czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział dziesiąty



Siedziałam w ręczniku na łóżku. Słuchałam jednej piosenki, mówiła o stracie kogoś i pokochaniu kogoś bardzo bliskiego, kto wypełni ta pustkę w sercu. On tez za czymś musi tęsknić. Miłość? Może miał wiele dziewczyn, które opuszczały go. Tylko jest problem, prawdziwa miłość nie istnieje. Nigdy nie istniała. Wsłuchiwałam się jeszcze w słowa. Ta piosenka była świetna. Tu były opisane uczucia. Wszystkie, które słowa powinny zawierać. I ten rytm. Ona jest w moim stylu. Uśmiechnęłam się. Wyłączyłam sprzęt i schowałam go do szafki, gdzie był zeszyt z piosenkami. Zapisałam sobie tytuł jednej z piosenek. Wiedziałam, ze śpiewa to wokalista z „Black Angels”. Zamknęłam zeszyt. Wstałam, podeszłam do szafy powolnym krokiem. Wyciągałam rzeczy…
Jedno mi nie dawało spokoju. Co? A wiadomo. Mój ojciec i studia. On pijany zabrał  to co dla mnie było ważne. Nie miałam pojęcia, ze posunie się do takiego czynu. Zrobił to! Pieniądze na studia, które zbierałam przez tyle lat rozpłynęły się w oka mgnieniu. Dobrze, że chociaż miałam na jakieś zakupy pieniądze. Z Temari będę mogła pójść na jakąś kawę.
Usłyszałam brzdęk komórki. Westchnęłam, kto do mnie się dobija. Chwyciłam telefon, dzwonił nieznany numer. Odrzuciłam. Nigdy nie odbierałam tych, których nie znałam. Temari to co innego, napisała mi wiadomość, to odebrałam. Musiałam, inaczej by nie było. Nie obchodziło mnie teraz kto to jest… Ubrałam na siebie bieliznę czarną. Czerwoną bieliznę  bez rękawów z sporym dekoltem. Było widać mi rowek piersi. Była po prawym boku ozdabiana czarnym więzłem róż. Włożyłam czarną spódniczkę sięgającą do połowy ud. Na nadgarstek założyłam bransoletkę ozdabianą sztucznymi szafirami. Ręcznik zawiesiłam na krześle… Spojrzałam w lustro. Wyglądałam dobrze. Wzięłam rulonik pieniędzy, które schowałam do kieszeni. Schodziłam schodami w dół. W ręku trzymałam komórkę. Temari ma na mnie czekać w centrum handlowym. Założę się, że zakupy z nią nie będą miłym doznaniem. Nalatam się.
-Mamo wychodzę! - powiedziałam głośniej.
-Dobrze. Uważaj na siebie. - uśmiechnęłam się. Troszczyła się o mnie, a ja o nią. Byliśmy razem zgodne ze sobą.  Mama chciała jak najlepiej dla mnie, a ja dla niej. Opiekowaliśmy się sobą nawzajem. A najgorsza, że nie powiedziałam im o straconej pracy. Nie mam teraz, gdzie zarabiać. To jest najgorsze. Jak utrzymam rodzinę? To nie do pomyślenia. Boję się o mamę. Zbierałam też na leczenie matki. Lekarze mi powiedzieli, ze jednak nie ma nadziei na uratowanie jej życia. A tutaj już są najlepsi jakich znam. Szłam przez ulice. Mijałam wielu ludzi. Mężczyźni się dziwnie na mnie patrzeli. Na nosie nie miałam teraz okularów. Nosiłam tylko do czytanie. W głowie miałam jeszcze słowa muzyki. Przeszłam koło willi. Przypomniałam sobie słowa nauczyciela. Może miał rację. Nie znam żadnego artysty, a tym bardziej który by pomagał. Może nie są tacy straszni. Po drugiej stronie ulicy szedł wróg numer jeden. Tylko tak prosto w głowę strzelić! D U P E K! Chyba nigdy nie zmienię do niego stosunku. Dziwne, ze idzie sam. Na pewno na jakieś spotkanie ze swoimi koleżkami i lalami.. Przeszłam koło boiska koszykówki. Zagrała bym sobie. Może wieczorem pójdę, jak nie będę wykończona, albo jutro po południu sobie potrenować przed poniedziałkiem. Gramy w to cały czas, ale warto potrenować trochę. Oby Temari nie zauważyła. Siedziałam teraz na ławce i czekałam na nią. Nigdzie jej nie zauważyłam, więc musiałam czekać. Patrzałam się na jeden sklep, gdzie były suknie balowe. Ta bal maturalny? Nie ma mowy. Nie pójdę na niego. Mogą sobie wyśnić to. Nie mam zamiaru tam się pałętać i nic nie robić.
