czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział dziewiąty


Dobiegłam na miejsce tak szybko jak tylko mogłam. Nikt jeszcze nie zauważył, że dopiero się pojawiłam… Mam nadzieję, że nikt nie zauważy tego wszystkiego. Było sporo gości, zauważyłam tez moją zmorę, która przeglądała coś w karcie menu. Był z przyjaciółmi, wszyscy jednak tu się wybrali. Oby na mnie nie wpadło, abym ich obsługiwać. A jeszcze to co się stało w kabinie z Nim. Nie chcę wspominać tego dłużej. Po co to wszystko każdy robi? Wiem, ze jestem biedniejsza, ale czy społeczeństwo musi być takie chamskie. Niektórzy są wyrozumiali. Nie widzę tego w nim. Nie umiem zauważyć. Jest chamski do granic swojej inteligencji. Powinien przestać. Dziewczyny może go lubią takiego, ale ja go nienawidzę. Wyszłam przebrana z zaplecza z długopisem i notesikiem białym. Westchnęłam.
-Sakura - usłyszałam srogi głos. Był to mój szef, najwyraźniej widział jak to się spóźniłam. Będę miała ciężki dzisiejszy dzień. Jak to możliwe, że ja dałam się tak złapać. To szef jego oczy są wszędzie, więc mógł mnie zauważyć. A mogłam wejść tyłem do pracy. Głupia ze mnie.
-Tak? - zapytałam i obróciłam się do niego przodem. Widziałam spokojne oczy świdrujące mnie. Nie odwróciłam wzroku tylko patrzałam się na niego. Każdy mówił, ze jak ktoś nie może spojrzeć komuś w oczy to ktoś ukrywa. A ja zawsze patrzałam w oczy. Najwyżej, gdy się wstydziłam to odwracałam wzrok. Co było rzadkością? Teraz jest taki jeden przypadek. Nowy nauczyciel -  Itachi.  Dziwnie się przy jego osobie czuję.
-Wracaj do pracy - najwidoczniej nie zauważył, że spóźniłam się prawie dziesięć minut. Co za szczęście. Jednak czasami mam szczęście. Konan do mnie podeszła.
-Weź tamten stolik, nie chcę mieć z tymi głąbami nic wspólnego - wypowiedziała i poszła. Pokazała mi na stolik, gdzie siedział Sasuke ze swoją zgraja i ja mam ich obsłużyć? Nie chcę. Nie mam zamiaru mieć z tym coś wspólnego. On jest bezczelna gnidą. Nie ma honoru, a każdy powinien go mieć. Ruszyłam do nich, bo wiedziałam, ze chcą zamówić.
-Podać coś? - zapytałam. Nie spojrzałam w pierwszej chwili na nich, lecz musiałam więc podniosłam wzrok. Wpatrywali się we mnie zdziwieni. Dziewczyny nie, ale chłopacy oczywiście, ze tak. Tym samym wzrokiem patrzył Sasuke. Zmienił na bardziej szyderczy. Znowu cos kombinuje. Westchnęłam cichutko. Wiedziałam, że ich zdziwiłam tym, że pracuję w restauracji…
-Widzę, że mój braciszek cię puścił. Jak go ubłagałaś? Zawsze jest srogi. Nie puszcza nikogo z zatrzymania, a jeszcze trzy godzinne. Dziwne. Co mu dałaś? A może coś się po między wami stało?! - zaśmiał się. Nachyliłam się nad nim, aby coś mu powiedzieć tak aby inni nie usłyszeli. Nie muszą niczego wiedzieć. Zdziwił się, że tak się nachylam.
-Tak. Było cudownie. - odchyliłam się i zaśmiałam się. Wiedział, ze z nim teraz pogrywam. - Więc zamawiacie coś? Mam tez innych klientów. - patrzałam na Naruto, który wiedziała że on musi powiedzieć.
-Cztery piwa i jeden drink dla Hinaty.
-Zaraz przyniosę. - uśmiechnęłam się i odeszłam od nich na tą słodką chwilę. Nie chce mieć z nimi nic wspólnego, a szczególnie z brunetem. To debil!  Z nim nie da się wytrzymać, może dla Naruto i dla swoich fanek jest sympatyczny. Lecz dla mnie nie. On nie potrafi być miły.
