czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział czwarty


Siedziałam w szatni czekając na dzwonek. Teraz miałam wychowanie fizyczne i w dodatku koszykówkę. Dzisiaj gramy przeciwko chłopaków. Nie chciałam tego, ale co ja mogę. Ciekawe co mnie dzisiaj spotka? Mam nadzieję, ze nic gorszego. Nie mam ochoty znowu sobie coś zrobić przez Sasuke. Zawsze tłumaczyłam, że potknęłam się. Ale tak naprawdę to zawsze było przez Uchiha. Zawsze mi dokuczał. W grafiku mamy w jakich dnu w co gramy. Dzisiaj mieliśmy kosza, a jutro siatka. Nie lubię grać razem z Sasuke. On jest dziwny, nie rozumiem dlaczego mu to sprawia przyjemność? Niektórzy mężczyźni są nie do zrozumienia… Zadzwonił dzwonek, wszystkie wstały i ruszyliśmy na boisko. Oczywiście szłam sama. Nikt mnie nie chciał, ale co ja mogłam na to poradzić. Nic. Uśmiechnęłam się. No cóż, ale być samotnym też ma swoje plusy, ma się dla siebie coraz więcej czasu. Doszliśmy do boisko z koszem. Westchnęłam. Miałam na sobie krótką bluzkę bez rękawków i zielone krótkie spodenki. Tak jak każda z dziewczyn. Chłopacy mieli białe bluzki i niebieskie spodenki. Zauważyłam Sasuke, który patrzał się na mnie uśmiechając się. To miał jakiś plan dotyczący mnie. Znowu chciał coś mi zrobić. A ja znowu będę go broniła, aby nie wylądował u dyrektorki. A chciałam bardzo aby tam się znalazł. Tylko, ze aby nauczyciel to zauważył.
-Dobra. - mówił nauczyciel. Popatrzała się na każdego. Miała czarne włosy, duże brwi, a na imię mu Gai. Był zawsze napalony do sportu. -  Dzisiaj gracie przeciwko sobie w koszykówkę.. - trzymał piłkę w reku. Zaczął odbijać.  Dziwne, że chcą ciągle grać w koszykówkę. Wolała bym siatkę. No tak ale to tylko w grudniu na Sali. - Poproszę kapitanów na środek - blondynka jak i brunet wyszli na środek. Ino. Zakochana po uszy w Sasuke. Zawsze dawały mu we wszystko wygrać. Te miłe słówka Sasuke-kun. Chcieli, aby wygrywał. A to go satysfakcjonowało, ze każda z klasy na niego leci. No nie każda! Hinata i Ja nie lecieliśmy na niego. Byliśmy od niego odporne. Każdy zakochiwał się w jego urodzie. I nie tylko?! Jego charakter. Wszyscy go bardzo lubili. A ja? Nienawidzę z całego serca. Granatowo włosa nie była nawet moją przyjaciółką, nie odzywała się do mnie. Dlaczego? Nie Wiadomo. Nie chciała stracić przyjaciółek innej ligi. Ja wolę mieć prawdzie i ode serca. - Chce widzieć uczciwą grę… - rzucił piłkę, którą oczywiście chwycił Sasuke i zmierzał do naszego kosza. Nikt nie stał mu na drodze. Popatrzałam na każdą dziewczynę. Stały i patrzały na bruneta, który bez oporu zmierzał do kosza. Każdy nic nie robił. Chłopacy ze sobą rozmawiały. Wywróciłam oczami. Pobiegłam omijając wszystkich, chciał strzelić do kosza. Odebrałam piłkę.
-Miałaś mnie nie dotykać!
