czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział dwunasty


Nie czułam się najlepiej. To co stało się wczoraj wieczorem, będzie się działo zawsze? Nie chcę tak żyć, ale dopóki moja mama żyję nie opuszczę tego domu. Dla niej żyję. Ona jest dla mnie wszystkim. A jeszcze ta koszykówka. Nie chcę występować z nauczycielem. Z nikim! Wolę się w samotności pogrążyć. Każdy mój krok był bólem. Nie było miejsca, które by mnie nie bolało. Powiedzmy tak : mieszkam w domu, gdzie ojciec znęca się psychicznie i fizycznie nad córką.
Kroczyłam dalej, widziałam przed sobą Sasuke i grupę jego kumpli.  Śmieli się, i zachowywali się głośno. Jakoś nie imponowali mi tym. Chciałabym, aby mama wyjechała to i ja mogłam. Poruszyłam lekko ramionami, które przeszedł ból. A nerki jeszcze większy impuls cierpienia. Mogłabym zostać w domu, ale ten turniej zmusił mnie do przyjścia. Gdybym nie przyszła zostalibyśmy zlikwidowani z konkursu. A to nie wróżyło by dobrze dla mnie…
Weszłam na terytorium szkoły, gdzie stali uczniowie. A w tym i czarne porsche nauczyciela. Nie mógł gdzie indziej stawiać? Bez przesady. Cały czas tutaj będzie stawiał? No inni to nie jeżdżą samochodem.
-Sakura! - usłyszałam przed sobą głos kobiety, która rzuciła się na mnie. Upadliśmy. Jęknęłam z bólu. Upadłam na nerki. Świetnie! Na nie może się dowiedzieć, ze dostałam wczoraj od ojca kablem w tamta część ciała. Ukucnęła teraz przede mną i pomogła mi wstać, abym usiadła. Kto przechodził koło nas wpatrywał się jak na idiotki. Spuściłam głowę, aby nie widziała jak płyną mi łzy po policzkach. Dzisiejszy dzień będzie straszny. Ten turniej jeszcze straszniejszy. Jeśli upadnę, to nie wiem czy dobrze się skończy?! Podniosłam się, gdy ona ze mnie wstała. Popatrzałam na nią, gdy wiedziałam, że już nie mam śladów po łzach. Na sobie miała niebieską koszulkę i spodenki te same. Na koszulce były po prawej stronie znak naszej szkoły. - Fajna nie? Wczoraj spotkałam Kakashigo i dostałam. A ty jaką masz? - zapytała.
-Nie wiem. Jeszcze nie dostałam. -odpowiedziałam z uśmiechem. Nie kłamałam, bo nic nie dostałam jak na razie. Czyli, ze każdy członek zespołu dostanie takie stroje? A może inne kolory?! - A czemu tak szybko się ubrałaś?
-Chciałam ci pokazać. Widziałam dzisiaj twojego wychowawcę, co on był taki zadowolony dzisiaj? Spotkaliście się wczoraj czy co? Dobrze, że się nie spotkał z Sasuke, bo ten ma dzisiaj jakieś dziwne wonty do wszystkich. Nawet do Naruto. Jest chyba wkurzony o ten turniej, że sam nie występuje. Słyszałam, że rodzice odcięli mu kieszonkowe i dlatego jest wkurzony na maksa. - powiedziała. Uśmiechnęłam się delikatnie. Dlatego by był takie wkurzony? To nie jeszcze tak strasznie nie mieć pieniędzy w kieszeni. Znam to, więc wiem jak to jest. Powinnam się zastanowić spokojnie jak to będzie z tym turniejem, a nie przejmować się  młodszym Uchiha. - Uważaj na niego dzisiaj. On może nawet się ciebie przyczepić. - kiwnęłam głową, gdy weszliśmy do budynku. -Co ci jest?
-Nic, a co?
-Jakoś mazernie dzisiaj wyglądasz.
