czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział czternasty


Mecze były zawzięte. Wygraliśmy oby dwa, ale już nie wytrzymywałam. Ręka bolała, ale nic nie mówiłam nauczycielowi. Jeszcze jeden mecz wytrzymam, do jutra będę miała spokój. Mieliśmy w tej chwili pięć minut przerwy. Każdy triumfował, gdy wygraliśmy. Tego nie rozumiałam za bardzo, ale może było to z powodu nauczyciela. Któż to wie… Ramie mnie bolało, ale nic nie mówiłam. Nie mogłam. Chciałam dokończyć ten miecz.
Widziałam, ze wszyscy wpatrują się w miejsce obok mnie. Nie rozumiałam o co chodzi. Nawet się nie obróciłam, wolałam patrzeć przed siebie i ignorować ból. Tak było by najlepiej dla mnie. Nie byłam temu zaciekawiona. Bardziej interesował mnie ból. Oby zakażenie się nie wdało. Będzie wtedy źle. Upiłam duży łyk wody i odetchnęłam z ulgą. Było mi lepiej. Patrzałam na swoje dłonie, które się trzęsły z niewiadomej przyczyny. Chyba ręka za dużo się przesiliła. Musze teraz na nią uważać, choć nie będzie łatwo.
-Co ci jest, Sakura? – usłyszałam głos mężczyzny z boku. Nadal wpatrywałam się w dłonie nie zwracając na niego uwagi. Wszyscy na niego się tak patrzeli. Nie mogłam jeszcze pojąc dlaczego moje dłonie są w takim stanie, a rana tak strasznie piecze. – Sakura? – nadal nic. Nie chciałam po prostu mu nic mówić co się działo. A on nie wie o tej ranie, wiec jest lepiej niż mogłam się spodziewać. Mój nauczyciel naprawdę chce mi pomoc, ale nie mogę przyjąć jego pomocy. Inaczej musiałabym opuścić matkę i ojca. Choć moja mama strasznie choruje, ale nie mogę jej opuścić. Dla mnie jest bardzo ważna bez względu na wszystko co będzie się działo. Ona dała mi nadzieje na lepszy świat i swoje życie. Poczułam na dłoniach męski dotyk. Ten sam delikatny co przed dwoma meczami, lecz nie wiedziałam czemu tak dobrze robi. Romantyk tak? Możliwe. Trzeb będzie zobaczyć jaki naprawdę jest nasz wychowawca, lecz na pewno o nic go nie będę pytała.  Popatrzałam na niego i od razu odwróciłam spojrzenie.
-Nic mi nie jest. – poczułam jak moje policzki się pala gorącym. To nie możliwe bym się zarumieniła. Pierwszy raz od tylu lat. No gdy się wstydziłam to tak robiłam, ale teraz to naprawdę gorąco mi się zrobiło. Wyślizgnęłam swoje dłonie z jego.
-Na pewno? – pytał. Wszyscy na mnie wściekle patrzeli. Co im takiego zrobiłam? Czyżby im zależało na nauczycielu? I jeszcze jest starszy od wszystkich. Nie można zakochiwać się w wychowawcy bądź jakimkolwiek nauczycielu.
-Tak. Nic mi nie jest. Naprawdę. – powiedziałam do niego i się uśmiechnęłam delikatnie. Patrzałam teraz tylko na jego twarz. Jego oczy wyrażały zastanowienie i pytanie. Chciał wiedzieć co mi jest. Lecz nie chciałam o niczym informować. Za dużo by tego było, nachalny by był z udzielaniem pomocy. Zbliżył się do mnie, raczej do mojego ucha.
-Zawsze mi możesz powiedzieć jak będziesz miała problem. – wyszeptał i się odsunął. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale można czasami zaryzykować. Nie w tym czasie, ale późniejszym. Nie miał na sobie koszulki i gdy spuściłam głowę widziałam jego umięśniony tors, który naprawdę spory. Nie dziwiłabym się temu jakby każda na niego leciała ze szkoły.. Ciekawe w co takiego robił wcześniej, że ma taki kaloryfer?