Oby nic nie rozpowiedział po szkole, co powiedziałam. Będę miała kłopoty w takim razie. Będę musiała jakoś potem się postawić. Temari jest silna, a ja nic nie warta. Powinna się jakoś porządnie postawić, lecz nie umiem. Jestem beznadziejna, ale trzeba wziąć się w garść. Życie jest brutalne!! Teraz trzeba się z nim zmierzyć! Barman podał mi wszystko, drink o nazwie „Smocza krew” jest najlepszy, sama go kiedyś piłam. Dla każdego był orzeźwiający! Wzięłam na tacę i zaniosłam im do stolika. Podałam Hinacie ze słomka.
-Dziękuję. - odpowiedziała. Innym tez podałam. Ostatniemu podałam Sasuke, mógł sobie trochę poczekać. Lekko musnął mi palce, lecz nic nie zrobiłam. Mógł teraz sobie robić co chce, jest tu dużo osób, którzy wszystko widzą. Nie muszę teraz nikomu nic mówić. Jestem dosyć odpowiedzialna, ale to w kabinie nie było dobre dla mnie. Jestem czuła na to. A jeszcze jestem dziewicą.
-Jak tam twoja ręka, co? Na taka jak ty karetka nie była potrzebna. Pomogli takiej jak ty! - zaczęła lecieć piosenka z filmu „Desperado”. Dawała nastrój, on mnie zdenerwował. On nie wie co ja czułam. A jeszcze chce mnie wyśmiewać.
-Nie twój zasrany interes. - powiedziałam spokojnie do niego. Naruto spojrzał na mnie. Nigdy tak się nie odzywałam, byłam miła i sympatyczna. A teraz? Przez niego robiłam się chamska. Nie lubiłam go, mógłby się udławić kawałkiem suchego chleba… DUPEK! Odchodziłam. W jednej dłoni trzymałam tacę i szłam.
-Ach tak? Jesteś taka sama jak twoi popaprani rodzice - stanęłam w bezruchu. Spojrzałam na niego przez ramię. On uśmiechał się do mnie. Popił piwo i jeszcze patrzał na mnie chamsko. To drań! Nie ma czelności tego mówić. - Pusta, głupia i w dodatku żałosna. A oni jeszcze są gorsi. Nie mają pracy, ty jesteś takim dla nich popychadłem. Twój ojciec co chwilę pijany. A twoja matka? No właśnie. Jest taka zapracowana, ze nie może pomóc własnej córce - zaśmiał się głośno. Odwróciłam od niego wzrok. Zacisnęłam dłonie. Tez na tacy, przez która niektóre paznokcie mi się złamały. - Dla rodziców jesteś bez wartościowym śmieciem. Tak jak dla większości z nas. Taka popychacza. - jedna łza spłynęła mi po policzku. Nie chciałam mu tego pokazać. Więc czekałam. Nie mam zamiaru być słabsza. Upokarzać mnie może, ale moich rodziców? Oj nie ma mowy. Podeszłam do ich stolika. Położyłam tacę.
-Nie znasz ich. I nie wiesz jacy są.
-Znam. Są idiotami! Codziennie widuje twojego ojca jak jest pod sklepem i pije piwo. A do domu wraca pijany. Po prostu masz takich głupich rodziców, ze każde dziecko cię wyśmieje razem z innymi. - zacisnęłam dłonie w pięści jeszcze bardziej. Bolało mnie, ale to teraz mnie najmniej obchodziło.  Teraz miałam to gdzieś czy to zauważy szef. - I są jeszcze… - nie dałam mu dokończyć. Pięścią uderzyłam go z całej siły w policzek. Pierwszy i ostatni raz kogoś w taki sposób uderzyłam.
-Sasuke! - powiedziały dwie piskliwe landrynki. On spojrzał na mnie, a ja na niego. W oczach na pewno było widać wściekłość. Nie mam zamiaru do niego się odzywać. Wiem, że teraz dla niego zemsta będzie najważniejsza. Nic po za nią! Wymyśli coś ciekawego! Odeszłam razem z tacą. Przede mną ktoś stanął. Znałam to ubranie.
-Co to miało znaczyć! - powiedział wściekły. Spojrzałam na jego twarz rzeczywiście był wściekły.. Nie miałam ochoty mieć teraz z nim styczności. - idź go przeproś.