-Tak codziennie wyglądam. - uśmiechnęłam się delikatnie. Wiedziałam, ze to może być widać jak wyglądam źle, ale to był normalny dla każdego widok. Najprzynajmniej dla mnie. Dużo ludzi widziało już u mnie gorsze stany, sama się w nie pakowałam przez ojca. Nie było dnia, abym nie dostała od ojca lub jego kolegów, musieli się nad kimś znęcić. A mieli o wiele więcej siły niż zazwyczaj to bywało. Zawsze, gdy człowiek był pijany to jego siła rosła i nie czuł bólu. A oni już niczym się nie przejmują.
-Nie prawda. - popatrzałam na nią. Przeszliśmy obok Sasuke, który opierał się o szafkę. Wpatrywał się we mnie. Delikatnie posłałam mu sójkę w bok. - Zawsze się uśmiechałaś, byłaś pewna wszystkiego. A dzisiaj ciacha jak myszka. - jakoś nie miałam ochoty na tą rozmowę. A w dodatku mi odwala coraz bardziej, nie chcę już się stykać z Sasuke ani nikim innym.
-Chyba się mylisz. Choć z jednym masz rację. Zawsze jestem cicha myszką, bo nie miałam nigdy nikogo i żadnych przyjaciół. U mnie to normalka. - uśmiechnęłam się delikatnie do Temari. Podeszłam do szafki, wcisnęłam dany kod. Otwierałam, ale jakoś nie mogłam tego otworzyć.. Niczego się nie spodziewałam. Nie powinno niczego być w środku, choć nie zmieniłam kodu. Może coś blokuje otwarcie? Mam nadzieję, że niczego głupiego nie zrobił. Bo mam naprawdę dość tego wszystkiego. On mi dokucza, a to naprawdę mnie denerwuje… Choć wiem, że jemu nic bym nie zrobiła. On szybciej by posunął się do tego kroku co wcześniej - zgwałcenia w toalecie. No ciekawe do czego tym razem się posunie? Ma coś w zanadrzu?
Pierwsza lekcja to biologia z panią dyrektor. Ona jedyna mnie rozumiała, przyłapała raz Sasuke na dokuczaniu mi, lecz nikt go nie przyłapał jak się włamuje do mojej szafki. Jeszcze nie było takiej sytuacji. Żaden nauczyciel tego nie zauważył. Jego kumple musieli go chronić i zaczęli nauczycieli zagadywać. Gdyby taki się znalazł, który nie nabrał się na to?! A czy jest taki? Nie mam bladego pojęcia!
-Zobaczymy się na turnieju.
-Jasne.. - odpowiedziałam. Zmagałam się cały czas ze szafką. Nie mogłam jej otworzyć. Walnęłam w nią z całej siły. Trochę się wgniotła pod naciskiem siły. Jak to możliwe, ze nie chce się otworzyć? Nigdy się nie zacinała. Dostała nagle jakichś humorów? Nienawidzę tego, mam za mało siły na to. Chociaż dużo osób mówiło, że naprawdę mam dużo siły, ale przez ostatnie wypadki to ta siła uległa zmianie. No i co ja mam teraz zrobić? Nikt mi nie pomorze.
-Sakura.. - usłyszałam męski baryton dochodzący z prawej strony. Spojrzałam w tamtą stronę. Przede mną stał teraz długo włosy brunet, włosy związane w kitkę. Grzywka opadła mu po oby dwóch stronach skroni, kaskada włosów ocierała delikatnie o policzek. Rękawy białej koszuli miał podwinięty poza łokcie, na niej miał czarna kamizelkę w prążki i rozluźniony bordowy krawat. Na nosie miał jeszcze okulay, które musiał nosić do czytania. Swoich na razie nie miałam. Zauważyłam, że w ręku trzyma siatkę z czerwono-białym strojem do koszykówki. - To jest dla ciebie strój. - podawał mi siatkę. Chwyciłam siatkę i postawiłam ją na podłodze. Chciałam  końcu to otworzyć.
