  I przymknij się wreszcie. - wypowiedział. Nie spojrzałam na niego. Nie było takiej potrzeby. Ale czułam jego wzrok.
-Gbur. - usłyszałam jak ktoś wstaje. I szepty. Nie zrozumiałam ich. A potem śmiech Naruto. Wiedziałam już, ze to wszystko było o mnie. Trzask. Spojrzałam się w bok. Blondyn leżał na ławce. A Sasuke stał nad nim. Chwycił go za kołnierz koszuli i zaczął szarpać nim.
-Co ty sobie myślisz wygadując takie głupoty. - do pomieszczenia weszły dziewczyny i Hinata. Schowałam zeszyt. Widziałam w jej oczach ból. Nie chciała, aby się pobili. - Czy ciebie kompletnie pogięło. Nie mam czasu na uczucia, i w dodatku miłosne. - wstałam. I obróciłam się do nich.
-Puść go. - wypowiedziałam. Spojrzał na mnie wściekły.
-Nie wtrącaj się. Zajmij się czymś własnym. - wypowiedział. - Nic nie wiesz. Więc radzę ci zamknąć tą swoją jadaczkę. Nie lubię takich jak ty. Jak się jeszcze raz wtrącisz do czegoś to zrobię ci coś.
-Przyzwyczajona już do tego jestem. - patrzał się na mnie i puścił blondyna. Usiadł. A Sasuke patrzał na mnie wściekły. Hinata podbiegła do Naruto, który masował sobie głowę, w która uderzył się. Usiadłam i w tym momencie zadzwonił dzwonek obwieszczający rozpoczęcie lekcji. Do pomieszczenia wszedł wysoki brunet z jakąś kartką. Nie spojrzałam na niego. Miałam schowane dłonie, aby nie widział moich ran.
-Mam dla was wiadomość. W szkole odbywa się konkurs koszykówki. Jest też główna nagroda, która wynosi tysiąc jenów - drgnęłam lekko. Przydało by się, ale co ja mogę. Nie mogę wziąć udziału w tym sporcie. Nie mam na niego czasu - Dwa na dwa. Konkurs polega na tym, że wychowawca i uczeń będą razem w drużynie. Będą konkurować po między innymi klasami. Drużyna, która wygra bierze pieniądze. Odbędą się za tydzień. - mówił. Nie słyszałam o takich zawodach.  Popatrzałam w bok. Oni chyba też nie. - Więc kto jest chętny? - zapytał. Zauważyłam, że cała klasa się zgłosiła. Oczywiście jak zawsze ja nie. Nie chciałam. Może były pieniądze. Tylko, że ja nie będę się w takie coś bawiła. Mam ważniejsze sprawy do roboty. Ciekawi kogo wybierze. Swoje braciszka oczywiście.
-Sakura - wypowiedział. A ja się na niego popatrzałam. Ciekawe co chce, znowu?
-Słucham?
-Ciebie wybrałem. - mówił. Patrzałam się z niedowierzaniem na niego.
-Nie zgłosiłam się. - nie chciałam w tym występować. Po co? Pieniądze tez można zdobyć w inny sposób. Pracować… Wolałabym w ogóle nie przyjść w te szeregi szkoły.
-Dlatego cię wybrałem. - jęczenie innych. Dla nich tez była potrzebne pieniądze, ale do czegoś innego niż mnie. Im dla zabawy, a mnie na rodzinę. Mam swoje oszczędności. Dlatego muszę w ten weekend wyskoczyć na zakupy z Temari. Mam stare ciuchy. A muszę jak najszybciej kupić nowości. Odwróciłam wzrok. Już na nikogo nie chciałam patrzeć. Wkopuje mnie we wszystko. I jeszcze z nim w drużynie. To cos nie logicznego. Nie chcę być z nim. Wszystko co z nim związane jest jakoś na nie! To się już nie zmieni.
-Jeszcze jedna sprawa. Chodzi o bal maturalny. - gorzej być nie mogło. Nawet na niego nie zamierzam pójść. - Moi koledzy chcą znaleźć jedną dziewczynę z szkoły, która śpiewała piosenkę. Rozdam wam te słowa dziewczyny. A wy to zaśpiewacie na balu. - słowa, moje słowa. Jak to. Nie mogli ich mieć. Jedynie jakby ktoś to wszystko zapamiętał, ale to nie możliwe. Swoje piosenki mam wszystkie zapamiętane. Czasami tez i inne z zespołu „Black Angels”. To już wyjątki. Rozdał kartki, a ja chwyciłam i spojrzałam. A jednak moje słowa. A tytuł piosenki: „Stiupid in love”. Ta melodia. Te słowa. Opowiada o opuszczonej miłości, która dziewczyna chce naprawić. Nie wiem co mnie poniosło, aby to napisać. Nie mam chłopaka. Nikt mnie nigdy nie oszukał. Nie zostawił. Tylko pomiatają mną. To musiało doprowadzić do tego. A morze marzenia. Marzenia o prawdziwej miłości. To może być to. Uśmiechnęłam się lekko. Napisałam ta piosenkę dla wyjątkowej kobiety. Dla matki, która wie co najpiękniejsze w życiu. Nie patrzałam się w kartkę. Raczej w okno.
-Dziewczyny, ale ostrzegam. Jeśli ktoś nie potrafi angielskiego. Niech w ogóle nie przychodzi. - wypowiedział. I tak Ne będę śpiewać. - Tu macie listę. Możecie się zapisać kto chce. Będzie wisiała na głównym holu na tablicy ogłoszeń. Może być najwięcej trzynaście kandydatek. - dobrze, ze ja się nie znajdę w tym gronie. Nawet nie zamierzała bym się w nim znaleźć. Jeszcze Karin i Ino. Nie dziękuję. Wolę już śpiewać w swoim ogrodzie razem z gitarą. Tak miałam własną gitarę. W wolnym czasie wszystko robiłam. Śpiewałam, uczyłam się. Jeszcze nikt mnie nie przyłapał na śpiewaniu. Dosyć dobrze to ukrywałam. Nie było mi to potrzebne. Z tych dwóch nic mi nie było potrzebne. Zadzwonił dzwonek na przerwę. Nareszcie. Dalsze lekcje szybko na pewno miną. Wstałam. I ruszyłam do następnej klasy. Zauważyłam, ze przy Sasuke są dziewczyny i mówią coś do niego. Nie obchodziło mnie to.  I najwidoczniej go tez go nie obchodziło. Ale drgną.
-Jaka dziewczynę? - zapytał - Kto wam to powiedział?
-Nikt waży. Ale czy to prawda? - zapytała rudo włosa.
-Prawda czy nie. To moja sprawa z kim będę się umawiał. - czułam na sobie jego wzrok. Chyba się domyślał kto mógł to wszystko zrobić. I dobrze. Ciekawe co teraz wymyśli. Już nie ma farby? To co dalej. Zwierzęta?! Wzięłam inne ksiązki. Ruszyłam do klasy była na końcu szkoły, gdzie mieśmy zacząć japoński z panem Kakashim.