-Nie. - wypowiedziałam. Mógł zrobić wszystko nie obchodziło mnie to. Jest i tak bezczelnym szefem. Wszystkich wykorzystuje.
-Pójdziesz. - wypowiedział - Gości trzeba szanować. Już idź mi go przeproś.
-Nie. On zasłużył na to. Moich rodziców nikt nie będzie obrażał. - mówiłam spokojnie. Nie chciałam, aby zauważył jak się denerwuje tym wszystkim. Był chamski tak samo jak Sasuke.
-Pójdziesz inaczej cię zwolnię.
-Nie możesz mnie zwolnić! - powiedziałam głośniej. Wszyscy z pewnością to usłyszeli. - A wiesz dlaczego? - patrzał na mnie pytająco. - Bo sama się zwalniam. Nie potrzebuję tej pracy. Znajdę sobie lepszą. A przede wszystkim Uchiha! Ten Uchiha! - pokazałam palcem na Sasuke, który patrzał się na mnie wściekle. Nie obchodził mnie już jego wzrok. Po co mi on był? Teraz się wykłócam z szefem. I się zwolniłam. - To idiota i mógłby się wykapać w końskim gównie! - usłyszałam gwar w otoczeniu. No tak, bo nikt tu nigdy tak na niego nie mówił. A to mnie nie obchodziło.  Popchnęłam szefa, a raczej mojego byłego szefa na ladę  i odeszłam do szatni. - A i jeszcze jedno! Ty i On jesteście z tego samego! Gnoje i tyle! - powiedziałam głośniej. Szybko się przebrałam. I wychodziłam. Nikogo po drodze nie spotkałam. Miałam na ramieniu przewieszona torbę. Wyszłam z przebieralni. Podałam kluczyk barmanowi, który był do mojej szatni. Pein się na mnie patrzał spod byka i wściekle. Wychodziłam usłyszałam jeszcze klaskanie wielu osób, spojrzałam na nich. Patrzeli się na mnie i bili brawa. Podobało im się to? Chyba byłam pierwszą, która się sprzeciwiła. Wyszłam. Ale straciłam pracę i nie będę miała na razie gdzie pracować. Będzie ciężko. Bardzo! Mój ojciec? No tak, znowu od niego dostanę. Szłam nawet nie wiedziałam dokąd. Nie chciałam na razie iść do domu. To nie miało sensu. Wolę całkiem w nocy się pokazać. Teraz całe dnie będę miała wolnego.  Będę mogła przesiedzieć w szkole te trzy godziny z Itachim. Niedługo ten sprawdzian, musze sobie to wszystko sobie powtórzyć. Stanęłam. Ludzie przechodzili obok mnie. Nic mnie nie obchodziło. Och teraz co ja z tym wszystkim zrobię. Uderzyłam dłonią o mór z całej siły. Nic nie czułam. Byłam za bardzo zdenerwowana na siebie i na Uchiha. Ktoś chwycił moją rękę.
-Co ty robisz? Chcesz jeszcze bardziej siebie zranić? - pytał. Znałam ten głos. Podniosłam głowę szybko, zauważyłam długo włosego bruneta, który trzymał moja rękę. Stał całkiem blisko. Dlaczego wcześniej nie zauważyłam, że stoi blisko mnie?! Dziwne! Chwycił moja druga rękę trzymał w objęciu swoich. A robił to delikatnie. Pierwszy facet. Żaden mi tego nie robił. Albo bita, popychana. Nikt nie okazał się delikatny oprócz niego. Spojrzałam w jego oczy. Wpatrywał się w moje cały czas. Drgnęłam. - Co się stało, ze jesteś taka wściekła?
-Nic - wypowiedziałam spokojnie. Nie chciałam, aby ktoś znał powód dla którego jestem taka wściekła. Ale on to ze mnie wyciągnie. Wiem to.  Oby nie! Bardziej martwię się o to wszystko jak by to było, gdyby wtedy zginęła. Było by pięknie. A ja już nigdy bym nie zauważyła tych znienawidzonych twarzy.