-Dziękuję, a teraz będę zmagała się z szafką. - powiedziałam. Wzięłam mały uchwyt w ręce i ciągnęłam. Nie szło wcale otworzyć, nawet o milimetr. Denerwowałam już się tym. Wychowawca patrzał na mnie. Westchnęłam ociężale. Miałam tego dosyć. Zawsze prześladuje mnie pech.
-Daj pomogę ci. - powiedział Itachi. Odsunęłam się od szafki. Nie wiedziałam, ze będzie chciał mi pomóc. Ale chętnie przyjmę pomoc od silnego mężczyzny. Mam nadzieję, że  jest silny, bo sam wtedy tego nie otworzy. Choć po jego rękach widać, ze chodzi do siłowni. Słodko normalnie. Zawsze chciałam zobaczyć na żywo klatkę mężczyzny chodzącego na siłownię. Każdy mówił: „Ten to jest seksowny”. Może i są, ale tak naprawdę jacy są z charakteru? Nigdy nie wiadomo. Albo wykorzystają, będą na jeden raz i koniec. Już do niczego nie jest nikt potrzebny. Tak nasz wychowawca jest seksowny, a ma dopiero dwadzieścia cztery lata. Co za głupota. Nawet nie wiem po co o tym myślę!
-Itachi nie rób tego!! - usłyszałam bardzo znajomy krzyk. Popatrzałam w tamtą stronę. Sasuke patrzał na niego przestraszony z nutka złości jak i zdziwienia? Dziwne. Czemu? Nie chciał, aby mi pomógł?! Zawsze tak było… Usłyszałam mały wybuchł koło siebie. Popatrzałam w tamta stronę. Nauczyciel bał cały w zieleni, jego powieki były zamknięte. Lecz dłonie zacisnęły się w pięść. Teraz jego mięśnia się całkowicie odznaczały.
Sasuke sobie pięknie wymyślił. Jakiś proszek, który ciężko schodzi? Kiedyś musiał wpaść. Patrzałam na nauczyciela zdziwiona jak i zażenowana tą całą sytuacją. To ja miałam dostać a nie on. Choć mi by to nie przeszkadzało, za bardzo przyzwyczajona jestem do tego. Otworzył po woli powieki, spojrzał na mnie. Ze mnie przeniósł wzrok na swojego brata i uśmiechnął się nieswojo.
-To nie miało być na ciebie. Nie wiedziałem, ze otworzysz. To chodziło o nią! - fuknął głośno i wyszedł ze swojej grupy. Każdy na to patrzał. Sama nie wiedziałam co powiedzieć. Sam się przyznał do tego co robił przez te wszystkie lata. Co za dupek!
-Na nią? - zapytał - A nie sądziłeś, że za którymś razem to się zatnie i ktoś inny otworzy!
-No nie.
-To użyj tej swojej głowy i zacznij myśleć. - powiedział. To go zjechał. Sasuke dużo razy myśli, bo wie jak wszystko dobrze zaplanować. W tym to ja go czasami podziwiałam o czym on nie wie.  Nikt nie wie. - Do dyrektorki! - podniósł głos.
-Co?!  Ty chyba sobie jaja robisz?! - pytał głośno.
-A wyglądam na takiego? - zapytał - idź..
Nie wiedziałam co o tym myśleć. W duchu uśmiechnęłam się, bo wreszcie dostał od jakiegoś nauczyciela. Nie ja, zawsze to ja wylądowałam w gabinecie blondynki. Teraz jest zupełnie inaczej co mnie naprawdę cieszy. Widziałam jego wściekły wzrok na sobie i perfidny uśmiech na ustach. On znowu cos kombinuje? To nie będzie miły dzień. Oj nie… Wolałabym już siedzieć dzisiaj w domu. Nauczyciel odszedł do męskiej łazienki. No cóż trzeba mu trochę pomóc. Schowałam strój do szafki i wyciągnęłam z niej przydatne książki, które schowałam do torby. Wzięłam także chusteczki, które w takich sprawach mi pomagały. Lekko nawilżone.