~*~

Następny napisany. Myślę, że się powiodło. Mam taką nadzieję w każdym razie.
No w moim guście to się udało.
No nic, czekam na waszą ocenę.
Pozdrawiam cieplutko.

2 komentarze:

  1. Dzwonki pojawiają się zbyt szybko i zbyt szybko znikają.
    Zastanawia mnie też sprawa z tym śpiewaniem. Często piszesz: szkoła, praca, dom i nauka. A gdzie chwile gdzie śpiewa? Jeszcze ani razu nie przedstawiłaś jej prób, oprócz tej w sali, która już została stworzona.
    Kolejna sprawa z tym gabinetem dyrektora. Dlaczego nie wziął całej trójki? Powinien zabrać ich wszystkich. Zabranie samej Sakury jest mocno, ale to bardzo mocno naciągane.

    Bardzo fajnie, chociaż czasem wydaje mi się, że mocno wybiegasz poza normy, które Ty sama tworzysz w tym świecie.
    Szał z pieniędzmi też wygląda podejrzanie... Nie ma kasy, utrzymuje rodziców, a potem nagle znajduje oszczędności na ubrania.
    Tak samo o wcześniej wspomnianej grze na fortepianie... Nie wiem czy biedną osobę byłoby stać na takie zajęcia - tym bardziej, że najprawdopodobniej bardzo dużo pracuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i zastanawia mnie sama postać Sakury. Jak na osobę znienawidzoną to cały czas jest ona w centrum uwagi. Przez większość czasu Sakura powinna być ignorowana, właśnie tak działa zrzucanie osób na dalszy plan, drugą - mniejszą część - powinny zajmować właśnie te dogryzania i złośliwości wystrzelone w stronę Sakury. Ty na razie przez cały czas opowiadasz, że wszyscy na nią patrzą... Wydaje się to naprawdę niemożliwe.

    No i walisz zbyt dużo przemyśleń, a one właśnie bardzo często zdradzają dalszą część wydarzeń. Czyli wciskasz na gaz, zanim ktokolwiek powie "START".

    OdpowiedzUsuń