-A kto by chciał takiego zapchlonego Uchiha dotykać?! - zaśmiałam się i ruszyłam do kosza przeciwnika. Wszyscy stali i się patrzeli. Skoczyłam i strzeliłam. Jest dwa zero. Prowadzimy. Tylko, ze to początek meczu. Stałam i wpatrywałam się w odbijająca się piłkę.  Obróciłam się. Włosy opadły na ramiona. Zauważyłam wściekłą twarz mężczyzny, wpatrywał się w moją sylwetkę. Odwróciłam od niego wzrok. Gra została ponownie rozpoczęta przez chłopaków. Dziewczyny zaczęły już grać, ale gdy chodziło o Sasuke, to nie chciały do niego podbiec. Zawsze musiałam być to ja lub Hinata. Nauczyciel nie patrzył teraz na naszą grę. Odebrałam piłkę Sasuke, i chciałam biec. Potknęłam się, ale nie o byle co. Tylko o nogę chłopaka. Zauważyłam ostre szkło, które ostrze miało przyszykowane na mnie?  Poczułam ból w przed ramieniu, jakby dostało się głęboko i w dodatku o kość mi ocierało. Czułam jak rozrywa mi mięsień. Bolało niesamowicie. Jeszcze nigdy nie czułam takiego bólu. Przejechałam jeszcze kawałek po ręku, co spowodowało większe rozcięcie. Usiadłam. Zerknęłam na czerwoną maź, która wydobywała się z ciętej rany. Szkło wbiło się głęboko, a z rany ciekła ciesz jakby strumieniem. Nie potrafiłabym zatrzymać rany. Sasuke się uśmiechał triumfalnie. Pokręciłam głową. Ukucnął koło mnie.
-Boli, prawda? Oj będzie jeszcze mocniej bolało. - ścisnął moją ranę. Syknęłam. On jest nienormalny. Jak może tak się odgrywać? To tylko gra. Nic po za tym. - Jeśli jeszcze raz wejdziesz w moją drogę to zobaczysz będziesz jeszcze więcej cierpieć niż to jest możliwe. Już ja się o to postaram. - oderwał swoja rękę. Wytarł o moją biała bluzkę swoją dłoń, która była we krwi. Wstałam. Ruszyłam do gabinetu lekarki. Na placu pozostawiłam plamę szkarłatu. Ciecz czułam na ręku jak spływała. Zawiał wiatr. Nie mogłam powstrzymać krwawienia. Bolało niesamowicie. Znałam się na tym jak to zrobić, ale sama na sobie jeszcze nie potrafiłam.
-Sakura dokąd idziesz. Źle się czujesz? - usłyszałam pytanie nauczyciela.
-Tak - krótka moja odpowiedź. Ruszyłam w dalszą drogę. Dobrze, ze nie zauważył co sobie zrobiłam. Nie chciałam, aby ktoś zauważył. Zawinęłam kawałek ręki w biały materiał, aby nie skapywała na białą podłogę. Pobiegłam w stronę gabinetu pielęgniarki, gdzie mogłam uzyskać najszybszą pomoc. Weszłam szybko. Zauważyłam pielęgniarkę przy kozetce jak odbierała coś czerwono włosem chłopakowi. Nie znałam go.
-Proszę panią - powiedział ten chłopak i wskazał na mnie palcem wskazującym. Lekarka obróciła się. Popatrzała na mnie. W jej oczach było widać strach. Przed czym? Śmiercią? Oj to by był chyba dla mnie cudowny stan. Mogłabym już dawno być na tamtej stronie. Co by mnie ucieszyło… Podeszłą do mnie. Chwyciła za drugie ramię i podprowadziła do kozetki. Usiadłam.
-Zostań z nią. Musze zadzwonić po pogotowie, aby przyjechali zaszyć jej to. Nie mogę tego zrobić. Nie mam takich podstaw. - mówiła.  Chwyciła telefon i zaczęła rozmowę, aby przyjechali jak najszybciej. Mają poszkodowanego w szkole. O matko, tak źle ze mną nie jest. I tak wiem, ze przeżyję. Odłożyła słuchawkę - Za chwile pogotowie przyjedzie, Sakura.  Bądź cierpliwa. Powiedzieli, że przywiozą wszystko i tu ci będą szyli. - kiwnęłam głową. Świetnie to będą patrzeli jak mi zakładają szwy. Tylko pogratulować Sasuke swojego pomysłu. Zrobił to co chciał. Tylko, żebym nie musiała wychowawcy się tłumaczyć. Czerwono włosy chłopak wyszedł, ale widziałam jak się na mnie patrzał. Miał inny wzrok niż reszta uczniów bardziej przyjazny i chyba nie tylko. Jakby coś zabłysło w tych oczach. Siedziałam tak piętnaście minut. Lekarze weszli do pomieszczenia, popatrzeli na mnie. Jeden z nich podszedł do mnie. Chwycił moją rękę, i lekko uniósł. Jęknęłam z bólu.