-Dziękuje. – powiedziałam. Ubrał na siebie koszulkę. Oby dwoje szliśmy na dół gdyż musiał zacząć się kolejny mecz. Na trybunach po tej stronie byli sami zawodnicy, a po drugiej kibice. Nie chciałam już tam iść. Staliśmy na boisku do kosza. Dwójka zawodników stała na przeciwko nas. Nie patrzałam na nich, ale ten mecz musimy wygrać. Nie robie to dla siebie tylko dla nauczyciela. Tak bym w ogóle nie grała. Gwizdek rozpoczął naszą grę…
Pędziłam z piłka do przodu. Już mnie nawet ból ręki nie obchodził, jedynie byłam pewna, że muszę trafić do kosza byśmy mogli wygrać. Rzuciłam i wpadło. Mieliśmy dwa punkty. Piłkę przejęli przeciwnicy. Itachi im odebrał i pędził do przodu. Rzucił do mnie, tak samo szybko pędziłam. Odrzuciłam, a on trafił do kosza. Miliomy jeszcze parę minut. Odbieraliśmy przeciwnika ja i oni nam piłkę, aby jak najwięcej zdobyć punktów. Zawsze próbowaliśmy odebrać im, gdy skoczyłam aby nie trafili poczułam mocny ból ręki, ale nic nie zrobiłam tylko odbiłam piłkę w stronę Itachiego. Pobiegłam w stronę kosza przeciwnika. Nauczyciel skoczył i piłka się odbijała od poręczy i wpadła. Wylądowałam na ziemi przygnieciona ciałem nauczyciela. Poczułam jeszcze mocniejszy ból i ciepłą ciecz spływająca po przed ramieniu.  Siedział na mnie okrakiem, a jego dłonie..? Spojrzałam na swoją klatkę piersiowa i się zarumieniłam. Jego dłonie były na moich piersiach. Nie były z duże, ale jednak je miałam. Piła wpadła do kosza, ale to mnie mało interesowało. Teraz czułam gorąco przez ręce wychowawcy. Jest pierwszym, który mnie tam dotknął.
-Tak trzymaj Itachi! – usłyszałam krzyk jednego mężczyzny.
-Deidara siadaj!! – krzyknął następny głos. Nauczyciel na mnie spojrzał, lecz chyba nie kojarzył faktów, gdzie ma ręce.
-Czy mógłby pan wziąć swoje ręce i ze mnie zejść? – zapytałam szybko. Spojrzał na swoje dłonie i na jego policzkach wystąpiły czerwone znaki. Rumienił się? Pierwszy raz widzę by mężczyzna robił to co często kobiety robią. Przecież nie mógł się takim czymś zawstydzić, prawda?
-Przepraszam. Już. – wstał i podał mi rękę. Wstałam za jego pomocą. Oby nie zauważył, że leci mi krew to by nie był dobry widok dla mnie jak by to zauważył. Sędzia ogłosił nasza wygrana. Lecz nawet nie miałam siły na żaden ruch. Trochę przez ten upadek.
-Sakura… - zaczął zatrzymując się przy schodach. Obrócił się do mnie przodem i spojrzał na moje ramie, gdzie ciekła krew. – Co się stało? – zapytał. Popatrzałam w bok, gdzie nikogo nie było. Wiedziałam, że Sasuke się cieszy z tego widoku.
-Nic. To tylko draśnięcie. – powiedziałam. On nie chciał mnie puścić do góry. Uchwycił materiał i  uniósł. Jego oczy wyrażały strach z zdziwieniem. Westchnął ciężko. Zbliżył się bliżej do mnie. Złapał mnie w zgięciach nóg i kolo piersi. Znalazłam się w jego ramionach. To było straszne zdziwienie. Noszona przez mężczyznę. – Niech mnie pan postawi. Potrafię chodzić.