Zatrzasnęłam szafkę. Stanęłam przed męska łazienką. Wejść czy nie wejść? Sama już nie wiem. Nigdy tu nie wchodziłam. Raz się żyje…
Weszłam do męskiej łazienki, a przy umywalce stał nauczyciel próbując sobie zmyć to z twarzy. A nie szło.. Oj znałam ten ból bardzo dobrze. Denerwował się, a nie widziałam jeszcze jego takiego wkurzonego.
-Może to pomorze. - powiedziałam delikatnie. Uniósł głowę znad umywalki i spojrzał na mnie. Kaskada włosów przykleiła się do jego zielonego policzka. Jakby nie domówił. Nie wiedział co tu robię. No tak męska, nie żeńska. Położyłam chusteczki blisko umywalki. - Zmyje to z pana bardzo szybko, na pewno. - odchodziłam. Czułam na sobie jego wzrok. Zobaczyłam jak Bierzę chusteczkę i wyciera sobie twarz. Jakoś mu to nie wychodziło, robił to bardzo agresywnie. Pokręciłam głową i podeszłam do niego. Patrzał na mnie, chwyciłam dwoma palcami wilgotna chusteczkę, która była przesiąknięta spirytusem. Była zawsze pod ręką w ciężkich sprawach. Patrzał się na mnie tymi czarnymi oczami jak skrzydła kruka, lecz tez widać było, ze lubił ludziom pomagać w trudnych sytuacjach. - pomogę. - uśmiechnęłam się delikatnie. Przejechałam nawilżoną chusteczką po policzku i skroni, aby zmyć szmaragd z jego skóry. Przetarłam po powiece delikatnie  by nie zrobić krzywdy. Wyrzuciłam jedną chusteczkę i wzięłam drugą. Wytarłam druga powiekę wraz z policzkiem i nosem. Wszystko prawie już miał czyste oprócz ust. Usłyszałam dzwonek na lekcje. Powinnam iść, ale cóż jakoś mi się nie śpieszyło. Wyciągnęłam trzecią chusteczkę. - Dziękuję, że otworzył mi pan, ale za razem przepraszam za to co się stało. Miałam dostać ja, a nie pan. - delikatnie się uśmiechnął. - Na pewno był pan i na mnie zdenerwowany. Przepraszam.
-Nie byłem. I nie przepraszaj to ni była twoja wina.
-Ale…
-Powiedziałem, że nie twoja. - powiedział. Zamilkłam. Wytarłam delikatnie jego usta, które wydawały się takie miękkie i soczyste jak słodki miąż arbuza. Tą delikatność widać na odległość. Są takie miłe nawet przez chusteczkę. Na pewno każda chciała by spojrzeć w jego oczy wyznając mu miłość w jakimś romantycznym miejscu. Wyrzuciłam już chusteczki, które były zurzytę.
-Z rękami to pan sobie poradzi, prawda? - zapytałam.
-Wiesz jak byś mogła  jeszcze zrobić to był bym wdzięczny. Nie chcę na to się denerwować. - chwyciłam następną chustkę. Nie powinnam tego robić, ale co zrobić skoro mnie o to prosi.  Raz mogę ulec. Czyściłam delikatnie jego ręce. Najpierw po wewnętrznej części dłoni. Przejechałam paznokciami delikatnie po jego skórze. Zauważyłam lekki uśmiech na jego twarzy. Nie wiedziałam co się stało, ale nie komentowałam tego.  On powinien mnie wygonić na lekcje a nie bym mu jeszcze ręce czyściła. Chwyciłam drugą i dokładnie wszystko wyczyściłam. Ciepła, jakby od niego buchało jakieś nie możliwe ciepło, które tylko wyczuwałam ja.