-Oj przepraszam. Będzie bolało, masz spory kawałek szkła - mówił. Popatrzałam na niego. Był to około dwudziesto pięcioletni mężczyzna z brązowymi włosami i czarnymi oczami. Zawsze jak ktoś jest przystojny to w ciężkim zawodzie pracuje. Obetkał mi z krwi rękę i zaczął wyjmować obcą rzecz.
-Powie mi pan coś? - zapytałam. Musiałam się tego dowiedzieć.
-Co takiego? - zapytał i robił swoje. Spojrzałam na drugiego lekarza, który rozmawiał z pielęgniarką, a ta się uśmiechała. Musieli ze sobą flirtować. Bardzo mili byli dla siebie. Coś na pewno między nimi zaiskrzy.
-Jak to jest być lekarzem? To pomaganie ludziom i w ogóle? Jest to przyjemne? - pytałam. Poczułam jak szyję. Bolało, ale musiałam być dzielna. Nie mogłam zapiszczeć, chodź bolało i to bardzo. Przymknęłam powieki i zacisnęłam zęby, aby nie czuć aż takiego bólu. Nie dawał mi nawet znieczulenia, możliwe, ze nie wzięli.
-A interesuje cię ten zawód?
-I to bardzo - otworzyłam powieki, i spojrzałam jak szyje. Próbował robić to jak najdelikatniej - Chce iść na studia medyczne. To po tej szkole jest mój cel.  - mówiłam i uśmiechnęłam się. Widziałam, jak popatrzał na mnie.
-To ciężki zawód. Ale powiem ci, że to wspaniale tak pomagać ludziom. Gdy pomożesz czujesz, że masz satysfakcję z tego co skończyłaś. I jesteś z tego dumna, ze ludzie ci tak dziękują. A dzieci, to się zawsze boją lekarzy, zawsze im tłumaczę, że lekarze to nic strasznego. Chcą tylko pomóc. Sam poszedłem do szpitala, dlatego, że kocham pomagać ludziom. - mówił. Uśmiechnęłam się. Widać było, że bardzo chce pomagać ludziom za wszelką cenę. Ceni to, co robi. Tak robiła Tsunade aż do czasu, gdy uważała że popełnił błąd. Szył dalej, widziałam jego uśmiechniętą minę. Chyba był zadowolony, ze ktoś o to jego pyta. Lubiłam ludzi, których nawet malutką rzeczą zadawalałam.
-Skończyłem. - powiedział. Wziął mokrą szmatkę i przecierał przedramieniu. Robił to delikatni. Nic prawie nie czułam. To dla dzieci był by w sam raz odpowiedni. Chcą zawsze być traktowane delikatnie. Nie za mocno.
-Nadawał by się  na oddział dziecięcy
-Słucham?
-Przepraszam, ze to mówię. Ale jest pan taki delikatny teraz, że dzieci by były zadowolone mając takiego lekarza obok siebie. Ubóstwiały by pana. Naprawdę. - mówiłam. Zawijał bandaż wokół szwów. Nie odezwaliśmy się do siebie już dłużej. Zawiązał węzłem. Wstał.
-Pomyślę nad tym. Ale wolę być na chirurgicznym oddziale. Przyjdź za miesiąc do szpitala zdejmę ci szwy  - powiedział. Kiwnęłam głową i poszedł do tamtego lekarza. - Możemy już jechać zrobiłem to co kazałeś. - czekaj jeśli on był na chirurgii to co on tu robi? Powinien być w szpitalu n oddziale. Może wysłali go na próbę, aby spróbował jak to jest z pacjentami dojeżdżając do nich?! Westchnęłam i wstałam. Ruszyłam do szatni. Musiałam się przebrać w swoje rzeczy. Nie mogłam tak buszować po szkole. Ani nie mogłam powiedzieć wychowawcy co się stało. I tak by nie uwierzył. Brat zawsze uwierzy bratu. Ironia. Zawsze tak jest. To jest już bez znaczenia. Jeszcze nie minęła trzecia lekcja, a ja już sobie coś zrobiłam. A raczej Sasuke mi zrobił… Weszłam do szatni. Przebrałam się szybko. Ręka mnie bolała, ale nic nie mogłam z tym zrobić. Musiałam to wszystko znieść. Założyłam ostrożnie bluzkę na krótki rękawek zieloną, i spódniczkę do połowy ud czarną, i pasek czerwony. Buty były tego samego koloru. Popatrzałam na zakrwawiona bluzkę, jedna łza spłynęła mi po policzku i wytarłam ją szybko. Wyszłam z pomieszczenia, zauważyłam, że chłopacy szli już z boiska jak i dziewczyny. Ruszyłam na następną lekcje, która okazała się matematyka, lubiłam ten przedmiot miałam same piątki, czasami i szóstki.