-Kłamiesz. No to mi powiesz, ale najpierw zabiorę cię w jedno miejsce - mówił i pociągnął mnie trzymając za rękę. Był to nauczyciel, a odnosił się do mnie jak do koleżanki. Nie mówił mi panno Sakuro, jak to zawsze bywało. Jest innym nauczycielem od setki innych. Oni mówią srogim, a on delikatnym głosem. Rozumie wszystkich, jest też młody i chce korzystać z życia. Weszliśmy w jakieś zarośla, gałęzie ocierały o moje ramiona. Zaczepiłam się spódniczkę, lekko rozerwała mi się.
Wyszłam.
Nic nie zauważyłam sama ciemność. Mężczyzna odszedł. Zostawił mnie samą. I to się nazywa dżentelmen? Przyprowadził mnie gdzieś, a nawet nie wiem gdzie jestem. Tacy właśnie oni wszyscy są. Rozpaliło się światło. Było to miasteczko, i w dodatku stare. Słyszałam o nim, ale nigdy tu nie przyszłam. Mówili, że straszy. To są same głupoty a ja w to wierzyłam. Ironia! Itachi stanął przy mnie nawet nie wiedziałam kiedy. Chwycił mnie za rękę i pociągnął do kręcących się filiżanek. Ja nie jestem już dzieckiem, nie chcę bawić się w to!! Usiedliśmy i zaczęły się kręcić po woli. To wyglądało jak dla zakochanych. Patrzałam się na otoczenie i westchnęłam.
-Więc? Co się stało?! - zapytał. Spojrzałam na niego, patrzał mi na twarz. Nie odwracałam wzroku, patrzałam się w te czarne tęczówki. Nie dziwię się, że ma dobry kontakt z młodzieżą. Jego oczy ciągle przyciągają. Ciekawe czy ktoś się w nim zakocha? Przecież ma tez urok osobisty.
-Nic - wypowiedziałam. Odwróciłam wzrok. Nie chciałam mówić, to nie była jego sprawa. Teraz tylko musze poszukać nowej pracy. To jest najważniejsze, ale będę miała sporo czasu.
-Sakura - chwycił moje dłonie. I trzymał w swoim uścisku, miał ciepłe ręce. Mężczyźni to zagadki, lecz on jeszcze większą. Nie mogę go czasami zrozumieć. Są inni, którzy potrzebują pomocy. Bardziej ode mnie.
-Czemu pan jest taki nachalny? Chce żyć z tym sama, nie muszę się nikomu tłumaczyć. To moje życie. I chcę sama o siebie i rodzinę dbać… Nie potrzebuję nikogo do tego. Każdy ma swoje sprawy na głowie i powinien o siebie dbać. Tak jak robi to Sasuke. - westchnęłam. Czasami to za dużo mówię.  Po co ja się z nim zadaję, powinnam siedzieć cicho i nic nie mówić. To jest nauczyciel.
-Więc mój brat coś zrobił. I ty się tym przejmujesz? Przestań, mój brat nie zna czasami wartości. I do czego są zdolne kobiety. Są bardzo przebiegłe jeśli tego chcą. Ty na pewno tego nie zostawiłaś w spokoju. Każda kobieta by mu coś powiedziała. - uśmiechnął się.
-Powiedziała? Do niego nie można dotrzeć. Ja go spoliczkowałam! - powiedziałam, zakryłam w dłoniach twarz. Nie chciałam na niego patrzeć. Zatrzymaliśmy się. Poczułam jego ciepłe ręce na swoich. Spojrzałam na niego.
-I ty tym się przejmujesz? On na pewno zasłużył. A nic przecież się nie stało takiego ważnego. Tylko go uderzyłaś. - wypowiedział. On nie rozumie. To nie tylko to. Straciłam coś o wiele ważniejszego. Nie tylko to, że pokazałam Sasuke, ze wiele potrafię.
-To nie o to chodzi. Mam gdzieś co pomyśli o mnie Sasuke. Tylko, że przez ten incydent straciłam pracę! - patrzał na mnie zdziwiony. Wiem, to głupi incydent, ale rzeczywistość jest prawdziwa. Takie jest moje życie, a jeszcze ojciec chciał pieniądze. Zawsze z czymś wyskoczy.
-Jest mnóstwo prac. Znajdziesz sobie na pewno inną.