-Nich pan to teraz wodą umyje, bo inaczej będzie pan pachniał samym spirytusem. - powiedziałam do niego. Wyrzuciłam jeszcze chusteczki do kosza. A właśnie mam co Jego. Nie powinnam dłużej tego trzymać. Wsadził ręce pod strumień bieżącej wody. Obmył je wraz z twarzą. Usłyszałam kroki męskie. Nauczyciel mnie chwycił. Co jest? Oszalał? Wepchnął mnie do kabiny i sam wszedł po mnie. Jakoś było tu ciasno jak na mój gust. Moje piersi prawie dotykały jego torsu. A miałam średniej wielkości. Było mi w nich bardzo dobrze. Tylko ta sytuacje mnie krępuje. Wpatrywał się we mnie, a jego ręce były blisko mojej głowy
Do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna i podśpiewywał coś. Serce waliło mi jak młot, a czułam że policzki płoną żywym ogniem. Spuściłam wzrok aby nie zobaczył policzków jakie mogę mieć czerwone. Ten ktoś wyszedł, a wtedy i my wyszliśmy z kabiny. W końcu mogłam wziąć iPoda z nagraniami zespołu „Blacka Angel”. Podałam mu jego własność.
-Podobały się? - zapytał.
-Potem panu powiem, bo musze lecieć na lekcję. A jestem już dziesięć minut spóźniona.  - powiedziałam. Poszłam szybkim krokiem do klasy, gdzie miałam biologie. Tsunade mnie zabije za to, ze się tyle spóźniłam. Nie powinna, a jednak się spóźnię. Do mnie doszedł wychowawca, który nawet się nie odezwał. Zapukałam do klasy i otworzyłam drzwi. Znalazłam się w środku a za mną wychowawca. Nie wiedziałam o co chodzi. Wszyscy się popatrzeli.
-Itachi co ci się stało? - zapytała dyrektorka.
-Pani nie wie? - zapytał się. Ona wzruszyła ramionami. - Więc mój brat nie był u pani? - ja przeszłam i usiadłam z przodu, gdzie miałam swoje miejsce. A było to przed Sasuke. Patrzał na mnie znienawidzonym spojrzeniem. Przecież nic nie zrobiłam, więc co ten typek ode mnie chce? Zawsze obrywam nawet jeśli nic nie zrobię.
-Nie było go u mnie. Spotkaliśmy się dopiero w klasie. - powiadomiła go. Wyjęłam książkę i zeszyt. Jakoś nie chciałam patrzeć na wychowawcę sądziłam, ze nie ma zadowolonej miny. Ta cisza każdego mogła dobić. Czułam jeszcze na sobie to gorąco co czułam w łazience. Bardzo dziwnie wtedy się czułam. Każda komórka była przesączona gorącem, które czułam pierwszy i sądzę, że ostatni raz. To by było dobrze, ale nie wiem czy się uda. Przeciez gram z nim w koszykówkę! - Ale co ci się stało?
-Wysłałem go do pani właśnie z tego powodu. Gdy otworzyłem szafkę panny Haruno stałem się zielony. - popatrzałam na niego. Wpatrywał się we własnego brata, który teraz nie wyrażał żadnych uczuć. Swój zimny wzrok przeniósł na mnie. Lecz jego usta wygięły się w nikłym szatańskim uśmiechu. Westchnęłam. No i jednak coś kombinuje!
-Porozmawiam z nim. - powiedziała spokojnie. Itachi wyszedł powoli z pomieszczenia. Została sama klasa. Czułam wzrok Sasuke na sobie. Dzisiaj nie będzie dobrego dnia jedynie samo cierpienie.. Na pewno jeszcze gorsze jak wczoraj zadał mi ojciec. Pod ławką zacisnęłam dłonie w pięść. Nie chciałam pokazywać jak bardzo to mnie boli. Młody Uchiha też o tym nie wiedział. Nie wiedział jaki sprawia mi ból robiąc takie rzeczy.. -Sasuke, dlaczego do mnie nie przyszedłeś?