-No popatrzcie nasza kaleka się znalazła?
-Jedyną kalekę jaką tu widzę jesteś ty Sasuke. To ty mnie popchnąłeś, a raczej nogę podstawiłeś. Wszystkimi tylko się wysługujesz. Widzisz jedynie czubek własnego nosa, nic po za nim. Kobiet nie szanujesz. Tylko własny cień i własną skórę. Zobaczysz kiedyś będziesz tego żałował.  - odeszłam. Widziałam, ze ponownie się zdenerwował. Szybki jest w te rzeczy. Mówią, ze jest spokojny, ale jakoś doprowadzam go do tego szału. Chyba jako pierwsza. Ruszyłam do Sali, w której mamy mieć zajęcia. Teraz siedzę blisko niego, a szczerze to obok siebie są nasze ławki. Teraz to będziemy mieli jeszcze gorszą do siebie nienawiść.  Zadzwonił dzwonek. Uczniowie ze starszej klasy wyszli, zauważyłam w tym gronie blondynkę i brązowo włosego mężczyznę. Musieli być nowi. Nie znałam ich. Jedynie dziewczynę z wyglądu, za nimi wyszedł ten czerwono włosy mężczyzna. Popatrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Gaara pośpiesz się. Ile mamy na ciebie czekać? - usłyszałam pytanie, był to męski głos. Chciałam się obrócić i zobaczyć, ale zostałam popchnięta i upadłam. Syknęłam z bólu. Ręka zaczęła mnie jeszcze bardziej boleć.
-Uważaj jak chodzisz niezdaro! - usłyszała ten głos. Przeszedł obok mnie i nadepnął mi na palce. Zacisnęłam zęby, aby powstrzymać ból. Ale czułam go, złamał mi się paznokieć. Dlaczego on mnie tak nienawidzi? Westchnęłam. To pytanie zostawię na kiedy indziej. I tak się nie dowiem, ale myślę, że on tak mnie traktuje, że nie jestem dość bogata by dorastać mu do pięt. Ludzie są okrutni. Gorsi niż jakakolwiek broń. Potrafimy ranić bardziej niż naostrzony sztylet wbity w plecy. Ktoś mi podawał rękę. Spojrzałam się, był to blond włosy mężczyzna. Uśmiechał się do mnie szeroko, pokazując białe zęby.
-Zostaw ją Naruto przecież to niezdara.
-Sasuke nie bądź taki. Ona…
-Jest zwykła biedaczką. - dokończył śmiejąc się. Spojrzał na mnie - I nie ma dla mnie żadnej wartości. Jedynie można ją wyrzucić na błoto lub śmietnisko. Tam jest jej miejsce. Do tej szkoły nie powinna w ogóle wejść. To nie dla śmietnikowych ludzi miejsce.
-Sasuke przestań! - prychnął. W jego oczach nic nie znaczyłam. Byłam zbędnym śmieciem na ziemi. To dla niego znaczyłam… A właściwie nic. Po prostu żyje, bo żyje. Jedynie dla rodziców coś znaczę i to bardzo wiele. Ale nie ma osoby, przyjaciół. Nikogo! Dla kogo bym znaczyła więcej… Wstałam bez pomocy. Obróciłam się i zmierzałam w jedno ze swoich miejsc. - Dokąd idziesz? A lekcja.