-Łatwo panu mówić. To nie jest takie proste. - westchnęłam. - Pójdę już do domu. - wstałam. Odchodziłam. Nie chciałam już więcej o tym rozmawiać. To nie było niczego warte. To  było ciężkie brzemię. Sama miałam na głowie rodzinę , ale robiłam wszystko co mogę. Teraz musze być jeszcze bardziej odpowiedzialna za wszystko… nauczyciel mnie dogonił. - Co pan robi?
-Odprowadzę cię trochę. Chyba nie zaszkodzi? To tylko spacer do towarzystwa, nic więcej. - uśmiechnął się. Świetnie. Porobiło się. Nauczyciel mnie odprowadza do domu. Tego jeszcze nie było. Ja tego nigdy nie doświadczyłam. Dopiero teraz, może los będzie chciał się do mnie uśmiechnąć.
-Sama sobie poradzę. Nie musi mnie pan odprowadzać. Umiem trafić do domu.
-Wiem to. Na razie nie mam zamiaru wracać do domu, więc mogę cię odprowadzić. Ale wiesz, że już ci nie popuszczę?
-Niby czego? - zapytałam. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Co miał na myśli mówiąc że mi już nie odpuści. Hm… Nie mam pojęcia. Zaraz to się okaże. Co nasz kochany nauczyciel miał na myśli. Zauważyłam niedaleko Temarii z braćmi. Pomachała do mnie. Zrobiłam to samo. Oczywiście zauważyłam ten błysk w jej oku. Usłyszałam dźwięk komórki. Otworzyłam klapkę telefonu. Jedna wiadomość.
Pamiętaj jutro się spotykamy na zakupach.
Temari.
Odpisałam szybko i zapisałam przy okazji numer. Ciekawe skąd ona ma numer? Przecież nie dawałam jej. A może! Nie, nie przypominam sobie tego. Nie mogłam jej dać numeru, musiała od kogoś wyciągnąć. Od kogoś kto robił ze mnie jaja. Wzruszyłam ramionami z bez wiedzy. Nie wiedziałam o niczym.
-Twojej kozy. Już cię nie puszczę. Będziesz musiała odsiedzieć swoje. - mówił Itachi i uśmiechał się. Miał białe zęby. Gdy się uśmiechał wyglądał ładnie.
-O to chodzi. Nie ma sprawy. Będę. Nie ucieknę, nie jestem taka.
-Powiedz mi jeszcze jedno, Sakura. - powiedział. Spojrzałam się na niego. Wyglądał, że chce się naprawdę dowiedzieć. Co tym razem? Jakieś skrywane sekrety? Heh.. Wątpię.
-To nie ty zaczęłaś tą bijatykę? - zapytał. Widziałam w jego oczach ciekawość. Zaśmiałam się cicho. A więc to mu chodziło po głowie. Powiedzieć nie powiedzieć?
-Tak ja zaczęłam. Przecież to się zaczęło przez moją osobę. - uśmiechnęłam się. Nic już nie powiedział. I dobrze, musiał w to uwierzyć…
Zatrzymałam się i popatrzałam na dom, a raczej wielka willa. A mieszkała w nim tylko jedna osoba i chyba z przyjaciółmi. Był to znany wszystkim piosenkarz, nie widziałam go na oczy jedynie na plakatach. Wszyscy mają ich płyty. „Black Angel” znany zespół. Każda dziewczyna leci na jednego z nich. A ja? Na żadnego. Mam ważniejsze sprawy na głowie niż latanie za chłopakami. Platoniczna miłość jest głupia
Willa była dość duża z wysokości jak i z szerokości. Tu każdy mógłby zamieszkać. Wejście było z przodu, a ciekawe co było z drugiej strony. Nikt się tego nie dowie. Ale mieszka luksusowo. Tak mówią plotki, a dziewczyny także pokazywały sobie jak ma umeblowane pokoje. Całkiem im odbiło. Może jeszcze wparują do jego i go będą obcałowywać. Zaśmiałam się.
-Czemu tak się przyglądasz temu domu? - zapytał. Spojrzałam na niego i na ten dom. On pasuje do takiego otoczenia jak ci których spotkałam w kawiarni. Byli podobni, kolczyki i inne podobne rzeczy.
-Zastanawiam się.