-Nie ma mowy, gdy chodzisz tracisz więcej krwi. A jeszcze mi o niczym nie powiedziałaś, że cię cokolwiek boli. To jest denerwujące, a prosiłem ciebie. Mogliśmy się wycofać. – każdy patrzał na to zdziwiony. No tak… Zostałam noszona przez nauczyciela. To było żenujące i dołujące.
-Tyle, że nie chciałam. – weszliśmy do szkoły. Szedł ze mną. Jego spojrzenie było zwrócone na wprost, gdy tak się na niego patrzałam widziałam wściekłość. Patrzałam na swoje dłonie, i teraz żałowałam, że o niczym mu nie powiedziałam. Jest na mnie zły, a tego naprawdę nie chciałam. Na pewno będzie srogi dla mnie na każdej swojej lekcji. Trudno się mówi. Wszedł do gabinetu, gdzie była pielęgniarka.
-Co się stało? – zapytała. Posadził mnie na kozetce i wyszedł z pomieszczenia. Był jednak zły. Wolałam się do niego nie odzywać, gdyż mogło to się źle skończyć. Nie chciałam aby tak się stało, ale teraz jest za późno.
-Nadwyrężyłam rękę i możliwe, że z szwami coś się stało. – podniosła materiał.
-Masz szczęście, że to nic poważnego. – powiedziała do mnie. – Tylko obmyje i bandaż założę, ale nie możesz już grać. Napisze ci także zwolnienie z wychowania fizycznego. Jeśli tak będziesz postępować źle się skończy. Dobrze o tym wiesz. A jesteś miła kobieta, która znalazła by na miejscu faceta z takim pięknym głosem. – on także wiedziała, że potrafię śpiewać w różnych językach. – Nawet wokalista zespołu „Black Angel” był by tobą zachwycony.
-On mnie wcale nie interesuje. Nienawidzę bogatych ludzi. Pani o tym wie, za bardzo się wywyższają i myślą, że wszystko mogą. Nic z tych rzeczy. – powiedziałam. Przetarła mi ranę, która zaczynała szczypać strasznie. Zacisnęłam usta przymykając powieki. Szczypało.
-Obiecaj, że więcej tak tego nie nadwyrężysz.
-Dobrze.
-Obiecaj – zagroziła.
-Obiecuję. – powiedziałam. Zawiązała mi mocno, aby nic takiego się nie działo. Wstałam i westchnęłam. Ból był mocny, ale nie aż taki od którego można by zemdleć. Chciałam i to bardzo już odejść stąd. Nawet z tego świata, ale nie pozwolił mi brat Sasuke. To wszystko jest bez sensu. Nie znał mnie, a uratował. Nawet nie chcę go znać. – Dziękuje. – wyszłam, a go i kolegów nigdzie nie znalazłam. Poszłam w stronę szatni, gdzie miałam swoje rzeczy do przebrania. Wolałam się na razie nie kąpać. Weszłam do szatni i szybko przebrałam się w szkolne rzeczy. W białą bluzkę, spódniczkę harmonikę. Gdy wyszłam schowałam do szafki swoje rzeczy z meczu. Dzisiaj nie było żadnej niespodzianki po Sasuke. Cieszyłam się z tego powodu.
-Haruno… - usłyszałam jego męski baryton. Na końcu korytarza stal właśnie nauczyciela brat. Wpatrywał się w moja sylwetkę. Patrzałam się w swoje buty, nie chciałam na niego spojrzeć. Mogło to się skończyć bardzo źle. – Naprawdę jesteś do niczego. – jego kumple się zaśmieli. W całej szkole byłam do niczego. Jedynie bracia Temari mnie jakoś szanowali. – tak się poturbowałaś, że ja musze być z moim bratem w drużynie. To naprawdę głupie. Nawet nie wiesz jaki sobie przetworzyłaś wstyd. – zaśmiał się a z nim pozostali.