-Nadrobię ją później. Powiedz Anko, że źle się poczułam. - poszłam. Nie zwracałam już uwagi na jego sprzeciwy. Chciałam to wszystko przemyśleć. Może warto to zrobić… To nie ma już sensu. Szkoła będzie miała kłopoty, lecz teraz mnie to nie obchodzi. Weszłam po schodach na górę. Było zakazane, ale miałam swój cel więc teraz muszę to zrobić. Nie zawaham się. Otworzyłam zielone drzwi. Znalazłam się na dachu szkoły. Uwielbiałam tu przebywać, było to moje drugie miejsce. Pierwszym było inne… Podeszłam do barierki. Widziałam wszystkie place, park rozrywki, park dla zakochanych, a także moją prace. Westchnęłam głośno.  Przeszłam przez barierkę i stałam wpatrując się w dół. Było wysoko, a teraz nadszedł kres tego wszystkiego. Torba leżała na dachu. To już dla mnie nie miało znaczenia. Łzy zaczęły mi cieknąć po policzkach. Mamo, tato przepraszam. Nie wytrzymuje musicie mi wybaczyć, pomyślałam.  Odepchnęłam się. Spadałam, lecz poczułam szarpnięcie i mocny uchwyt w nadgarstku.
-ZWARIOWAŁAŚ!!  - usłyszałam krzyk. Spojrzałam się w górę, stało mi się jakoś gorąco. Moim oczom ukazał się nauczyciel jak i mój wychowawca. Trzymał mnie mocno. Nie zamierzał chyba puścić. Ale ja chcę, aby mnie puścił. Zamiast w dół szłam do góry. Nie chcę tak. Chcę spaść do cholery! Nie chcę już żyć. To nie ma sensu. Znalazłam się na dachu. Klęczałam obok swojej torby. On siedział i miał przyśpieszony oddech… Chwyciłam torbę i uciekłam, aby się nie tłumaczyć dlaczego to zrobiłam. Nie chciałam się przed nim tłumaczyć. Był z Uchiha i mógł mnie wyśmiać jak Sasuke, a to mi nie było potrzebne. Zatrzymałam się koło jednej Sali, gdzie często teraz było wolne. Weszłam do niej… Każdy wiedział, ze nikt prawie nie przesiaduje tu. Ale ja często. Moje pierwsze miejsce, w którym kochałam przesiadywać. Usiadłam na jednym krzesełku i wzięłam do rąk gitarę. Rozbrzmiał dzwonek na długa przerwę. Chciałam bardzo zaśpiewać, ale nie chciałam, aby ktoś to usłyszał. Lekko zagrałam. Nie ta nuta. Chciałam, moją ulubioną przeze mnie napisaną piosenkę zaśpiewać. Nastrajałam. Szarpnęłam o struny. O właśnie tak! Zaczęłam grać, każdą nutę po kolei. Zapomniałam już o śmierci. Teraz istniała w mojej głowie piosenka. Zaczęłam śpiewać, myśląc, ze mikrofon jest wyłączony. I miałam taką nadzieję. Nie wybaczyłabym sobie jakby był włączony na całą szkołę.

~*~

Rozdział jest… Zastanawiam się czy dobrze wyszło? Hm… Myślę że tak.

4 komentarze:

  1. Sala muzyczna?

    OdpowiedzUsuń
  2. prosze o więcej interakcji z Itachim

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze? Nie, nie wyszło dobrze. 'Popatrzałam'... Proszę, zajrzyj do słownika. Buduj poprawnie stylistycznie zdania. Staraj się, aby Twoje dialogi brzmiały mniej infantylnie. Póki co naprawdę kiepsko. Sama fabuła nie jest zła, ale sposób w jaki ją realizujesz ... I jeszcze w tym miejscu w końcu doczepię się do prologu, bo ktoś musi. Swoim 'prologiem' zaspoilerowałaś nam całe opowiadanie. To kompletna pomyłka. Prędzej nazwałbym to epilogiem, który powinien pojawić się, aby podsumować całe opowiadanie. Prolog natomiast powinien być wstępem, przedstawić nam główną bohaterkę lub wideo o prostu być pierwszym króciutkim rozdziałem. Mam nadzieję, że mimo tego, że piszę to dopiero pod czwartym rozdziałem - zastosujesz się do moich rad w swoich najnowszych postach. Życzę weny i większego szacunku dla czytelnika wynikającego z pisania poprawną polszczyzną. Pozdrawiam - Fuku :)

    OdpowiedzUsuń