-Nad czym? - pytał się cały czas. On chce za dużo wiedzieć. Czemu oni są tacy nachalni? Jeden mnie złapał, a ten chce dużo wiedzieć? Może jakiś podrywacz, laluś? Kto jeszcze! Mężczyźni to zagadka, która za każdym krokiem musze odgadywać.
-Myślę jak to jest być bogatym. - westchnęłam. Wiem, że od bogactwa można dostać czegoś czego nigdy nie miałam. Ale chciałabym kiedyś spróbować. - Nie mają z niczym problemów. Za pieniądze wszystko można kupić.
-Nie wszystko - popatrzałam na niego. On patrzał się na wille. Zauważyłam jakby za czymś tęsknił. Tylko za czym? Za czym on mógł tak tęsknić? Tak jak mówił nadal czeka na swoją pierwszą miłość. To jego tęsknota, ta rozpacz za miłością. Nie rozmawiam nigdy o tym. Może teraz warto się otworzyć? Nie, lepiej nie. - Miłości nie można kupić, tak samo sprawiedliwości. Jest wiele rzeczy, których nie da się kupić. Nie myśl, ze bogaci ludzie mogą mieć wszystko. Tez nie mogą. Mają swoje zachciewajki, ale też musza mieć pewne granice. - wypowiedział. Może i tak, ale oni zawsze mają to co chcą i nie trzeba im tyle wysiłku co mi. Nocami pracuje jak nic nie warty człowiek. Jakbym nie miała istnieć.
-Tak, ale nie szanują wielu normalnych ludzi. Tylko tych, którzy są ich fanami lub ludzi, którzy są bogaci. - westchnęłam. Ruszyłam dalej, nauczyciel przy mnie ruszył tez.
-A ty nie jesteś ich fanką?
-Ja? Nie zbyt. Nie przepadam za nimi. Cała Szkoła ich uwielbia, lecz nie mają dla mnie tego czegoś czego w zespołach szukam. - wypowiedziałam. Patrzałam na gwiazdy gdy szłam. Nie raczyłam się spojrzeć na Itachiego. Po co? To tylko nauczyciel, który musi nas uczyć. Nie wiem po co taki młody do nas przyszedł, ale proszę bardzo. Nasza klasa prawie stała się inna.
-A czego szukasz?
-Duszy i serca. Każda piosenka powinna mieć w sobie cząstkę uczuć tego, który ją pisze. A w piosenkach „Black Angels” tego nie idzie za bardzo zauważyć. Kobiety kochają ich, ale nie widza niczego innego po za tym. Dla nich ważne są wyglądy i oczywiście ich sława. Tez chcą być w punkcie widzenia. Zawsze widzę,  że każda sława jak ma żonę lub kogoś ukochanego to są w punkcie uwagi reporterów. Widzę, to po niektórych,  dla nich liczy się to, ze są bogaci. Nigdy bym nie mogła tak postąpić. Niektórzy nie potrafią z tego korzystać, z tej swojej pozycji społecznej. Wolą siedzieć w luksusie i nic nie robić. Nie wiem jak jest z nimi. Nie znam ich. - wypowiedziałam. Patrzałam teraz na swoje buty. No właśnie nie znałam żadnego popularnego mężczyzny. Każdy mnie odrzucał. Szukali tylko jakiegoś normalnego człowieka. A dla bogaczy byłam nikim, bo nie miałam tyle pieniędzy. Szłam, aby mi ktoś pomógł poszukać pracy. Nie cichli. Nikt nie potrafi pomagać ludziom. Gdyby ktoś się znalazł to i tak bym nie chciała pomocy. Musze być odpowiedzialna.
-A gdybyś poznała? Okazali by się inni? Jakaś sławna osoba by komuś pomogła. Zmieniłabyś zdanie?
-Nie wiem. Zależy jaki by był. Lecz oni nigdy nikomu nie pomagają. Mają własne sprawy - zatrzymałam się przy swoim domu. Popatrzał na mnie i na dom. Miałam się walący, ale żyło się dalej.
-Tu mieszkasz?
-Tak. - wypowiedziałam. Wstydziłam się tego, ale nie mogłam niczego zrobić. Tak było zawsze. Musiałam na rodzinę zarabiać, nie patrzałam na dom. Sama bym musiała remontować. Nikt mi nie pomorze. W tym świecie każdy walczy sam o przetrwanie. - Wiec pożegnam się.  Do widzenia.