-Co taka zrezygnowana? Szaleństwo dopiero się zacznie! Chodź idziemy na szał zakupów. Ze mną się nie zgubisz. Raczej nie będziesz miała pieniędzy, aby dalej kupować.
-Właśnie tego się boje - wyszeptałam. Złapała za rękę i pociągnęła w stronę wielu sklepów… Patrzałam na nią. W jej oczach widziałam radość z zakupów. Musiała się cieszyć, że jest na zakupach. Mnie to za bardzo nie cieszyło. Dlaczego? Nie miałam tyle pieniędzy. Czekałam jak mi się spodoba jakaś rzecz.
-Sakura… - spojrzałam na nią. - Byliśmy już w dziesięciu sklepach, a ty nic nie kupiłaś. Mam już zapchane ręce. Mogła bym kupować i kupować. Czemu nic nie wybierasz? Jest tu tyle rzeczy. Nie zamartwiaj się tylko kupuj. Nie trafia się taka okazja. O spójrz tam! Przecena sześćdziesiąt procent! Idziemy! - krzyknęła ochoczo. Wszyscy na nią się spojrzeli, a w dodatku i na mnie. Nie miałam ani jednego pakunku z zakupami. A ona już była opakowana. Weszła do jednego ze sklepów. Zwariuje z nią. Latała po całym sklepie szukając odpowiednich butów. Mówiła „Te są znakomite… Nie, nie te są jeszcze lepsze. Jestem w siódmym niebie” . Podeszłam do półki i patrzałam na buty. Spodobały mi się jedne. Chwyciłam je, ale ktoś ze mną je chwycił.
-One będą moje - powiedział mi znany głos. Trzymałam razem z nią buty. Spojrzałam na tego kogoś była to Karin. Świetnie! Jeszcze z nią mam do czynienia. Widziałam wzrok Temari. Patrzałam na Karin.
-Niby czemu mają być twoje? - zapytałam. Zaczęła ciągnąć. Ona chce go urwać. Są tez inne buty, mogę mieć inne. Ale te są takie fajne. Ciągnęła z całej siły jaką miała. Westchnęłam. Puściłam. Upadła z hukiem na stertę butów. Patrzałam na nią.
-Dlaczego oddałaś jej… - nie dokończyła. Do niej podbiegła Ino.
-Temari… Chodźmy stąd. - westchnęłam. - A oddałam te buty, ponieważ mogę znaleźć lepsze, a w dodatku te buty już przesiąkły jej egoizmem i miłością do samej siebie. Nie chcę już ich mieć. Znajdę o wiele lepsze. - powiedziałam i wyszłam. Niedaleko stał Sasuke oparty o ścianę. Ręce miał w kieszeni. Koło niego stał naruto wraz z Hinata.
-Gdzie one są… - narzekał Naruto - Miały wejść i wyjść. - ruszyłyśmy. Była tutaj bardzo wykwintna restauracja, do której miały wstęp tylko bogaci. Oni byli tu tylko obecni. Sasuke w niej czasami jadał. Widziałam go parę razy z rodzicami. Ciekawe… Jego ojciec ma firmę. Nie dziwię się, że siedzi w luksusie. Dlaczego nie poszedł do prywatnej szkoły? Lepiej by mu było..
-Sakura!! - usłyszałam krzyk. Obróciłam się. Stała tam roztrzepana Karin. Włosy chyba ktoś jej tak ułożył, bo nie widzę w tym kszty sztuki. Albo wściekła tak się, że włosy stanęły dęba. Zaśmiałam się cicho. Pięknie. Temari nie mogła ze śmiechu. Parła się o szybę butiku i śmiała. - Zapłacisz za to!