-Nie miałem ochoty - odpowiedział. - Miałem ważniejsze sprawy na głowie niż przyjście do pani. - milczałam. Słuchałam tylko pytań i wypowiedzi. Jakoś nie miałam ochoty słyszeć tych dwoje. Popatrzałam w okno, było widać jak wiatr bawi się koronami drzew. Żeby do trzeciej lekcji się uspokoiło.
Zawsze po dziesiątej było cieplej i można było spokojnie grać. Wiatr nie znosił piłek. A miałam ogromną nadzieję, ze nic nie będzie mnie boleć. Wiedziałam, że każda komórka ciała przeszywał jakiś ból to większy, to mniejszy. Tyle, ze był i to najbardziej może mnie wykończyć.
-Zostaniesz po lekcji i sobie porozmawiamy. - powiedziała ostatnie zdanie. Nie wiedziałam do czego może się posunąć jeszcze brunet. Był strasznie zadziorny, gdy postawi na swoim to robi wszystko by tak było. Będzie tak długo się znęcał aż wykończy kogoś psychicznie. Obróciłam głowę w bok, i lekko spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie pożądanie..? Świetnie. Będzie jeszcze gorzej niż sobie myślałam.
Dyrektorka kontynuowała dalej lekcję. Nawet jej nie słuchałam, jedynie wiedziałam o czym jest temat. Rozumiałam go, wiec nie musiałam słuchać. Tyle, ze głowę zaprzątał mi Sasuke. Te jego oczy mówiły o jednym, a bałam się tego bardzo. Bawiłam się długopisem z niecierpliwości. Chciałabym, aby było już koniec dnia. Wszystko inaczej by się potoczyło. Przede mną wylądowała mała kartka. Tsunade nawet nie patrzała, a zawsze mała srogą rękę co do tego. Uchwyciłam i otworzyłam karteczkę. Każde jedno słowo szybko czytałam:
Oj Sakura, nie ładnie…
Tak mnie wmieszałaś, że moja reputacja może runąć. Mam nadzieję, że pamiętasz nasze spotkanie w kabinie? Wiedz, że to się może powtórzyć. Wyłącznie z twojej winy. Choć nawet bym to z przyjemnością zrobił, nie sądzisz? A zrobię to tak, żeby zabolało.
Zgniotłam kartkę w ręku. Nie chciałam widzieć tego pisma, tych słów. One bolały. Doskonale pamiętam to zdarzenie. Jak mogłabym zapomnieć. Chciał mnie wykorzystać, ale ja nie chciałam aby to się stało. Będę musiał się bronić… Przełknęłam ślinę. Zacisnęłam dłonie w pięści. Źle wszystko się skończy!
Zadzwonił dzwonek, który dał upust moim myślą. Teraz następna lekcja czego naprawdę nie chciała. Wyszłam z pomieszczenia szybko jak się dało. Zauważyłam Itachiego przy wejściu. Był przebrany. Nie wiedziałam o co chodzi.
-Idź się przebierz. Zwolniłem cię z reszty lekcji. - poszłam w stronę szafki - Spotkamy się na boisku. - usłyszałam jeszcze głos. Szybko wzięłam z szafki strój, który dostałam od nauczyciela. Nie wiedziałam jaki on jest, jakoś nie miałam ochoty o tym wiedzieć. Moje jedyne myśli krążyły wokół Sasuke. Teraz on był tym punktem… Zamknęłam szafkę i ruszyłam do szatni dziewczyn, gdzie mogłam się w spokoju przebrać.

~*~
No rozdział nareszcie napisany.
Nie wiem co o tym sądzić.
Chyba nie wyszedł.

1 komentarz:

  1. W poprzedniej notce było, że ojciec uderzył Sakurę w twarz, jednak w tej notce nauczyciel nic nie wspominał o śladzie (wątpię żeby w noc znikły jej ślady po pobiciu) Małe niedociągnięcie, jedna dobre jak zawsze; )

    OdpowiedzUsuń