-Dobrze.. – wypowiedziałam patrząc już na niego – Bądźmy ze sobą szczerzy, Sasuke. Jestem pośmiewiskiem całej szkoły, a to dzięki komu? Tobie. Nie znasz mnie w ogóle. Nigdy mnie nie znałeś. Co ty możesz o mojej rodzinie wiedzieć lub o mnie? Nic. Wszystkie twoje plotki mam głęboko „gdzieś”. To na mnie wrażenia nie robi, ale twoim kolegom się bardzo podoba. No przepraszam, nie tylko kolega ale także lalunia u twojego boku. – warknął na mnie po tych słowach. Zbliżył się do mnie i zacisnął swoje dłonie na przed ramionach i uderzył mną całą o szafki szkolne. Jąknęłam z bólu. Na ranie zacisnął coraz mocniej swoją dłoń. – Prawda boli czyż nie? – zacisnął mocniej. Przymknęłam powieki i po policzku spłynęła mi łza. Bolało jak nigdy. – Puść mnie. – zacisnął mocniej. Nie wytrzymałam. Uniosłam jedna dłoń i z całej siły uderzyłam go w policzek. Puścił mnie. Odeszłam szybko w stronę biblioteki, gdzie mogłam spokojnie posiedzieć i pomyśleć.  Minęłam przy okazji nauczyciela, który spojrzał na moje przed ramie. Weszłam do środka. Nikogo nie widziałam, a Shizune tańczyła po środku do muzyki indyjskiej. Też to lubiłam, nikogo jeszcze nie było. A piosenka była z filmu… Podeszłam do niej i także tańczyłam. Uśmiechaliśmy się do siebie. Oby dwie lubiliśmy to samo. Trochę potrafiłam śpiewać piosenki indyjskie. Mogłam spróbować, ale wolałam milczeć… Zaśmiałyśmy się oby dwie przy końcu. Brązowo włosa na mnie spojrzała.
-Czemu nie śpiewałaś?
-Nie chciałam. Ściany mają uszy.
-Prawda… - uśmiechnęliśmy się. Poszłam do przodu i patrzałam na różne książki. W środę sprawdzian z geografii, teraz szczególnie będę miała rygor. Zaczęłam z tyłu regału ruszać noga, i nogi same mnie poniosły w drugiej piosence. Glos także wydobył się z mojego gardła.  Shizune na mnie dokładnie spojrzała i się uśmiechnęła. Lubiła mnie słuchać  gdy śpiewałam, a jeszcze w zagranicznych językach. Dotykałam książek i szłam do przodu śpiewając. Chwyciłam jedna i przeglądałam szybko. Znalazłam się z przodu i oparłam się o biurko. Zaczęłam szybciej śpiewać Az piosenka zwolniła się zakończyła.
-Uwielbiam piosenki indyjskie. Maja w sobie ten aromat uczuć. – powiedziałam. Uśmiechnęła się do mnie.
-Dlaczego nie chcesz przyznać się zespołowi „Blacka Angel”, że to ty śpiewałaś w szkole? Naprawdę masz talent do śpiewu jak i tańca. Gdybyś siebie zobaczyła, sama byś się zdziwiła. Z ciebie jest kobieta odpowiednia do śpiewu z wokalista tego zespołu.
-Nie za bardzo. On nie ma w tym uczuć. Potrzebuje także mężczyzny, który by się na tym znał. A on tego nie ma. – westchnęłam. Po piosence można poznać, ale to może być nie prawda może być uczuciowy i mieć duszę romantyka. Nigdy nic nie wiadomo jak jest z ludźmi, a we wszystko trzeba wkładać serce.
-Skąd masz taka pewność? – zapytała. – Nie osądzaj po piosence. Może jeszcze nie znalazł nikogo kto by mu otworzył serce by napisał cokolwiek porządnie. Możesz być pierwsza kobietą, która tego by dokonała.