-Poczekaj chwilę. - wyciągnął coś z kieszeni nie wiedziałam co to było. Trzymał w ręku iPoda. Wręczał mi. - Weź to. Przesłuchaj wszystkich i powiesz mi w poniedziałek co o nich myślisz. Mam nadzieję, że mi prawdę powiesz.
-Nie mogę. To nie moja, a ja nie ruszam cudzych rzeczy. - powiedziałam. Uśmiechnął się. Miał bardzo ładny uśmiech. Nie zdziwię się, ze uczennice się w nim zakochają. Ma talent na pewno do kradnięcia serc dziewcząt. Nie wiem jakie ma ciało, ale chyba lepsze niż każda się spodziewa. Nie wyraża w sobie nadziei pokazania tego. Chce chyba jednak znaleźć prawdziwa kobietę, która będzie mogła mu wszystko dać. Tylko czego on oczekuje od niej? Jego kobieta będzie wiedziała.
-Weź. Oddasz mi. - odchodził. Schowałam do kieszeni spodni. Był to płaski sprzęt, a wszystko się w nim mieściło. Weszłam na posesje. Kroczyłam do wejścia. Weszłam i zamknęłam cicho drzwi. Wszędzie walały się butelki po piwie i winie. Czemu aż tyle? Mój ojciec nie miał pieniędzy. Spojrzałam na niego. Oglądał telewizor z przyjaciółmi popijając teraz wódkę. Mieli jeszcze tyle alkoholu na stole, że aż strach pomyśleć.
-Sakurciu. Moja droga córeczka! - krzyknął. Podszedł do mnie i przytulił. Nie wiedziałam o co chodzi. Pierwszy raz się tak zachowywał. Nie przytulał mnie nigdy, a teraz raptem mnie przytula coś jest nie tak. Musi być. Jego przyjaciele spojrzeli się i uśmiechnęli. Oderwał się ode mnie. - Mówiłaś, ze nie masz żadnych pieniędzy. A u ciebie w szafie znalazłam cztery słoiki. - zaśmiał się. Nie nakluczyłam pokoju.
-Co!! - krzyknęłam.
-Wziąłem z twojego pokoju pieniądze. Sporo było. Ponad tysiąc. - spuściłam głowę. Nie mógł tego zrobić.
-Jak mogłeś!! Jak mogłeś wziąć mi pieniądze na czesne na studia. Zbierałam je od czterech lat!! Ty masz się nazywać ojcem! Ty nawet nim nie jesteś! Jesteś nienormalnym alkoholikiem, który chla codziennie!!- krzyczałam na niego. Obraz mi się rozmazał. Łzy pociekły po policzkach. Wytarłam je szybko. Pobiegłam schodami do pokoju. Trzasnęłam drzwiami, aż spadł obraz ze ściany. Zamknęłam się na klucz. Rzuciłam wszystko na podłogę. Jedynie sprzęt od nauczyciela położyłam na szafce nocnej koło łóżka. Rzuciłam się na łóżko płacząc. Tyle zbierałam na czesne, a teraz mam wszystko przepaść. Nie mogę. Będę musiała chodzić do dwóch prac… Nie! Musze jedna i porządną znaleźć. Obróciłam się na plecy, łzy nadal leciały. Musze się podnieść i o niczym nie pamiętać. Uda mi się. Zawsze mi się udawało. Teraz mi tez się uda. Spojrzałam na stolik nocny. Był na nim sprzęt od Itachiego. Chwyciłam go.  Odwinęłam słuchawki i włączyłam. Włożyłam słuchawki do ucha. Zamknęłam powieki i wsłuchiwałam się w każdą melodie. Można powiedzieć, ze w tych rytmach im do twarzy. „Black Angels” ale pierwszy raz słyszę te melodie. To jakieś dziwne. Zobaczymy. Przymknęłam powieki i dalej wsłuchiwałam się w każdy rytm i słowa wokalisty.




1 komentarz:

  1. No wiesz co? Tak bezczelnie zabrałaś jej pieniądze na studia -,-. Męczysz swoich bohaterów :D! Haha :):):):)

    OdpowiedzUsuń