-Za co? Chciałaś buty więc ci je dałam. Nie moja wina, że nie umiesz utrzymać równowagi. -  powiedziałam. Terami nie mogła przez cały czas. Widziałam jak Sasuke patrzy. - Słuchaj nie mam czasu na te wasze pierdoły. Chciałaś buty, więc je bierz. Nie będę tych brała, bo naprawdę jesteś egoistką taką jak Ino. Macie te same zalety jak i wady… Więc wybaczcie, ale na was nie mam czasu. Jeszcze musze coś zrobić. Żegnam! - odwróciłam się i ruszyłam łapiąc Temari ze sobą.
-Jeszcze nie skończyłam!!
-Lecz ja tak! - powiedziałam głośniej. Przeszłam koło grupy w której była Ino wraz z Karin. Nie spojrzałam na nikogo. Temari pociągnęła dalej. Nie wiedziałam co mam robić? Już miałam dość zakupów. A ona najwidoczniej nie! Patrzałam na nią. Szalona dziewczyna. Jak ona lubi robić te zakupy. Nie byłam na takich wymęczających zakupach. Stała koło jakiejś szyby, gdzie wisiał jakiś plakat. Chyba zespołu, bo był to sklep muzyczny.
-Sakura! Chodź tu szybko! Zobaczysz coś!! - podeszłam do niej. Miałam racje  był to sklep muzyczny i wisiał plakat. Na nim byli czterech mężczyzn. Jeden miał okulary. Czekaj tych trzech ja znam. Nie! Oni są z zespołu? Nie wiedziałam. Wpadłam w kawiarni. Miałabym ich autografy, dlatego tak inne histeryzowały.
A co mnie to?! To tylko ludzie popularni, nikt więcej. Żyją w luksusie i myślą, ze mogą wszystko. Ciekawe kim jest ten mężczyzna? Wokalista zespołu.. Hm… Ciemne włosy, ale nie widzę jego oczy przez te okulary. Przypomina mi bardzo jednego mężczyznę, którego mam dosyć. Cały czas jest nachalny. Mówiłam mu, że nie chce pomocy, ale on mnie nie słucha. A jeszcze ta kara trzy godzinna po lekcjach. A teraz jeszcze ten turniej koszykówki od poniedziałku.
-Lubisz ich?
-Szaleje za nimi. To mój ulubiony zespół. Patrz, patrz! - mówiła. Spojrzałam na to co było napisane na dole. Będą rozdawali autografy o siedemnastej i będzie można kupić nową płytę. Ładnie! W centrum handlowy przy fontannie. Spojrzałam do tyłu. Zaczęli już wszystko przygotowywać. Jest to dokładnie za dwie godziny. - Zostaniemy do tego czasu. Musze mieć tą płytę i podpisy całej czwórki. Wokalista jest boski. - ciekawe. Wszyscy lubią wokalistę? Większa połowa. Na tym zdjęciu jest przystojny. - Kupisz tez ich płytę, co?
-Nie.
-Eee…- jęknęła - Dlaczego? To najlepszy zespół na topie? Wiesz o tym? Ich słucha każdy nastolatek i nie tylko. Dorośli też zaczynają. Powinnaś chociaż jedną mieć w domu. Mają tak odjazdowe piosenki, ze słucham ich godzinami. Nawet lekcje odrabiam w takt muzyk. Uwierz mi każdy chce mieć tą płytę, a kolejka będzie do samego wyjścia i jeszcze dalej. Tak każdy za nimi szaleje. - mówiła. Patrzałam się na mężczyznę po środku plakatu. Był odwrócony, lecz lekko przychylał głowę. Przypominał mi kogoś bardzo.
-Wiem to. Oni nie interesują mnie. Nie mają tego co szukam w zespołach. Żaden prawie nie ma. Chociaż… - patrzałam się na stanowisko dla czterech osób. - jedna piosenka wpadła w mój gust. Można w niej wyczuć uczucia, które wokalista chce przekazać. Ale czy inni to wyczują co on chciał przekazać. Nie wiem. - ona się na mnie patrzała nie rozumiała chyba co chcę jej przekazać.  Sama grałam na gitarze. Z chęcią bym do kogoś poszła i zaczęła grać swoje utwory
-Daj spokój wszystkie ich piosenki są bombowe. Nie jedna czy dwie. Powinnaś ich uwielbiać jak reszka - pokręciłam głową.