-Nie dziękuje. Nie przepadam za bogatymi. Nawet nie wiem gdzie mieszka. I to mnie naprawdę nie interesuje. Wie pani, ze nie przepadam za bogatymi facetami. Wole już biedniejszych, a on do nich się nie zalicza. – westchnęła.
-Ty znowu z tym. Powiedziałam ci, że to nie ma różnicy jeśli miłość cię trafi będzie po tobie. Nie będziesz chciała od niego się oderwać. Taka będzie prawda. Bogaci czasami są o wiele lepsi od innych. Zaufaj mi, mówię ci jeszcze w takim się zakochasz. Może nie w tym, ale jest wiele innych mężczyzn. – nawet nie chciałam o tym myśleć, że będę musiała być  takim. Choć na pewno nikt by mnie nie przymusił do bycia z takimi idiotami. Tyle lat czekałam na miłość, i co dostałam? Terror, z którym nie wytrzymuje. Teraz może być jeszcze gorzej. Dostanę na pewno wycisk od nauczyciela.
-Będę szła. Muszę iść do domu. Mama mnie na pewno potrzebuje. Do jutra. – powiedziałam i wyszłam. Przyszłam tam aby posiedzieć, a zaczęłam śpiewać. Niedaleko zauważyłam kumpli nauczyciela, którzy na mnie się spojrzeli z zaciekawieniem. Chyba oni nie słyszeli? A jak tak będzie źle. Nie będę mogła się przyznawać do tego zdarzenia. Jeśli któreś podsłuchał jak śpiewałam, będą chcieli ze mną porozmawiać. Nie pozwolę im na to, nie będę miała ochoty śpiewać z ich wokalista, choć warto by było innym pokazać jaka jestem. Nie teraz. Zatrzymałam się przy tablicy i spojrzałam w na różowy pergamin, gdzie były wypisane nazwiska i imiona na konkurs w czasie studniówki. Były tych które nienawidzę, no tak uwielbiały języki obce. Niektóre osoby znałam bardzo dobrze, ale nigdy się do nich nie odezwałam. Na samym dole było napisane Sakura Haruno.   Chwila… co jest? Wcale się nie zapisywałam. Rudo włosa i blondynka oparły się przy tablicy wpatrywały się we mnie.
-Podołasz czy nie? – zapytała blondynka uśmiechając się delikatnie. Popatrzałam na nią. – Cóż sądziliśmy, że podołasz temu zadaniu. Może wreszcie zrozumiesz, że nie pasujesz do nas. Nikim ważnym nigdy nie będziesz. Pójdziesz w dół, tacy zawsze nie kończyli dobrze. Jedynie będziesz marna sprzątaczka, z której będziemy w przyszłości się ponownie naśmiewać. Takie będzie twoje całe życie. Jak chcesz to ciebie wykreślę – chciała już wykreślić, ale nie złapałam ją za nadgarstek.
-Nie musisz. Zapisałaś wiec niech tak zostanie. Zaśpiewam, a czy się poniżę to się przekonamy.
-Ty przecież nie potrafisz śpiewać. – powiedziała Karin.
-Nie znasz mnie, wiec nic nie wiesz jaka jestem i co potrafię. Mogę się także poniżyć. – powiedziałam i puściłam nadgarstek. Odchodziłam. Widziałam jak wychowawca rozmawia ze swoimi kolegami. Spojrzeli na mnie i zaczęli się cicho kłócić. Przeszłam obok nich nie zwracając na to uwagi. Musieli tego słychać. W głośnikach usłyszałam indyjska piosenkę, gdy wyszłam na zewnątrz zrobił się harmider. Wszyscy przystanęli, gdy przechodziłam przez tłum. Sasuke się spojrzał, lecz mnie to nie interesowało. Stanęłam i westchnęłam. – Co za głupota. – powiedziałam. Znów zaczęli tańczyć. A muzyka była głośniejsza. Obejrzałam się a z tyłu w drzwiach stał nauczyciel z dwoma kumplami. Odchodził w drugą stronę do swojego samochodu. Stanęłam za drzewem, gdzie nikogo nie było. Wydobyłam z siebie głos, który poniósł się daleko. Słowa ze mnie same płynęły. Obejrzałam się, nauczyciel stanął i patrzał w moją stronę. Opierałam się o korę drzewa i śpiewałam tak aby mnie nikt nie widział. Odchodziłam w stronę domu milcząc. Nie potrzebnie się odzywałam, ale widziałam ten błysk w jego oczach. Zdziwił się, ze w ogóle się odezwałam.  Nie powinnam, ale muzyka sama mnie do tego woła.
Wszyscy potrafili tańczyć gdy chcieli. Tylko w cieniu zawsze ja siedziałam, by nie dowiedzieli się co naprawdę potrafię. Idąc myślałam o tym wszystkim. Może dobrze, że będę mogła zaśpiewać, w końcu cała szkoła by się dowiedziała o moim talencie, lecz z drugiej strony nie jest dobrze. Nie chciałam by ktokolwiek się dowiedział moich zdolnościach wokalnych i tanecznych. Bardziej wolałam zostać już kujonką.  Uśmiechnęłam się delikatnie na wspomnienie naszego wychowawcy. Patrzał na mnie zaciekawiony. Usłyszał mój głos, z takiego daleka. No tak nikt nie śpiewał tylko tańczył. Wszyscy na pewno będą zastanawiali się kto zaczął śpiewać po hindusku. Mogę znów zacząć siebie karcić za odezwanie się. Nie powinnam tego robić.
Pobiegłam przed siebie. Nie chciałam nikogo spotkać. Zwolniłam przy jednym wielkim studio, gdzie było ogłoszenie, ze przyjeżdżają z Indii nagrywać kolejną część filmu Bolywood. Cud, że w Japonii. Szłam dalej do przodu, kolo mnie przejechało znane auto bruneta. Nawet się nie zatrzymał, całe szczęście. Musiałam jak najszybciej znaleźć się w domu.
-Sakura! – usłyszałam głos Temari za sobą. Obróciłam się i dobiegła do mnie szybko. Oparła się dłońmi o uda i oddychała ciężko. Była zmęczona jak nigdy. Od ilu ona za mną biegła? To było zastanawiające.
-Temari. Czy ty za mną biegłaś?
-Tak. Zwolnij czasami. – powiedziała do mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie. – Słyszałam, że już nie będziesz grała, za ciebie ma występować padalec? – zastanawiałam się o kogo chodzi, a potem zaczęłam się śmiać.
-Tak, Sasuke ma być za mnie. – powiedziałam. – Nie za dobrze się czuję, dlatego. Tak bym dalej mogła grać. Tylko, ze nauczyciel też by nie pozwolił jak bym nawet chciała.  Jest strasznie zły.
-Skąd ta pewność? – zapytała wyprostowując się.
-Widziałam jego oczy. I naprawdę jest wściekły, ze mu nie powiedziałam o ranie, że mnie boli. Po prostu chciałam dokończyć mecz, nie chciałam być słaba. Brał mnie by za taką, choć powiedział, ze moglibyśmy zrezygnować z tego meczu. A nie chciałam… - westchnęłam. Jej ręce znalazły się na moich ramionach i wpatrywałam się w moje oczy. Uśmiechnęła się.
-Czy tobie na starszym uchiha zależy?
-Co? – zapytałam – Nie. – powiedziałam pewnie. Choć miałam mieszane myśli.
-Jasne. Przecież widzę. Po pierwsze nie chcesz, aby się na ciebie złościł. Po drugie mu chyba tez zależy. Po trzecie trzymaliście się za dłonie. – powiedziała do mnie. Faktycznie trzymaliśmy się za dłonie, ale to on zaczął. Nie ja. Nie miałam zamiaru być przez niego trzymana. – A przy okazji wziął cię na ręce i zaniósł do pielęgniarki. A to już jest duży plus, ze załapałaś u niego jakieś zalety. Masz coś w sobie, co On polubił. Rdze ci z tego korzystać, a jak będzie zły to będzie na ciebie na pewno naciskał. – powiedziała do mnie. Wiem swoje, jest zły i tyle. – Zawsze możesz się zakochać.