-Nie mam ochoty. - powiedziałam. Nikt mnie nie będzie zmuszał, abym została ich fanką. Po prostu nie chcę. I tyle! Pisze własne słowa. To mi wystarczy. Pamiętałam słowa piosenki swojej płynęła z głębi serca. Napisana parę lat temu. Mówi o zagubionym świecie. Nie ma tytułu, bo nie wiem jaki mogła by mieć… Ech… To wszystko takie głupie. - Chodźmy już. - szliśmy dalej. Lecz ona mi się wyrwała i pobiegła do okna. Ma na nimi fioła. Patrzała się do wnętrza sklepu muzycznego. Podeszłam do niej. - Tam nic ciekawego nie ma. Chodźmy już. - przekręcona była tabliczka na zamknięte. Westchnęłam. W drzwiach za szybą ktoś stał.
-Oni tu są.
Westchnęłam głośno.
Miałam już jej dość. Dzisiaj jeszcze wiele wrażeń mnie czeka. Odeszłam od niej. Będzie się zachwycała. Wiele osób podbiegło tam. Widocznie wiedzieli, ze już są w centrum handlowym. Westchnęłam i usiadłam na ławce niedaleko fontanny. Kolejka już się ustawiała. Co za idioci. Jak można lubić to wszystko? To tylko jeszcze jeden głupi zespół. Krzyki!
Usłyszałam ciche westchnienie. Spojrzałam w bok, koło mnie siedziała dziewczynka z blond włosami i niebieskimi oczami. Grzywka opadała jej na oczy. Nie wiedziałam co jej się stało. Uniosła głowę i wpatrywała się w sklep muzyczny, gdzie zebrało się dużo dziewczyn.
-Nienawidzę ich wszystkich! - powiedziała z taką wściekłością. Zacisnęła dłonie w pięść na materiale spodni. Miała gdzieś dziesięć lat. Widziałam, ze jej lecą łzy po policzkach. - Nienawidzę ciebie bracie.  Obiecałeś mi nową płytę! Kłamałeś!! - krzyknęła. Chciała pobiec, ale złapałam ją. Ona spojrzała na mnie. - Oj przepraszam, nie zauważyłam pani. Stało się coś?
-Nie. Mam do ciebie pytanie. Czy twój brat jest z zespołu „Black Angels”?
-Tak - szlochała. Usiadła obok mnie. I znowu zaczęła wpatrywać się w sklep muzyczny. - Nazywa się Deidara jest to blondyn z dłuższa grzywką. Dwa miesiące temu obiecał najnowsza płytę „Black Angel”. Oszukał mnie. Robi to non stop. Mówi, ze przyniesie, a tak naprawdę nie robi tego. Rzuca słowo w błoto. Miałam być pierwsza, która dostanie. A tu nic! Dwa dni temu miał mi przynieść. On myśli teraz, ze jest wielki z powodu tego bogactwa swojego. - powiedziała. Wstałam. - A w dodatku jutro są moje urodziny. On nie ma prawa przyjść. Nie chcę go widzieć!! - krzyknęła. Chwyciłam jej rękę. Miała dziesięć lat nie rozumiała pewnych spraw.
-Posłuchaj mnie. Może twój brat przeciąga to specjalnie. Chce ci większy prezent zrobić, sądzę, ze ma cos jeszcze w   zanadrzu. Nie tylko płytę, ale jeszcze jakieś niespodzianki. Poczekaj jeszcze do jutra. On na pewno ci więcej da niż myślisz - uśmiechnęłam się.
-Pani myśli, ze on jest słowny? Myli się pani. Poczekam do jutra, ale wątpię, aby dał mi cos więcej. Nic mi nie da. - usłyszałam piski dziewcząt. Widziałam całą czwórkę. Jeden miał okulary przeciw słoneczne. Dwóch się na mnie spojrzało. Wstałam. Blond włosy patrzał na mnie i na dziecko. To musiał być On. Z troską patrzał się na nią. Wiedziałam już, że dostanie to czego tak chciała. Uśmiechnęłam się.
-Ja ci gwarantuje, że dostaniesz to czego tak chcesz. - powiedziałam. - A jak będziesz to miała jutro przyjdź na boisko szkolne do liceum. Tam będę grała w kosza lub coś innego robiła. Porozmawiamy sobie. -   jak tłum idzie za nimi. Tylko, gdzie oni szli? Hm… Może do jakiejś restauracji lub kawiarni. Weszli do wykwintnej restauracji. Czego się dziwie?! To ich liga. Przeszłam obok tłumu. Zatrzymałam się naprzeciwko restauracji. Patrzałam się na jedną z sukni. Cała czerwone bez ramiączek. Gorset był prosty, a dół pomarszczony. Dwie róże przyszyte z trzema frędzelkami. Do tego do połowy ręki rękawiczki. Wyglądało to pięknie. Spojrzałam na cenę. To jakieś żarty?. W takim czymś to tylko się chodzi na bale maturalne. Nie idę na niego. Po co mi w takim razie? Szczerze nie miałam nikogo do pary.  Czułam za sobą kogoś oddech. Nie wiedziała kto?! Patrzałam się na suknie. Nie wiem nawet czy pasowała do mnie. Czerwona suknie, różowe włosy i zielone oczy. Urodziłam się po prostu dziwolągiem. Westchnęłam.
-Nawet nie drgnęłaś - powiedział głos, którego tak nienawidziłam. Już mnie nie interesowała suknia. Strach miał wielkie oczy przed nim niż się spodziewałam. Spojrzałam za siebie. Stał tam Sasuke. Wpatrywał się w szybkę, gdzie była suknia. A odbijało się nasze sylwetki.
-Czego chcesz? - spojrzał w moje oczy. Jak wtedy w kabinie. Odsunęłam się o jeden krok do tyłu. Złapał moją dłoń. Wyrwałam ją. - Nie dotykaj mnie. Gdzie są twoi koleżkowie? Nie powinieneś być z nimi? Albo inaczej nie powinieneś być z Karin i Ino?! - patrzałam na niego. Uśmiechnął się. Przybliżał się do mnie, a ja się oddalałam. Oparłam się o szybę sklepu. Jego ręce znalazły się niebezpiecznie blisko mojej głowy. Przełknęłam ślinę.
-Widzisz nie dokończyliśmy czegoś, i zostałem tak źle potraktowany.
-Myślę inaczej. Zasłużyłeś na to. - powiedziałam. Zbliżył się jeszcze. Stykaliśmy się ciałami. Patrzałam na niego wściekła. - I nie zawaham się uderzyć jeszcze raz. - zbliżał się do mojego ucha.
-Spróbuj. - powiedział. Odchylił się ode mnie.
-Proszę bardzo. - Myślał z pewnością, ze uderzę go w najczulszy punkt, a on mnie złapie. Nie ze mną takie coś. Spoliczkowałam go, złapał się za czerwone miejsce.  - Pamiętaj, że kobiety są nieprzewidywalne. - odeszłam od niego. Chciałam się napić czegoś mocnego. Temari niegdzie na zauważyłam, więc poszłam dalej. Czułam na sobie czyjś wzrok, ale to nie był Sasuke. Ten wzrok znam na pamięć. Wzdrygnęłam się. Rozejrzałam się, nikogo nie było kto by obserwował. Usiadłam w kawiarni. Wpatrywałam się w szalony tłum dziewcząt. Pokręciłam głową. Po co one to robią? Oni też chcą mieć swoje życie! Zamówiłam u kelnerki kawę i ciastko. Wolałam alkohol, ale to później. Nie muszę teraz. Westchnęłam. Sklepy jak i restauracje miały drugie wyjście. A tu centrum nie było zakrywane, więc mieli dobry dostęp aby się wymknąć. Wątpię, aby to zrobili przecież lubią swoich fanów. Kelnerka przyniosła zamówienie. Dałam jej pieniądze i tym napiwek.
-Część Sakura - uniosłam głowę. Naprzeciwko mnie stał czerwono włosy mężczyzna. Brat Temari. Co on tu robi? Zakupy? Uśmiechnął się do mnie.