-Co! Nigdy w nauczycielu!
-Przypominam, ze to tymczasowy nauczyciel. Zawsze możesz się zakochać w nim, i miłość tak szybko nie pryśnie. I jeszcze jedno dlaczego nie chcesz przyjąć jego pomocy? – zapytała. Szliśmy do przodu. Mijaliśmy kawiarnie, bary i sklepy. W tym także centrum handlowe. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, nie powinna tym się interesować, ale jeśli chce mieć choć jedna przyjaciółkę to mogę jej powiedzieć, ale aby nikomu nie powiedziała.
-Potrafię sama sobie poradzić. Nie potrzebuje pomocy od nauczyciela, to trochę krępujące. Wiesz jak to jest jak starszy chce pomóc, ale ty się mu boisz powiedzieć, że z chęcią przyjmiesz pomoc? Choć nie mogę na razie tego zrobić. Mój ojciec w dzień w dzień jest pijany, a matka choruje na ciężka chorobę, której nie da się wyleczyć. Rak nie jest uleczalna choroba, i nie zostało jej dużo czasu. Dlatego do tego czasu zostanę z nią do końca jej katuszy, a potem wyprowadzam się. – powiedziałam. Złapała mnie za dłoń i zatrzymaliśmy się kolo dużej wilii, należącej do wokalisty zespołu „Black Angle”. Patrzała na mnie przestraszona, chyba nie chciała bym się wyprowadzała.
-Dokąd? – zapytała szybko.
-Będę w mieście, daleko na pewno się nie wyprowadzę. – powiedziałam. – W tajemnicze miejsce. - miałam na myśli ogród do którego miałam dostęp. Nikogo innego bym tam nie wpuściła bez względu na wszystko. To wspaniały ogród, który jest tajemnicą. Tajemniczy ogród. Tutaj mogą przebywać zakochani, ale nikt nie wie o tym pięknym ogrodzie. Tak wolałabym aby zostało.
-Masz gdzieś mieszkanie?
-Nie powiem. – uśmiechnęłam się i odchodziłam. Widziałam jak do samochodu wchodzą wszyscy z zespołu, a także ich wokalista w ciemnych okularach i spiętych włosach. Miał fioletową koszula delikatnie rozpięta i jeansowe ciemne spodnie. Czułam jego spojrzenie na sobie.
–Zobaczymy się jutro. Na razie. – powiedziała do mnie. Odeszła. Stałam sama i patrzałam jak odchodzi. Koło mnie przejechała dosyć spora limuzyna. Kroczyłam dalej, siwo włosy wyżal i mi pomachał. Odmachałam aby nie było, że jestem aż taka zła. Poznałam go przed meczami. Teraz już na pewno z nimi nie będę rozmawiać. Pobiegłam szybko w stronę domu, by pomóc matce.

~*~

Przepraszam wszystkich za taką długa nie obecność, ale nie miałam weny i czasu. A w wakacje chodziłam do pracy… A w tym roku mam maturę, więc na każdym blogu ciężko będzie z rozdziałami, jedynie w piątki, soboty i niedziele mogę cos pisać. To do następnego rozdziału.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam wszystkie twoje opowiadania, a w szczególności TO.
    Jestem ciekawa tego, jak zareagują wszyscy na śpiew Sakury. Już nie mogę się doczekać... A Itachi... :)

    I jeżeli znajdziesz chwilkę i będziesz miała chęć to wpadnij na mojego bloga blackemi-prezentuje-itasaku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. chętnie zrobiłabym ci korektę. Gramatycznie tragedia a tak to spox

    OdpowiedzUsuń