-Witaj… Gaara. - powiedziałam. Mam nadzieję, że dobrze. Jak nie to się zatłukę! - Siadaj. Dlaczego tam stoisz? - zapytałam. Usiadł, widziałam jakby na jego policzkach rumieńce. Patrzałam na niego. On miał schylona głowę. Wstydził się? To ładnie, robiłam aż takie zawstydzenie u niego?! Jadłam ciastko popijając kawę.
-Widziałaś może Temari?
-Pewnie. Przyszłam z nią. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. - Nie radze ci jej szukać.
-Dlaczego?
-Nie doszukasz się. Jest w tym tłumie wiernych fanek „Black Angels”. - pokazałam na tłum dziewczyn, które ich wyczekiwały. Dziwne, że Temari to wytrzymuje. Nie zdołała bym, ale każdy ma swoich idolów. Ja jedyna jestem wyjątkiem. Nigdy żaden nie pasował. Jestem dziwna i głupia. Spuściłam głową z zażenowania. Zapomniałam nawet, ze Gaara tu jest.
-Stało się coś?
-Nie, wybacz. Za dużo myśli. - posłałam mu uśmiech. - A dlaczego szukasz Temari?
-Miałem odebrać od niej zakupy razem z Kankuro. Powiedziała mi jak nie przyjadę dostanę od niej, więc wolałem być tutaj. Ale też nic nie mówiła o „Black Angels”. Tak ich lubię słuchać.
-Nie żartuj. - zdziwiło mnie to. - Myślałam, że tylko dziewczyny ich słuchają. Nikt więcej. Czy ja tylko nie mam ulubionego zespołu?! - westchnęłam ciężko. Taa... Nie miałam ulubionego, nikt mi nie pasował. Dlaczego? Prosta odpowiedź. Wszyscy nie mieli tego czegoś.
-Nie martw się. Znajdziesz z pewnością. - uśmiechnął się. - Jeszcze jest tyle zespołów. Któryś na pewno wpadnie w twój gust.
-Gaara! Jesteś nareszcie! Gdzie Kanuro?
-On był w sklepie sportowym. - mówił. Ta mamrotała pod nosem. Położyła torby i wpatrywała się we mnie. Uśmiechnęła się. A teraz o co chodzi?
-Flirtujesz z Sakurą. No, no braciszku. Gratuluje! - klepnęła go w plecy. Ten westchnął. Zarumieniłam się. Po co ona to mówi? To wstydliwe. On by ze mną flirtował? To jakieś kpiny. Jadłam dalej ciastko. A oni rozmawiali. Już mnie nie interesowało co mówią. Patrzałam się na tłum dziewcząt. Czekały na nich. Spojrzałam na fontannę. Ustawiali jeszcze coś za kurtyną. Siedziałam tu ile mogłam, by nogi mi odpoczęły. Wiele musiało minąć. Dziewczyny znowu zaczęły piszczeć jak oszalałe. Westchnęłam. - Chodź Sakura! Będą teraz rozdawali autografy i… - pociągnęła mnie. Zaczęła znowu się zachwycać.
-Temari nie chce tam iść - wyrwałam dłoń. - To nie dla mnie. Nie chce nawet ich widzieć a co dopiero autograf. Nie mam ochoty. Poczekam na ciebie przy sklepie z sukniami. - powiedziałam. Odeszłam od niej i wpatrywałam się w tłum dziewczyn. Moim oczom ukazał się mężczyzna ubrany na biało. Jego kurtka była z białej skóry i na prawej piersi miał gwiazdę. Spodnie czarne. Okulary miał na nosie. Chował się przed kimś, że ciągle je nosił? Przeszłam obok nich. Poczułam znowu znajomy wzrok. Spojrzałam się do tyłu. Ten mężczyzna się na mnie patrzał. Pokręciłam głową. Oparłam się o szybę sklepu. Dziewczyny przez cały czas piszczały. Denerwowało już mnie coraz bardziej. Odchodziłam byle daleko od nich. Miałam dość tych głosów. Przeszłam obok nich. Zatrzymałam się niedaleko i spojrzałam na sklep z instrumentami muzycznymi. W nim można było wypróbować zawsze. Uśmiechnęłam się. Szłam w jego kierunku. Przystanęłam przy nim i wpatrywałam się w pianino, gitarę basową i elektryczną. Drogie były strasznie. Weszłam do sklepu, zadzwonił dzwoneczek.
-Dzień dobry - przywitałam się z mężczyzną, którego bardzo dobrze znałam.
-Sakura. Dawno ciebie nie było. Jak tam zdrowie?
-Dobrze. Nie narzekam. Widzę, że miał pan nowa dostawę. Mogę? - zapytałam. On się jedynie uśmiechnął i kiwnął głową. Podeszłam do pianina i usiadłam na czarnym krzesełku. Spojrzałam w bok, widziałam że wpatruje się we mnie. Lubił jak grałam. Słyszał tez mój śpiew.
-Zaśpiewasz tez?
-Nie dzisiaj.
-Daj spokój. Jesteś o wiele lepsza od „Black Angels”. Powinnaś zostać wielką gwiazda. Ty masz do tego talent.
-Dobrze. Zaśpiewam, ale tylko raz. Nie chcę, aby oni to usłyszeli.  - spojrzałam na jeden z zespołów. Nie znałam ich. Żadnego! Oni i tak nie są w mim typie. Zaczęłam grać. Nie była to ta sama melodia jak bym miała zespół. Ale warto było chociaż wyksztusić z siebie słowa piosenki, którą sama niedawno napisałam. Będę miała znowu mnóstwo czasu, aby pisać. Wydobywałam przez cały czas słowa piosenki.
-Sakura! - usłyszałam za sobą. Przestałam śpiewać. Tylko nie to! Temari…  Obróciłam się. Nie wiem ile minęło, ale musiało sporo jeśli przyszła. - Nie możliwe! - ucieszyła się. - To ty jesteś tą, która śpiewała w szkole. - bardziej była wesoła. Nie zamykała drzwi. Podbiegłam do niej i zamknęłam.
-Nie możesz nikomu powiedzieć. Nikt o tym nie może wiedzieć. Wiesz co by Szkoła pomyślała, że nie mogę mieć takiego głosu. To nie możliwe.
-Ale… - zakryłam jej dłonią usta
-Nie. Ja nie chcę. - spuściłam głowę. - Mam swoje powody!
-„Black Angels” ciebie szuka?! - stwierdziła głośniej. Wzruszyłam ramionami. - Idź do nich i powiedz, że to ty śpiewałaś. Oni będą zadowoleni, ze cię znaleźli. Wokalista od dawna szuka kobiety, która z nim zaśpiewa. Żadna mu nie przypadła do gusty. Może ty… - zatrzymałam ją ręką, aby nie kończyła.
-Nie. Nie interesuję się tym. - powiedziałam. Ona mi coś podała. Była to płyta z napisem „Black Angels”. A w dodatku tez stał tam cały zespół. Wokalista jak zawsze odwrócony tyłem. Westchnęłam. - Nie prosiłam o to.
-Wiem. Wokalista powiedział, abym dała to tobie. Nie miałam patrzeć do środka, więc nie patrzałam. Nic za nią nie płaciłam. Dał mi po prostu i powiedział: „Daj to Sakurze.” Czy wy się znacie? - zapytała. Wzruszyłam ramionami. Chwyciłam płytę. Schowałam do torebki, aby nikt nie zauważył. Nie chciałam, aby się dowiedzieli, że dostałam za darmo płytę. Nie lubiłam jałmużny i nie wiedziałam skąd zna mnie. Usłyszałam śpiew mężczyzny. - Chodź! - pociągnęła do wyjścia.
-Do zobaczenia panie Yukina. - był najlepszym sprzedawcą instrumentów muzycznych. Wzięłam głęboki wdech. Widziałam jak mężczyzna śpiewa, a inni grają. Do moich uszu doszła muzyka, która spodobała mi się. O nie! Ciągnęła mnie w tamtą stronę. Byliśmy blisko. Zatrzymałam się. Spojrzałam na mężczyznę w białej kurtce. Miał świetny głos, nadawał się na wokalistę. - Nie idę tam. Idź sama! - puściła mnie. Patrzałam na jej oddalającą się sylwetkę. Ta piosenka, znałam ją. To musi być ich nowy album, jeszcze nowsza płyta? Wzruszyłam ramionami. Słuchałam tych piosenek. Dostałam od nauczyciela iPoda i słuchałam. Skąd on miał ich piosenki? Może się przyjaźnią?! Tez możliwe.
Patrzałam na jego taniec. Uśmiechnęłam się. Też niezły tancerz. Sama uczestniczyłam kiedyś do szkoły tańca i śpiewu.  Mama zapisała mnie, abym wykorzystywała swój talent! Ten jakoś kiwnął głową w moją stronę.
Nie warto tu być. Zobaczyłam ich, ale na co mi to?! To nikomu nie jest potrzebne. Inni mają z tego frajdę, lecz inni mają inne zajęcia. Tak jak ja, musze się do tego turnieju przygotować. Ruszyłam do wyjścia. Widziałam jak Ino z Karin patrzą w stronę moją. Powinny się odwalić lecz nie! Wolą, abym była najgorsza!! Nuciłam słowa piosenki, którą śpiewał wokalista. Po jednym czy po dwóch już ją znałam! Pokręciłam głową. Szłam do wyjścia głównego. Poczułam lekkie szarpnięcie. Wpadłam na kogoś. Noga zawiesiła się na jego biodrze i zjechała w dół do stopy. Wyglądało to dosyć dziwnie. Ten ktoś śpiewał! No nie! Jeszcze tego brakowało!  Oderwałam się od niego. Chciałam odejść, ale ten mi nie dawał. Co do cholery?! Patrzałam na niego. Wywróciłam oczami. Wyrwałam dłoń i szłam. Ten był cały czas nachalny. Przystanęłam. Gdybym mogła zaśpiewać, już dawno zrobiłabym to. Aby odpowiedzieć śpiewem. Powstrzymywałam się jak mogłam. Widziałam jak dziewczyny się wpatrują wściekle. Te dwie na pewno.. Stałam, a ten mnie pociągnął do tłumu dziewczyn. Puścił przy Temari. Nie wariowałam tak jak inni. Patrzałam się na pozostałych z zespołu. Mieli wbite wzroki we mnie... Uśmiechali się. Znałam ich. Westchnęłam. Temari się do mnie zbliżyła.
-Weź mikrofon i zaśpiewaj - powiedziała. Popatrzałam na nią wściekła. Zaczęłam jej śpiewać tą piosenkę, którą wokalista razem z nim. Popatrzała na mnie, wzruszyłam ramionami. Uśmiechnęła się. On skończył. Patrzał na mnie. Mierzyliśmy się wzrokiem. Miał słuchawkę mikrofon, więc łatwo mu było tańczyć. Wściekła byłam na niego, jak mógł mnie tu przyprowadzić. Odwróciłam wzrok. Mówił jeszcze parę zdań, ale nie słuchałam go. Miałam dosłownie takich gdzieś. Myślą, że mogą wszystko. Tak jak on to zrobił. Odszedł razem z innymi. Dziewczyny już się rozeszły. - Oszalałaś nie? Miałaś taką szanse pokazać wszystkim, że jesteś najlepsza. A tak zrezygnowałaś. Znałaś słowa piosenki. Nikt nie zna jej. Ma być w nowej płycie. Szanowali by cię wreszcie.
-Wcale nie. Byli by jeszcze gorsi.
-Zrobimy inaczej. Wystąpisz na balu maturalnym w konkursie!!
-Nie! Nie pokaże się nawet tam, a co dopiero śpiewać! - odchodziłam. Co ja mam robić teraz? Odejdę i co? Itachi jeszcze zamierza mi pomóc w rodzinie. Czego nie chcę! On nie może nic wiedzieć co się dzieje w mojej rodzinie. Nie pozwie na to! Będę teraz wszystko ukrywała. Nikt się nie dowie co się dzieje w rodzinie. Nie pozwolę na to. Sama we wszystkim sobie poradzę. Jestem dosyć dorosła. Oczywiście On uważa, ze nie! Ja mu pokaże, ze tak! Wyszłam i ruszyłam do miejsca, w którym mogłam się odprężyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz